Zaopatrzyłam się w odpowiednie na tą okazję gadżety, którymi pospiesznie obdarowałam swoich najbliższych.
Wracając wieczorową porą do domu, co krok wpadałam na zakochane,
wpatrzone w siebie pary młodych ludzi, z takimi czy innymi
walentynkowymi podarunkami w dłoniach. Z troską pomyślałam: - Całe szczęście,
ze pogoda w miarę znośna i mróz jakoś nie dokazuje, mimo że to przecież luty...
Corocznie jednak prześladuje mnie myśl, ze coś gubimy
bezpowrotnie. Coś nam umyka, odchodzi do lamusa…A to całe walentynkowe
zamieszanie to najzwyklejszy, komercyjny kicz…
„…Św. Walenty był biskupem w starożytnym Rzymie, lekarzem
i męczennikiem za wiarę, straconym 14 lutego 269 r. Podobno Walenty złamał
rozkaz cesarza i pobłogosławił śluby młodych legionistów, którym nie wolno było
zakładać rodzin. Został za to wtrącony do więzienia, gdzie zakochał się w
niewidomej córce strażnika. Legenda głosi, że pod wpływem tej miłości
dziewczyna odzyskała wzrok. W przeddzień
egzekucji Walenty napisał list do swojej ukochanej, który podpisał: „Od Twojego
Walentego” I tak kult Św. Walentego zaczął się rozprzestrzeniać. Wzmianki o nim
znaleźć można miedzy innymi w „Hamlecie” Williama Shekespearea. Kartki z
podpisem „Twój Walenty” zaczęto drukować w połowie XVIII w Anglii, a już za
chwilę rozwinęła się ich masowa produkcja.
Zastanawiam się dlaczego my Polacy tak bezkrytycznie i w pełnym
biegu kupiliśmy to całe walentynkowe święto. Przecież tak naprawdę nijak to się
nie wpisuje w naszą tradycję. Nota bene, nasz Św. Walenty był patronem chorych
i opiekunem w czasie zarazy. Gdzież tu zatem analogia?
Kochani, przecież my od jakichś 2000 lat mamy swoje
starosłowiańskie Święto Zakochanych…Noc
zwiastującą początek lata…
Noc Świętojańska ( Noc Kupały, Sobótka) obchodzona
przeważnie z 23 na 24 czerwca (najkrótsza noc w roku), związana z letnim
przesileniem Słońca. W tradycji słowiańskiej święto wody i ognia, miłości i
płodności, Słońca i Księżyca, młodości i radości. Zwyczaje i obrzędy
kultywowane w Noc Kupały, miały na celu zapewnienie zdrowia i urodzaju. W tym
dniu dokonywano oczyszczenia, skacząc przez ognisko czy dokonując obrzędu kąpieli.
Młode dziewczęta plotły wianki z kwiatów i czarodziejskich ziół ( bylicy,
szałwii, łopianu, dziewanny, ruty i dziurawca), a następnie wpinały w nie
płonące łuczywo i rzucały na wodę. Ze śpiewem i tańcem powierzały je falom rzek
i strumieni. Chłopcy za wszelką cenę usiłowali je wyłowić. Dziewczęta wróżyły
sobie o zamążpójściu. Ważne było, aby wianek wyłowił samotny chłopak, w
przeciwnym razie pannie wróżono, że nie znajdzie miłości przez kolejny rok. Podobnie
chłopak, jak nie złowi wianka, to też będzie samotny. Młode pary „spacerowały”
po lesie w poszukiwaniu kwiatu paproci, który podobno zakwita raz w roku, a
odnalezienie go wróżyło szczęście. Tańczono, śpiewano, uprawiano zaloty do
białego rana.
Moim skromnym zdaniem, takie świętowanie ma jakiś taki
głębszy wymiar i nie chcę nawet tworzyć porównań z nachalnymi, napuszonymi, skomercjalizowanymi
Walentynkami. Sztuczny twór naszej współczesności, ot co…
Czasami bywa, że gdzieniegdzie organizowane są imprezy z
okazji Nocy Kupały, warto w nich uczestniczyć. Dla mnie jest to za każdym razem
piękne, radosne przeżycie. A i czas jakby ciekawszy, bo zaczyna się lato,
ciepłe dni i noce, a dookoła wszystko kwitnie i cieszy oczy kolorami tęczy. Aaaa…i za moment wyczekiwanie przez kazdego wakacje. Hmm…Sama radość!!!
Młode pokolenie może odnowić tradycję Nocy
Świętojańskiej, trzeba tylko zacząć świętować, nic więcej…
A ja jakoś jestem bardzo odporna wobec tego swięta, nie żebym torpedowała, czy coś takiego, ale trochę mnie ten komercjonalizm i wrzawa wokół niego meczy, choc co terz nie jest komercyjne! idąc moja logika wypadałoby i Bożego Narodzenia nie obchodzić:) pozdrawiam cieplutko i mam nadzieję, że walentynki milo minęły :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko, właśnie o tym pisałam. Komercjalizm potrafi "wysadzić w powietrze" każdą, nawet najbardziej osobiście celebrowaną imprezę, uroczystość, święto...Jedno jest pewne, nie musimy się na to godzić, a już na pewno nie mamy obowiązku w tym komercjalnym szale uczestniczyć. Pozdrawiam prawie wiosennie
UsuńKiedys w podobnym klimacie pisałam o skomercializowaniu Mikołajek i świąt Bożego Narodzenia. Komercyjna wrzawa zaczyna się już - żenująco - po święcie zmarłych. uczę tej odporności swego syna, zeby komercyjny kicz, jak sie słusznie wyraziłaś nie przeslonił mu istoty świąt. I chyba z dobrym skutkiem:) Nie dajmy sie zwariować :) Pozdrawiam bardzo wiosennie, zwłaszcza, że u mnie tej zimy nie było ani krzty śniegu :)
Usuńmasz rację, trzeba zacząć po prostu świętować po naszemu i nie dać się wciągać w obce tradycje. w związku z tym muszę sobie dobrze zapamiętać i 23 czerwca cos na ten temat napisać :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :D
Cieszę się, że nie tylko ja podzielam taki punkt widzenia. "Noc Świętojańska" - to nawet brzmi piękniej ... :) Pozdrawiam
UsuńCo z tą komercją? Czy na walentynki koniecznie trzeba kupić coś w sklepie? Totalna bzdura i brak wyobraźni. A gdzie własna kreatywność?
OdpowiedzUsuńNie do konca chodziło mi o kupowanie walentynkowych gadżetów, raczej o poddawanie się obcym tradycjom, mimo ze mamy rodzime rownie piekne. Pozdrawiam
UsuńDla mnie te całe walentynki to zwykła dziecinada i przereklamowane "święto" Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA może by tak przeciągnąć te czułości na całość? czyli jak najdłużej- bo w wieczną miłość raczej nie wierzę.:))))) ps.zarabiać można na każdej głupocie.
OdpowiedzUsuńKochana- a może dałoby się wyłączyć kodowanie ? to trochę utrudnia pisanie komentarzy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWyłączyć kodowanie??? Heh... ,a jak to zrobić???
UsuńKodowanie wyłączone :)
UsuńBrawo!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń