czwartek, 27 lutego 2014

DO ZAJADANIA PĄCZKÓW PRZYSTĄP !


Tłusty  czwartek rozpoczyna ostatni tydzień karnawału  i oczywiście zaprasza nas na pączkowe święto. Pączki w pracy, pączki w domu, wszędzie pączki, a jak nie pączki to faworki. Tyle różnych wariacji nadzienia i polewy, ale moje ulubione, to te z różą, lukrem i skórką pomarańczową… Pochłonęłam już cztery sztuki i chyba raczej na tym poprzestanę. Pozdrowienia dla wszystkich pączkowych łasuchów. ..

A GDYBY BÓG BYŁ JEDNYM Z NAS, TAKIM NIEDOŁĘGĄ, JAK JEDEN Z NAS ?

Jest taka świetna piosenka Joan Osborne, w której pyta ona „A gdyby Bóg był jednym z nas? Takim niedołęgą jak jeden z nas”. Jeszcze w dalszym ciągu słowa tej piosenki bulwersują niektórych. Ja ją uwielbiam, ponieważ dla mnie Bóg to my wszyscy, bez wyjątku i bez wzgledu na to, kim i jacy jesteśmy... 


Jeśli Bóg miałby mieć imię, jak miałoby ono brzmieć ?
I jak byś się do niego zwracał? 
Gdyby wasze twarze spotkały się w całej jego chwale, 
co chciałbyś wiedzieć, gdybyś mógł zadać mu tylko jedno pytanie ?

Tak, tak Bóg jest wspaniały, tak, tak Bóg jest dobry 
tak, tak,  tak 

Co, gdyby Bóg był jednym z nas, 
tylko zwykłym, niedołęgą, jednym z nas.
Tylko nieznajomym w autobusie, 
próbującym przebyć drogę do domu 

Gdyby Bóg miał twarz, jak miałaby ona wyglądać ?
I co chciałbyś zobaczyć, 
skoro oznaczałoby to, że musiałbyś wierzyć 
w rzeczy takie jak niebo, Jezus, wszyscy święci i w każde z proroctw ?

Tak, tak Bóg jest wspaniały, tak, tak  Bóg jest dobry 
tak, tak, tak 

Co, gdyby Bóg był jednym z nas? 
Tylko zwykłym niedołęgą, jednym z nas. 
Tylko nieznajomym w autobusie, 
próbującym przebyć drogę do domu. 
On próbuje znaleźć drogę do domu. 
Wrócić do nieba, gdzie jest zupełnie sam, 
gdzie nikt nie dzwoni, może z wyjątkiem papieża z Rzymu 

Tak, tak, Bóg jest wspaniały, tak, tak, Bóg jest dobry 
tak, tak, tak 

Co, gdyby Bóg był jednym z nas? 
Tylko zwykłym niedołęgą, jednym z nas 
Tylko nieznajomym w autobusie, 
próbującym przebyć drogę do domu 
On próbuje wrócić do domu 
Wraca do nieba, gdzie jest zupełnie sam 
On tylko próbuje dotrzeć do domu, 
gdzie nikt nie dzwoni, może z wyjątkiem papieża z Rzymu

wtorek, 25 lutego 2014

KIJ W MROWISKO...

Ostatnio, w wolnych chwilach wróciłam do rozczytywania się w „Rozmowach z Bogiem” Nealea Donalda Walscha. Prawda jest taka, że swojego czasy wersety tych trzech części stanowiły dla mnie zimny prysznic i zaczęły rozwiewać złudzenia, jakimi karmiłam się do tej pory. Być może dzięki tej lekturze, dawno temu rozpoczęłam kolejny etap mojego duchowego rozwoju. Dla jednych to bzdury, dla innych esencja prawdy o Bogu i wszechświecie, która otwiera nowe horyzonty, wzbudza emocje:

A jeśli o emocjach, to załączam ciekawy fragment:

„…Nikt nie wyczuwa cyklu życia lepiej niż kobiety. Całe nasze życie płynie swoim rytmem, jesteśmy z nim zestrojone. Potrafimy poddać się „biegowi  życia”. W przeciwieństwie do mężczyzn, którzy raczej opierają się lub prą, a nawet próbują regulować bieg życia. Kobiety doświadczają go, a następnie naginają się do niego, powstaje harmonia. Kobieta słyszy melodię kwiatów, którą niesie wiatr. Dostrzega piękno tego, co niewidoczne. Wyczuwa, czego domaga się życie. Wie, kiedy jest czas na bieg i czas na odpoczynek, czas na śmiech i czas na płacz, czas na opór i na poddanie się. Kobiety przeważnie opuszczają swe ciała z wdziękiem. Mężczyźni na ogół buntują się. Bycie mężczyzną to poligon doświadczalny, okres próby. Gdy jesteś mężczyzną dostatecznie długo, gdy nacierpiałeś się wskutek własnej głupoty, gdy zadałeś sobie dość bólu własnymi wytworami, gdy dostatecznie zraniłeś innych, to czas na zmiany. Czas aby zaprzestać tego rodzaju zachowań, czas aby agresję zastąpić rozumem, pogardę – współczuciem, zasadę zwyciężania – zrozumieniem, że nie ma przegranych. Gdy nauczyłeś się, że „prawo pięści” to bezprawie, że moc nie płynie z dominacji ale ze współpracy. Wtedy dojrzałeś do tego, aby być kobietą. Gdy pojąłeś te wszystkie rzeczy, zasłużyłeś na pobyt w kobiecym ciele, gdyż w końcu zrozumiałeś Jej istotę. To wcale nie znaczy, że kobieta jest czymś lepszym. Kobieta jest czymś innym. Nie ma mowy tu o wartościowaniu na „lepsze” czy „gorsze”. Jest to, co jest i czym Ty pragniesz być…”
No i co z waszymi emocjami?
Kij w mrowisko? 

niedziela, 23 lutego 2014

TERAZ TO SOBIE JUŻ POLECIMY...


Dubaj, to pieniądze i luksus...

Dubaj to pieniądze, wieczne lato i luksusy. Mimo światowego kryzysu, Dubaj kwitnie. Wszyscy na pewno kojarzą sztucznie usypane wyspy palmowe, które stanowią wizytówkę kraju i już jakiś czas temu zostały okrzyknięte ósmym cudem świata. 
Ale nie o samym Dubaju chcę pisać… 

Rozbawiła mnie informacja na łamach Gazety Wyborczej i tu cytuję:
„…Już niedługo Dubaj będzie na wyciągnięcie ręki także dla Polaków, a to za sprawą Line Emirates, które uruchomią bezpośrednie, codzienne  połączenie lotnicze między Dubajem a Warszawą…”

No tak, bo jak mniemam przed rodzinnym wypadem do miasta luksusu, powstrzymywał mnie i większość moich rodaków jedynie brak bezpośredniego połączenia lotniczego. 
Noooo... Teraz to sobie już polecimy… ( Aha... )


ON MNIE PRZYTULA NIEUSTANNIE...

Są dni, kiedy czujemy się straszliwie samotni, wydaje nam się, że idziemy przez życie solo, bez wsparcia, bez miłości…
Często bywa tak, że gubimy swoją świadomość, albo nie wiemy jak ją zachować. 
Jak zachować świadomość? – Obdarzjamy nią innych, nie nawracając, ale dając przykład. Bądźmy w ich życiu źródłem miłości, jaką jest Bóg. Ponieważ to, czego użyczysz drugiemu, użyczasz sobie, gdyż wszyscy jesteśmy jednym.

„Czyń drugiemu tak, jakbyś chciał, żeby Tobie czyniono”

Był czas, kiedy bardzo potrzebowałam Bożego wsparcia. Uwikłana w niezbyt kolorową rzeczywistość, szukałam drogi…Dokąd? Szukałam odpowiedzi na wiele pytań…Czułam samotność, mimo, że wokół mnie kłębiły się tabuny ludzi. Jakaś taka przygnębiająca codzienność, sprawiała, że jedyne co odczuwałam, to bezsens życia, bezsens istnienia- zerowa motywacja do czegokolwiek…Marazm…A w głowie nieustanie wypisywałam natarczywą myśl – „Po co to wszystko?”, „Po co to wszystko?”  

Gdy nad ranem otworzyłam oczy i bezsensownie rozejrzałam się dokoła zrozumiałam, że w dalszym ciągu jest do dupy i ani odrobinę lepiej…W ciszy wypowiadałam słowa: – Boże, jeśli naprawdę jesteś, uczyń coś, abym mogła Ciebie poczuć, abym mogła uwierzyć, że naprawdę jesteś… Po twarzy spływały mi łzy, łzy bezradnosci i bezsilności...

