Pewien ortodoksyjny Żyd zjawił się na ulicach Jerozolimy z ptasią kupą na prawym ramieniu.
Jako, że był to dzień szabatni, nie wolno mu było wykonywać pracy w jakiejkolwiek formie. Owy Żyd wypełnia prawo, więc ptasia kupa wędruje z nim przez cały świąteczny dzionek.
Mało tego, przeszywa go swoista duma...
Przecież współbracia będą pełni podziwu, gdyż w widoczny sposób doskonale wypełnia prawo. Być może tę kupę nosi już od dłuższego czasu, na pokaz...
Dla mnie jest to tak absurdalne, że aż śmieszne. To jest rodzaj niewoli. (Zaznaczam, że jest to moja subiektywna ocena) Żydzi jak wiadomo wiodą prym w wymyślaniu co rusz to nowych praw na kanwie i tak sporej liczby 613 przykazań.
Wierzą, że aby otrzymywać błogosławieństwo z nieba, trzeba coś zrobić, trzeba się postarać. Ja muszę to...muszę tamto...muszę... muszę... muszę....Nie wolno mi tego... tamtego....
Jednak starotestamentowe przymierze prawa nie jest już aktualne, gdyż mamy wolność w Jezusie.... Po prostu wierz, a błogosławieństwo będzie z Tobą.
Jeśli jesteś prawdziwie wolna, spróbuj odejść od Jezusa. Jeśli nie potrafisz, jeśli nie możesz – masz na ramieniu taką samą kupę, jak ów Żyd w szabas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
Asmo, moja wolność jest właśnie w Jezusie, teraz jestem prawdziwie wolna. Niczego nie muszę, natomiast wiele mogę...
UsuńPozdrawiam :)
Asmo zauważa to, co ja też widzę: że w tej "wolności" nie można uczynić pewnej rzeczy. Trzeba uznać swoją rolę sługi, no i przede wszystkim nie da się odejść. Świat jest tutaj zerojedynkowy - "ze mną lub przeciwko mnie". W świecie ludzkim taka relacja zostałaby określona jako wybitnie toksyczna.
UsuńZresztą ... gdy przyglądam się wiernym to zauważam, że ludzi przyzwyczajonych do relacji toksycznych jest w zbiorowiskach kultowych więcej niż na zwykłym, przypadkowym zebraniu. Mogę oczywiście mylić się co do statystyki, bo takich badań obiektywnie nie zrobiłam. Pozdrawiam :)
Olimpio:
UsuńWiem, wiem, właśnie mnie jeden też przekonuje, że niewolnictwo to wolność. Tk się zastanawiam, czy to nie jest jakaś choroba z tą zmianą definicji słowa „wolność”... Jeśli uzależnienie od Jezusa jest wolnością, to również alkoholika można uznać za człowieka w pełni wolnego.
Pozdrawiam ;)
Asmo, wiesz...w sumie to lubię agresywnych ateistów...Paradoksem jest to, że im bardziej ktoś staje się biblijnie wierzącym, tym bardziej religijnym ludziom wygląda na ateistę. Heh...Zasadniczo jednym z pierwszych określeń, jakim byli nazywani pierwsi chrześcijanie było słowo "ateiści" Jest to ogólnie dostępna wiedza, jaką znajdziemy w dokumentach rzymskich. Czytamy w nich, że najczęściej skazywali oni chrześcijan na śmierć za przestępsto, określane w wyroku jako "ateisti- ateiści" Dlaczego rzymianie skazywali pierwszych chrześcijan? Ponieważ nie chcieli oddawać czci Bogu w sposób religijny...
UsuńTam, gdzie wkrada się religia, kończy się prawdziwa relacja z Bogiem. Pierwsi chrześcijanie nie mieli żadnych zewnętrznych obrzędów, oraz żadnych widocznych,zewnętrznych struktur, wewnatrz tej grupy nie było hierarchii. Nic ich nie ograniczało, mieli wolność w Chrystusie.