Po chwili poczułam wszechogarniające ciepło i jasność, które otuliły mnie jakby szalem…Ktoś…może coś przytulało mnie do siebie. Czułam jak wtapiam się w to „ciało”, jak dopasowuję się do jego ciepła i miękkości. Po chwili dominowała jedność, połączona z radością, spokojem, przyjaźnią, zaufaniem…Błogość, przecudowna błogość – wszystkie najwspanialsze uczucia tego i nie tego świata... Pragnęłam aby ta chwila trwała wiecznie, bo czegoś równie pięknego nie przeżyłam jeszcze nigdy. Nigdy dotąd nie czułam się tak bezpiecznie i tak dobrze.

Co to było? Nie śmiem nawet tego wypowiedzieć, bo i po co? W każdym razie było to coś, co sprawiło, że chce mi się żyć… Ilekroć wracam myślami do tego „czegoś” to czuję ciepło, ktore rozlewa się w moim sercu…

Wiem... Teraz wiem, że Bóg przytula mnie nieustannie, jest obok, o krok…W każdej chwili, kiedy się uśmiecham…Tak zwyczajnie jest ze mną… I nie  mają sensu nawoływania, bo nie ma takiej potrzeby, On zawsze jest blisko...

wtorek, 18 lutego 2014

DOBRE RADY SĄ PO TO, ŻEBY JE DAWAĆ INNYM...


Dobre rady są po to, żeby dawać je innym…

         Coś w nas jest takiego, że czujemy jakąś taką niechęć do rad udzielanych nam przez innych.
 Bywa też tak, iż sami prosimy o radę i najczęściej słyszymy: - Ty rób, co chcesz, ale ja na twoim miejscu, zrobiłabym to i tamto… (co oznacza: - Decyzję musisz podjąć sama, ale pamiętaj jak ci radziłam…) 


 Tak naprawdę udzielając dobrych rad, uwzględniamy swój światopogląd, przekonania i doświadczenia. Czasami rozsądek okazujemy tylko i wyłącznie w odniesieniu do problemów innych ludzi. Doradzając drugiemu, sami nie zrobilibyśmy tak samo. 
Hmm…
Sama byłam świadkiem takiej sytuacji, gdy moja znajoma udzielała dobrych rad swojej zamężnej córce, z rozwodem na czele, a sama od lat tkwi w toksycznym i popapranym związku…No comment…

Celem dobrej rady jest pomaganie (tak przynajmniej zakładam), jednak zdecydowanie łatwiej słucha się rad ludzi, którzy nie stawiają wymagań i raczej  promują łatwe rozwiązania. Mądrość i rozwaga to zdecydowanie pojęcia przeterminowane. Zamiast szukać rozwiązań mądrych i rozsądnych, my idziemy zwyczajnie na wagary… 
Dopiero gdy grunt nam się wali pod nogami, szukamy pomysłu, przesiewamy przez nasze wewnętrzne sito wszystkie zasłyszane dobre rady. W rezultacie korzystamy tylko z tych banalnie prostych: żeby się nie narazić, aby nie daj Boże nie stracić, żeby się nie napracować. Skutek: Zazwyczaj jest gorzej niż było… 
O co chodzi z tymi dobrymi radami? Czy ktoś kiedyś z takowych korzysta?

„Sobieradek”





niedziela, 16 lutego 2014

JAKI DŁUG KARMICZNY?

Przeszukując strony internetowe, natknęłam się na informację, powołującą się na przeróżne źródła odnośnie „Długu karmicznego” i tu, podając za autorem czytamy:

„…Z tego co wyczytałem z innych źródeł dług karmiczny to nic innego jak cos czego nie zrobiliśmy w poprzednim życiu i dostaliśmy kolejną szansę w tym i jeśli tego nie dokończymy dług przechodzi na następne wcielenie, a jeśli wszystko nam się uda i dokończymy tą sprawę czyli spłacimy ten dług nie odrodzimy się już więcej i zakończy się nasza reinkarnacja…”