Co do alkoholików...cóż...wszystko nam wolno, ale nie wszystko działa na naszą korzyść...Bo czyż nie zniewala wszystko to, co nas zabija???
Pozdrawiam :)
To w jaki sposób nazywano kiedyś innowierców, w tym chrześcijan, nie ma żadnego znaczenia, co do dzisiejszego rozumienia tego słowa. Dziś ateizm wyklucza możliwość istnienia nie tylko bogów ale wszelkich istot niematerialnych i sprawczych. Owo wykluczenia istnienia takich bytów jest trudniejsze do podważenia niż wiara w dowolnego Boga. Podkreślam to „podważenia”, aby nie mylić z udowodnieniem, bo udowodnić nieistnienia czegoś/kogoś jest logicznie i praktycznie niemożliwe.
UsuńDla mnie nie ma żadnego znaczenia czy dana religia jest bardziej rytualna czy mniej, każda opiera się na domniemaniu, że coś jest, coś, czego w żaden sposób nie do się określić, ani tym bardziej dowieść. Czy to jest Kościół zielonoświątkowy, czy katolicki, czy jakikolwiek inny, dla mnie to nie problem, ba! nie mam nic przeciw ich istnieniu. Problem zaczyna się wtedy, gdy te Kościoły próbują udowodnić swoją wyższość nie tylko nad innymi Kościołami, ale i nad wszystkimi innymi ideologiami, w dodatku odporne na wszelkie logiczne argumenty. Znasz bajkę A. Mickiewicza „Strzyżono, golono”? Wierny przypomina tę żonę, która topiona w studni i tak pokaże palcami nożyczki – strzyżono.
Pozdrawiam ;)
Zadziwia mnie Twój upór w wynajdywaniu problemów w religiach, które Cię nie dotyczą... Niektórzy chodzą sobie z kupą na ramieniu, inni biegają co jakiś czas do swojego kościoła na modły, a każdy wierzy, że w ten właśnie sposób ma najlepszy kontakt z Bogiem, a reszta to frajerzy, którym się tak tylko wydaje.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą judaizm ze względu na konstrukcje jest ciekawą religią, ze względu na to, że w jakimś punkcie sposób postępowania góruje nad wiarą. Ten pierwszy zaś jest tematem ciągłych dyskusji rabinów.
No właśnie, religie które mnie nie dotyczą... a jednak interesuje mnie niebywale takie właśnie podejście do wiary i Boga. Narzucają sobie ograniczenia, które tak naprawdę niczego konstruktywnego do ich życia nie wnoszą. A może mnie się tylko wydaje, że nie wnoszą...
UsuńPozdrawiam :)
Każda religia narzuca ograniczenia.
Usuń@Radku...no właśnie - Każda RELIGIA narzuca ograniczenia. Pierwotne chrześcijanstwo zostało wypchniete przez rózne nurty religijne. Ja osobiście tak w 100% nie odnajduję się w żadnej grupie religijnej. Najistotniejsza jest dla mnie relacja z Bogiem. Przyjęłam zbawienie z Łaski przez wiarę i wolna jestem od wszystkich zewnetrznych obrzędów, struktur, hierarchii, które do tej relacji niczego ważnego, istotnego nie wnoszą. Mało tego, one jedynie przysłaniają i zafałszowują obraz Boga, a relację czynią powierzchowną.
UsuńPozdrawiam :)
Ostatnio odkryłem, że pojęcie "fałszowanie obrazu Boga" jest logicznie sprzeczne, bo wszystkie Jego obrazy pochodzą z ludzkich wyobrażeń, więc coś takiego jak "obraz Boga" nie istnieje. Bardziej mnie więc zaczęły interesować przyczyny dla których ten obraz jest taki, a nie inny.