Zupełnie nie zgadzam się z tym twierdzeniem. Jaki dług? Nie mamy żadnego długu karmicznego. Niczego nie musimy odrabiać. Niczego nie musimy poprawiać. Mamy wolną wolę i w zasadzie sami decydujemy, a może raczej dusza decyduje… O czym? O tym, czy chce się dalej rozwijać. Dusza podejmuje decyzję, czy wraca na Ziemię, czy też zostaje w domu „Pana”. Ona decyduje, o chęci reinkarnacji. Jeśli uzna, że to już koniec ziemskiej drogi, to w istocie jest to koniec. Dusza chce się doskonalić, pragnie doznawać rzeczy niezwykłych, innych, nowych, ciekawych, pragnie oświecenia, pragnie rozwoju. Chce zdobywać doświadczenie, ona chce ewaluować. Bóg pragnie, abyśmy doświadczali siebie, abyśmy odkrywali kim naprawdę jesteśmy, dzięki mocy jaką nam dał, mocy tworzenia. Bóg pragnie, aby cały proces tworzenia był nieustanną radością, niekończącym się rozwojem. Bóg nie chce od nas abyśmy wyrzekali się naszych wartości, tak długo, jak długo nam służą. Od zarania czasów nasza dusza stawia przed nami wyzwanie, ona pragnie naszego przebudzenia i realizacji wyższych celów. Jakich?...

Dusza pragnie miłości, najbardziej wzniosłej, jaką można sobie wyobrazić. Oto cel duszy, doznanie jedności ze wszystkim co jest. To powrót do prawdy, wybór tego wszystkiego, co w nas najlepsze.

piątek, 14 lutego 2014

KOMERCYJNY KICZ, CZYLI WALENTYNKI...

Tak…Machina Walentynkowego Szału ruszyła…Ja także dołożyłam odrobinkę siebie do tego wszechogarniającego bzika.
Zaopatrzyłam się w odpowiednie na tą okazję gadżety, którymi pospiesznie obdarowałam swoich najbliższych.

Wracając wieczorową porą do domu, co krok wpadałam na zakochane, wpatrzone w siebie pary młodych ludzi, z takimi czy innymi walentynkowymi podarunkami w dłoniach. Z troską pomyślałam: - Całe szczęście, ze pogoda w miarę znośna i mróz jakoś nie dokazuje, mimo  że to przecież luty...

Corocznie jednak prześladuje mnie myśl, ze coś gubimy bezpowrotnie. Coś nam umyka, odchodzi do lamusa…A to całe walentynkowe zamieszanie to najzwyklejszy, komercyjny kicz…

„…Św. Walenty był biskupem w starożytnym Rzymie, lekarzem i męczennikiem za wiarę, straconym 14 lutego 269 r. Podobno Walenty złamał rozkaz cesarza i pobłogosławił śluby młodych legionistów, którym nie wolno było zakładać rodzin. Został za to wtrącony do więzienia, gdzie zakochał się w niewidomej córce strażnika. Legenda głosi, że pod wpływem tej miłości dziewczyna odzyskała wzrok. W  przeddzień egzekucji Walenty napisał list do swojej ukochanej, który podpisał: „Od Twojego Walentego” I tak kult Św. Walentego zaczął się rozprzestrzeniać. Wzmianki o nim znaleźć można miedzy innymi w „Hamlecie” Williama Shekespearea. Kartki z podpisem „Twój Walenty” zaczęto drukować w połowie XVIII w Anglii, a już za chwilę rozwinęła się ich masowa produkcja.

Zastanawiam się dlaczego my Polacy tak bezkrytycznie i w pełnym biegu kupiliśmy to całe walentynkowe święto. Przecież tak naprawdę nijak to się nie wpisuje w naszą tradycję. Nota bene, nasz Św. Walenty był patronem chorych i opiekunem w czasie zarazy. Gdzież tu zatem analogia?


Kochani, przecież my od jakichś 2000 lat mamy swoje starosłowiańskie  Święto Zakochanych…Noc zwiastującą  początek lata…
Noc Świętojańska ( Noc Kupały, Sobótka) obchodzona przeważnie z 23 na 24 czerwca (najkrótsza noc w roku), związana z letnim przesileniem Słońca. W tradycji słowiańskiej święto wody i ognia, miłości i płodności, Słońca i Księżyca, młodości i radości. Zwyczaje i obrzędy kultywowane w Noc Kupały, miały na celu zapewnienie zdrowia i urodzaju. W tym dniu dokonywano oczyszczenia, skacząc przez ognisko czy dokonując obrzędu kąpieli. Młode dziewczęta plotły wianki z kwiatów i czarodziejskich ziół     ( bylicy, szałwii, łopianu, dziewanny, ruty i dziurawca), a następnie wpinały w nie płonące łuczywo i rzucały na wodę. Ze śpiewem i tańcem powierzały je falom rzek i strumieni. Chłopcy za wszelką cenę usiłowali je wyłowić. Dziewczęta wróżyły sobie o zamążpójściu. Ważne było, aby wianek wyłowił samotny chłopak, w przeciwnym razie pannie wróżono, że nie znajdzie miłości przez kolejny rok. Podobnie chłopak, jak nie złowi wianka, to też będzie samotny. Młode pary „spacerowały” po lesie w poszukiwaniu kwiatu paproci, który podobno zakwita raz w roku, a odnalezienie go wróżyło szczęście. Tańczono, śpiewano, uprawiano zaloty do białego rana. 

Moim skromnym zdaniem, takie świętowanie ma jakiś taki głębszy wymiar i nie chcę nawet tworzyć porównań z  nachalnymi, napuszonymi, skomercjalizowanymi Walentynkami. Sztuczny twór naszej współczesności, ot co…
Czasami bywa, że gdzieniegdzie organizowane są imprezy z okazji Nocy Kupały, warto w nich uczestniczyć. Dla mnie jest to za każdym razem piękne, radosne przeżycie. A i czas jakby ciekawszy, bo zaczyna się lato, ciepłe dni i noce, a dookoła wszystko kwitnie i cieszy oczy kolorami tęczy.  Aaaa…i  za moment wyczekiwanie przez kazdego wakacje. Hmm…Sama radość!!!
Młode pokolenie może odnowić tradycję Nocy Świętojańskiej, trzeba tylko zacząć świętować, nic więcej…


poniedziałek, 10 lutego 2014

LIFE AFTER LIFE...


...life after life...


Od wielu lat ludzie badają wszelkie doniesienia na temat śmierci klinicznej. Jednak wartość tych doniesień jest ograniczona, bo mimo wszystko „kliniczni” nie umierają trwale, wracają do życia, nigdy nie przekroczyli pewnego punktu i tak naprawdę nie wiedzą, co jest poza nim … 


Z zaciekawieniem obejrzałam film dokumentalny „Life after life” (Życie po życiu) – jest tutaj
Daje wiele do myślenia, ale… komentarz zostawiam Tobie.

Stworzyłam listę pięknych i ciekawych, godnych obejrzenia filmów fabularnych o tematyce „Życia po życiu” Może zechcesz dodać do niej tytuły z Twojej osobistej szuflady. Zapraszam


SERCA  I  DUSZE – Heard and Souls – Ron Underwood


Czwórka ludzi – Harrison (Charles Grodin), Penny (A. Woodard), Julia (Kyra Sedgwick) i Milo (Tom Sizemore) – ginie w wypadku autobusu, lecz nie trafiają w zaświaty. Ich dusze zostają związane z Thomasem (Robert Downey Jr.), który urodził się w chwili ich śmierci. Po latach pojawia się duch kierowcy autobusu, który oznajmia, że są potrzebni w niebie. Okazuje się, że mieli wykorzystać te 30 lat, by załatwić niedokończone sprawy. Dostają od kierowcy trochę czasu, by to naprawić. Każdy duch kolejno zdobywa władzę nad ciałem Thomasa, a to w konsekwencji prowadzi do wielu zabawnych sytuacji i nieporozumień, które Thomas musi później wyjaśniać…

UWIERZ  W  DUCHA – Ghost – Jerry Zucker



Młodzi małżonkowie, Sam (Patrick Swayze) i Molly (Demi Moore) są zgodną i kochającą się parą. Pewnego dnia Sam zostaje zastrzelony na ulicy. Będąc już duchem, przekonuje się, że jego zabójstwo nie było przypadkowe, a ukochanej grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Za wszelką cenę próbuje ostrzec żonę.  W tym celu nawiązuje kontakt ze spirytystką Odą Brown (Whoopi Goldberg) Szalona Oda, początkowo niechętna zaprzyjaźnia się z duchem sama i robi wszystko, aby uratować jego ukochaną żonę…