UsuńNo i tu się z Tobą zgadzam, jednak pisząc o fałszowaniu obrazu Boga miałam raczej na myśli to wszystko, co związane jest nie tyle z Jego wyglądem zewnetrznym, ale z tym jaki naprawdę jest w relacji z ludźmi. Kim jest dla nas, w jaki sposób nas postrzega, czego oczekuje. Każda religia wypacza nasze o nim wyobrażenia, czyniąc z Niego gromowładnego tyrana, który będzie nas rozliczał z naszych potknięć. Ale...ale gdy się postaramy, gdy odmówimy kilka zrowasiek, udamy się na pielgrzymkę do miejsca kultu, gdy spedzimy długie godziny na klepaniu czegoś tam, gdy zakreślimy znak krzyża przy każdej napotkanej kapliczce, gdy gorliwie będziemy się starali wypełniac dekalog, wtedy On spojrzy na nas łaskawym okiem, gdyż nasze zasługi to coś, czym możemy zjednac sobie Jego przychylność...To jest własnie ten zafałszowany "obraz" Boga. W taki nieprawdziwy sposób Go postrzegamy, ponieważ nie znamy Jezusa, który objawił nam całą prawdę O Bogu, która nijak ma się do naszych religijnych wyobrażeń.
UsuńSerdecznosci :)
nie każda... są religie z bogami, którzy mają ważniejsze sprawy na głowie, niż rozliczanie ludzi z ich potknięć... bogów rozliczających wymyślili ludzie mający neurotyczną potrzebę kontrolowania innych ludzi i potrzebowali podpórki legitymizującej uprawnienia do tej kontroli...
Usuńtak sobie myślę /a raczej fantazjuję/, że byłoby ciekawie, gdyby Jezus poszedłby w swoim nauczaniu krok, spory zresztą, dalej negując rozliczanie drogą negacji istnienia osobowej instancji zdolnej do tego rozliczania... ja na ten pomysł wpadłem już jako dziesięciolatek, więc czemu on miałby na to nie wpaść?... tylko obawiam się, że w tamtych uwarunkowaniach kulturowych takie nauczanie byłoby dla ludzi nie do przyjęcia... niewykluczone jest też, że tego właśnie nauczał, tylko używał języka metafor stosownego do tych uwarunkowań...
a z metaforami różnie bywa, niejeden bierze je dosłownie... tak było np. z hipopotamami, ktoś się zapuścił w górę Nilu, zobaczył te przemiłe /a de facto mało sympatyczne w bliższym kontakcie/ zwierzaczki i potem opowiedział w domu o spotkaniu z jakimś diabelskim smokiem... co ma na przykład odbicie w języku rosyjskim, w którym hipopotam to "bjegjemot" /Behemoth/...
p.jzns :)...
przykład żydowskiej ortodoksji nie wydaje mi się zbyt trafny, bo twórcy Tory /rozumianej jako umowę z ich Bogiem/ stworzyli też Talmud, instrukcję, zbiór tricków, jak tą umowę omijać, naginać i łamać tak, aby jej nie łamać... nie sądzę więc, by tak łatwo było spotkać podczas szabasu ortodoksyjnego Żyda z ptasią kupą na ramieniu...
OdpowiedzUsuńo wiele ciekawszy, do tego oparty na realiach, wydaje się casus pewnej odmiany muzułmańskich kobiet, dla których burka, mimo że przymusowo noszona, jest instrumentem realizacji własnej wolności...
ogólnie rzecz biorąc, to temat dotyczy ludzi, którzy boją się wolności i wzięcia odpowiedzialności za swoje życie, którzy podłączają się do jakiegoś stada /np. grupy wyznaniowej/ i jego zasady bezkrytycznie przyjmują jako swoje... i faktycznie można by rzec, że są wolni... wolni od myślenia, od wątpliwości, a na to miejsce mają wiarę, która powoduje, że ktoś decyduje za nich, organizuje im życie, a słowo "chcę" jest im kompletnie obce, nieznane...
p.jzns :)...
Nie powiedziałabym, że Talmud jest zbiorem trików, jak omijać umowę z Bogiem... Mnie się wydaje, że jest raczej wynikiem tworzenia co rusz to nowych obwarowań, aby tej umowy broń Boże nie naruszyć...
UsuńPozdrawiam :)
okay, nie ma co się spierać o ten Talmud, skoro inaczej go postrzegamy, bo chyba mamy zgodność, że jest to jakaś dodatkowa upierdliwość dla wyznawców judaizmu, obojętnie, czy jest to zbiór dodatkowych zasad, czy poradnik jak tworzyć wyjątki od zasad...
Usuńzostawmy to jednak, bo podałaś ortodoksyjny judaizm jedynie jako przykład jeden z wielu, a Twój tekst traktuje o czymś ogólniejszym, tak mi się przynajmniej wydaje... powyżej na forum Radku napisał:
"Każda religia narzuca ograniczenia"
ja się z nim zgadzam, rozwinę to najwyżej, że mogą to być różne ograniczenia, np. konieczność odbywania pewnych rytuałów, zasady zachowania, funkcjonowania w świecie, a także pewien sposób postrzegania tego świata... zacytuję przy okazji coś jeszcze:
"Zasadą małżeństwa jest jego nierozerwalność"
zapytaj mnie skąd to wziąłem, to odpowiem, że znalazłem to na stronie kz.pl, pierwsze z brzegu, co mi wlazło w oczy...
nie da się zaprzeczyć, że jest to jakieś ograniczenie wolności...
jedyne, co można omówić, to bawić się w porównywanie, która religia bardziej ogranicza wolność, a która mniej... oczywiście będzie to szacowanie z punktu widzenia obserwatora... sam wyznawca postrzega to inaczej, dla niego klatka jest całym światem, więc czuje się wolny...
aczkolwiek bywa też tak, że pewne pręty tej klatki mogą go uwierać, wtedy dopiero je zauważa i potem bywa rozmaicie: albo pewne zasady odrzuca i wyznaje własną wersję swojej religii, albo wręcz przemontowuje mu się cały światopogląd, albo /jeśli ma osobowość masochistyczną/ po prostu się męczy... ale to już są kwestie wykraczające poza temat...
serdeczności :)...
@PKanalia
UsuńOczywiście, jak najbardziej zgadzam się z Tobą i Radkiem, że religia (jaka by ona nie była) narzuca rozmaite ograniczenia. Dlatego na obecną chwilę nie ma dla mnie kościoła, który spełniałby moje wymagania. KZ też tych wymagań w 100% nie wypełnia. Ja to widzę, widzę właśnie owe ograniczenia. Nic na to nie poradzę, ale dla mnie wzorcem wiary są pierwsi chrześcijanie, o których czytamy w Dziejach Apostolskich. Tam nie było zewnetrznych obrzędów, struktur ani hierarchii. Tam była prawdziwa relacja z Bogiem. Przyjęli zbawienie z łaski przez wiarę i żyli w wolności w Jezusie. Każda religia ogranicza wolność... Dlatego pozbycie się tego całego blichtru zewnętrznego, sprawia że relacja z Bogiem staje się więzią z Nim, czymś namacalnym i w każdej dziedzinie życia Boże błogosławiństwo ściga Cię...Czujesz, że On nieustannie Ci towarzyszy i prostuje wszystko, co czasami spieprzysz.
Serdeczności :)
@Olimpia...
Usuńmoże niegłupim pomysłem jest sięgnięcie głębiej, niż szukanie kościoła /sanghi, zboru, czy jak to tam zwać/, który zaspokajałby potrzebę "przynależności gdzieś", która de facto jest tylko tworem umysłu, mającym swoje źródło w lęku?... co oczywiście nie oznacza, by przestać świetnie się bawić przebywaniem w takiej, czy innej zbiorowości, skoro sprawia nam to frajdę...
happy new day :)...
@PKanalia
UsuńJa nie wiem czy przynależność do kościoła jest spowodowana lękiem...Dla mnie jest to raczej relacja z ludźmi wierzącymi podobnie jak ja. Mam potrzebę spotkań z nimi, rozmów na temat wersetów biblijnych, mam potrzebę wspólnoty przeżywania wieczerzy pańskiej, mam potrzebę obecności w ich duchowym życiu, mam potrzebę odkrywania i poznawania. Mam potrzebę słuchania Bożego Słowa, gdyż to przecież buduje mnie wewnętrznie. Człowiek jest tak skonstruowany, że potrzebuje przebywania w społeczności. Ja tę społeczność staram się wybierać sama, wartościuję według wiary i relacji z Bogiem.