MIĘDZY  PIEKŁEM  A  NIEBEM – What Dreams May Come – Vincent Ward




Podczas wakacji w malowniczej Szwajcarii Chris Nielsen poznaje piękną Annie. Oboje zakochują się w sobie i wkrótce pobierają się. W kilka lat później szczęśliwe małżeństwo dopada tragedia – dwójka ich dzieci ginie w wypadku samochodowym. Annie przeżywa poważny kryzys, lecz z pomocą Chrisa udaje jej się otrząsnąć po tragicznej śmierci dzieci. Oboje wciąż się kochają i zawsze mogą na siebie wzajemnie liczyć w potrzebie. Annie prowadzi własną galerię malarstwa. Chris pracuje jako lekarz, ale w wolnych chwilach pomaga żonie w jej pracy. Poza prowadzeniem galerii Annie sama maluje obrazy i ma do tego prawdziwy talent. W czasie organizowania kolejnej wystawy w jej życiu zdarza się kolejna tragedia…

LINIA  ŻYCIA – Flatliners – Joel Schumacher



Grupka studentów medycyny podejmuje wyzwanie, postanawiają przekonać się, co dzieje się z człowiekiem po śmierci. Ma im w tym pomóc naukowe podejście. W tym celu przygotowują specjalną salę z wyposażeniem reanimacyjnym. Następnie po kolei, przy pomocy leków, wprowadzają się w stan śmierci. Dla każdego z nich jest to zupełnie inne osobiste doświadczenie, które ma jednak wspólną cechę, wyciąga z zakamarków pamięci głęboko ukryte zdarzenia sprzed lat…

NOSTALGIA  ANIOŁA – Peter Jackson



Susie Salmon zostaje brutalnie zgwałcona i zamordowana przez swojego sąsiada. To, co dzieje się po jej śmierci, obserwuje z nieba. Spoglądając w dół snuje głosem czternastolatki koszmarną powieść, pełną nadziei. Przez długie tygodnie po swojej śmierci Susie obserwuje życie, które toczy się już bez niej. Przysłuchuje się pogłoskom na temat swojego zniknięcia, współczuje rodzicom, którzy ciągle wierzą, że córka się odnajdzie. Susie obserwuje, jak ten, który ją zamordował zaciera ślady zbrodni…


TYTUŁY ZASUGEROWANE W WASZYCH KOMENTARZACH:


PRZEBUDZENIE - AVAKE – Joby Harold



Clay (Hayden Christensen) wiedzie szczęśliwe życie. Ma piękną narzeczoną (Jessica Alba), dobrą pracę i dużo pieniędzy. Pewnego dnia dowiaduje się, że cierpi na nieuleczalną chorobę serca. Może go uratować jedynie przeszczep. Po szybkim ślubie z Sam okazuje się, że znaleziono dla niego nowe serce. Kiedy operacja się zaczyna, Clay odkrywa, że nie został uśpiony. Widzi, słyszy i czuje, jednak nic nie może zrobić, gdyż jest sparaliżowany. Z przerażeniem odkrywa, że jego los już został przesądzony. Wydaje się, że jedyną osobą, na którą może liczyć, jest jego żona... 


SZÓSTY ZMYSŁ – THE SIXTH SENSE -  M. Night Shyamalan



Do domu mieszkającego w Filadelfii psychiatry, dr. Malcolma Crowe (Bruce Willis) i jego żony Anny (Olivia Williams) włamuje się niezrównoważony psychicznie pacjent Vincent Gray (Donnie Wahlberg), który oskarża doktora o to, że nie potrafił udzielić mu pomocy. Strzela do niego, po czym odbiera sobie życie... Malcolm powoli dochodzi do siebie po zamachu na jego życie. Jego uwagę zwraca przypadek Cole'a  Seara (Haley Joel Osment), ośmioletniego syna samotnie wychowywanego przez matkę, Lynn (Toni Collette). Cole jest niezwykle jak na swój wiek rozwinięty, ma obsesję na punkcie żołnierzyków i cierpi z powodu rozwodu rodziców. Ku swemu zdumieniu Malcolm odkrywa, że chłopiec posiadł tzw. "szósty zmysł", potrafi wyobrazić sobie, co zdarzyło się w danym miejscu przed wielu laty, a także widzi i słyszy umarłych.