Miłego wieczoru :)
@Olimpia...
Usuńnie odbieraj proszę moich słów osobiście, bo było to raczej spostrzeżenie natury ogólnej, zaś do stawiania centralnie Tobie diagnozy na tym właśnie poziomie mam za mało danych...
z drugiej strony jednak intuicyjnie czuję, że nie jesteś wcale tak daleko od tego... o co tak naprawdę chodzi...
to jest dość ciekawa sytuacja, bo mój światopogląd, moje pojmowanie rzeczywistości wydaje się być dalekie o lata świetlne od Twojego... nie wyznaję niczego, co można by nazwać "religią", nie wierzę też w istnienie żadnego boga /nie każda religia zresztą zawiera w sobie taką wiarę/, mój krąg pojęć i słów używanych do ich nazywania wydaje się być kompletnie odmienny od Twojego.. faktycznie można by to uznać za przeszkodę nie do przeskoczenia, by się "dogadać", ale gdy odszyfruję to, co mówisz/piszesz to ta przeszkoda okazuje się nie być aż taka istotna...
na przykład "wolność w Jezusie" to dla mnie czysta abstrakcja, gdy próbuję brać to dosłownie, ale gdy potraktuję tą zbitkę słów jako metaforę pewnego stanu umysłu, to staje się ona, jej znaczenie, dość klarowna...
mnóstwo ludzi pojmuje religię /lub szerzej mówiąc: system światopoglądowy/ jak pewien zbiór schematów funkcjonowania, często do do tego zawężając ten system do moralności... takie podejście ma pewien sens praktyczny, ale nie zmienia to faktu, że ów zbiór schematów jest jedynie czymś na doczepkę, efektem ubocznym... skrajny przykład to ów Żyd, o którym piszesz... natomiast gdy piszesz o pewnym stanie umysłu, który Ci wystarcza na miejsce jakiegoś zbiory zasad, schematów, to pomimo że nazywasz to w sposób /z mojego punktu widzenia/ "dziwaczny", to ja i tak rozumiem, a raczej intuicyjnie czuję, o co Ci chodzi... bo faktycznie jest tak, że mając umysł na pewnym poziomie, człowiek na bieżąco definiuje i jednocześnie wartościuje tak zwane "dobro" czy "zło", te schematy nie są mu potrzebne... tak swoją drogą ów stan umysłu nie musi oznaczać jakiejś wielkiej inteligencji, niemniej jednak owa inteligencja może być pomocna, lepiej jest jednak być ostrożnym z używaniem słowa "inteligencja", bo ono samo nie jest do końca klarowne znaczeniowo...
miłego wieczoru, nocy, poranka, etc, zależnie od tego, o jakiej porze to czytasz :)...
@PKanalia
Usuńhmmm...Zawsze jednak musisz komuś służyć. Może to być diabeł lub może być Bóg
Dlaczego mam wybierać manowce, skoro zielone pastwiska ma dla mnie Bóg? Powiedz mi, a jak się objawia Twoja wolność??? Czy ta wolność daje Ci pokój od wszelkiego złego?
Psalm 91:1-7
"Kto przebywa w pieczy Najwyższego
i w cieniu Wszechmocnego mieszka,
mówi do Pana: «Ucieczko moja i Twierdzo,
mój Boże, któremu ufam.
Bo On sam cię wyzwoli
z sideł myśliwego
i od zgubnego słowa.
Okryje cię swymi piórami
i schronisz się pod Jego skrzydła:
Jego wierność to puklerz i tarcza.
W nocy nie ulękniesz się strachu
ani za dnia - lecącej strzały,
ani zarazy, co idzie w mroku,
ni moru, co niszczy w południe.
Choć tysiąc padnie u twego boku,
a dziesięć tysięcy po twojej prawicy:
ciebie to nie spotka".
Serdeczności :)
@Olimpia...
Usuńnie służę nikomu, choć jednak służę...
służę sobie, innych bogów przed sobą nie mam...
czy muszę?...
kiedyś się zbuntowałem i złośliwie wstrzymałem oddech...
chyba nic z tego nie wyszło, skoro piszę te słowa...
wolny od iluzji, że ten bóg jest bogiem...
wolny od iluzji, że w ogóle istnieje...
wolny od konieczności pozbywania się tej iluzji...
wolny od konieczności pozbywania się każdej iluzji...
bo skoro wiem, że iluzja to iluzja, to po co z nią walczyć?...
zresztą niektóre iluzje bywają bardzo przyjemne...
a te niemiłe znikają jakoś same...
nie obchodzą mnie, więc nie wnikam w to, jak one to robią...
aha, jeszcze ten pokój od złego...
nie tworzę złego, więc już mam pokój...
...
aha, jeszcze bonus:
https://youtu.be/ERWhA3gOChI
https://youtu.be/13GoFs5K2ZQ
...
serdeczności :)...
Zadziwia mnie ich upartość starotestamentowa. Widocznie Bóg w ten sposób ciągle ich prowadzi przez pustynię, a oni i tak nigdy nie znajdą ziemi obiecanej. Ani za 40 ani za 400 ani za 4000 lat. I, tak, to co muszę, to WIERZYĆ :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńdokładnie tak jest, kiedyś z Olimpią o tym rozmawialiśmy... istotą judaizmu jest gonienie króliczka, ale tak, żeby go nie dogonić... ale istnieje też odmiana judaizmu, zwana "reformowaną", która już to odkryła i nie goni żadnych króliczków, ogranicza się jedynie do życia według zasad, mocno poluzowanych zresztą w stosunku do oryginału...
Usuńp.jzns :)...
Widocznie Ci niezreformowani ciągle mają duszę i myślenie niewolnika i boją się pójść za Jozue tam, gdzie Bóg chce ich widzieć.
Usuń@Bożenko, Żydzi strasznie się pogubili właśnie w religijności, którą Pan Jezus nieustannie im wytykał. Oni dzisiaj w sumie nie mają kasty kapłańskiej, więc funkcjonuje tam Rabiniczne Magisterium. Rabini się zbierają i ustalają, co w Piśmie należy przeinterpretować, a Bóg musi słuchać i tyle. (heh...coś na wzór KK)
UsuńOszaleli na punkcie Bożych przykazań, chociaż tak naprawdę 400 spośród ich 613 nie są możliwe do realizacji, do wypełnienia, gdyż ściśle związane są ze Światynią Jerozolimską, a świątyni jak wiadomo już nie ma. Została im ściana płaczu...Nie uwierzyli w Jezusa jako Mesjasza, więc tym samym nie spostrzegli, że owa świątynia ma teraz inny, duchowy wymiar, bo ta z kamieni do niczego nie jest już potrzebna. Bóg teraz (w nowym przymierzu) nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką, On mieszka w świątyniach naszych ciał, mieszka w każdym z wierzących w dzieło Jezusa na krzyżu.
A Żydzi...cóż... "Kto nie ma syna, nie ma Ojca"
Pismo mówi, że i oni dojdą do poznania, w sumie z każdym dniem dochodzą. Żydów Mesjańskich przybywa...więc...powtórne przyjście Pana Jezusa coraz bardziej się przybliża. Amen!
Pozdrawiam :)
Ciężko mi jednoznacznie określić czy to o czym piszesz należy włożyć do worka z napisem wolność czy niewola.
OdpowiedzUsuńMi wystarcza to wszystko co wynika z Dekalogu, by w miarę możliwości być dobrym człowiekiem. Ale jeśli są ludzie potrzebujący więcej wskazówek jak żyć, to ich sprawa. Ważne jest chyba to, by ostatecznie zaliczać się do kategorii co najmniej ,,w miarę dobrych" niż złych osób.
Pozdrawiam!
Hmmm...ale dekalog, to prawo, a my teraz mamy przymierze łaski...Nie jesteś w stanie wypełnić wszystkich przykazań Dekalogu, wcześniej czy później potkniesz się, a więc zgrzeszysz. A dla grzesznika wyrok brzmi: Śmierć! Dlatego zostaw ten dekalog i przyjmij niezasłużone zbawienie z Łaski. Uwierz, że Jezus za Ciebie zapłacił wysoką cenę i to On będzie ciebie zmieniał na lepsze. Twoje starania to jedynie marne starania. Niczego od siebie nie możesz dołożyć, dodać, gdyż Jego dzieło na krzyżu było doskonałe i wystarczające. Ty nie zasłuzyłes, a jednak On Ciebie uwolnił, więc żyj tą wolnością.
UsuńPozdrawiam :)
W tym momencie dochodzę do pewnego rodzaju ściany. Moje horyzonty związane z wiarą jeszcze są dość mocno zawężone, ograniczone tym, co kiedyś mi powiedziano, co przeczytałem. Pewnie minie jeszcze sporo czasu, nim spojrzę szerszej na wszystko co z religią się wiąże. Pewne rzeczy nadal są dla mnie dość zagadkowe, nie do końca jasne może nawet.
UsuńNa razie mam może ze trzy swoje obrazy, więc nie za bardzo jest co pokazywać. Jeszcze się zastanawiam czy iść w kierunku malowania czy może jednak nie.
Pozdrawiam!
Mnie nie chodzi o religię...Ja raczej mówię o relacji z Bogiem, takiej osobistej, nieustającej więzi. Co do obrazów, po prostu się pochwal. Czasami drugi człowiek może dostrzec w Twoich pracach więcej piękna niż widzisz w nich Ty.
UsuńPozdrawiam :)
W takim przypadku to można uznać, że jeszcze mniej mam doświadczenia. Dopiero poznaję takiego rodzaju relację. Pewnie jeszcze minie dużo czasu nim powiem, że relacja powstała, taka poważna, trwała.
UsuńNa pewno mogę od razu powiedzieć, że na jednym z tych obrazów sporo kolorów jest. :)
Pozdrawiam!
Zapoznałam się z Twoim opisem (obok w ramce), zapoznałam się z kilkoma postami, poczytałam Twoje odp. na komentarze i uśmiechnęłam się szeroko do monitora. Witaj siostro!
OdpowiedzUsuńWitaj siostro, fajnie jest odnaleźć bratnią duszę...
UsuńSerdeczności przesyłam :)
...jeśli zgorszysz maluczkiego, lepiej byś kamień do szyi uwiązała i rzuciła się w toń ...poczytałam i odnoszę wrażenie ,że bliżej pani do szatana z którym czytam polemikę niźli do Boga który dziwną miarę ma u pani. To nie jest prawda, że można żyć bazując na przymierzu łaski...to prosta droga do śmierci bo jeśli od siebie nie wymagamy...żadne umowy nie będą obowiązywały.
OdpowiedzUsuńHmmm...To jest Twoje zdanie...
UsuńOczywiście ,że moje . Co gorsza, mogę mieć też rację. Dla mnie to bez znaczenia bo ja na tym nie tracę ale pani...pani ryzykuje wiele.
UsuńA może tak konkretniej...co ryzykuje według Ciebie???
UsuńWszystko.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam kilka pani rozmów z szatanem i jego pomocnicą. Strata czasu. wielka strata czasu. Potwierdzenie mojej wiedzy ,że nie wolno w polemikę wchodzić ze złem bo zawsze jesteśmy skazane na przegraną. Zawsze. Same jesteśmy bez szans .
OdpowiedzUsuńA kogóż to nazywa Pani szatanem i jego pomocnicą, bo nie rozumiem. Co do drugiej cześci Pani komentarza, to mój najnowszy post zawiera się właśnie w tym temacie.
UsuńPozdrawiam :)