poniedziałek, 26 grudnia 2016

Jestem pewna, że nie podoba się to także samej Marii...

Ew. Jana 1:1 „Na początku było Słowo. A Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo” Jak wiadomo, mowa, o Synu Bożym, który zawsze był u Ojca... 
Jednak Boży plan ratowania ludzkości zakładał, że Syn Boży zejdzie na Ziemię i narodzi się w ciele człowieka... 
Wielki, potężny, nieograniczony Bóg, zechciał zmieścić się w ciele człowieka... zechciał narodzić się, jak każdy z nas... 
Gdy o tym myślę, czuję wdzięczność i pokornie chylę głowę... 
Jezus przyszedł w jednym celu, przybył odnaleźć to, co zginęło, przyszedł uratować nas od konsekwencji naszych win... Zjawił się aby oddać życie za grzechy całego świata... 
Jednak nie wszyscy dostąpią zbawienia... 
Jedynie ci, którzy uwierzą w Niego, stając się Jego uczniami. 
Tylko Jezus jest drogą do Ojca... 
Tylko Jego Bóg uczynił pośrednikiem między nami, a sobą... Jan 14:6 „Ja jestem droga, prawda i żywot i nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie” 
Pamiętajmy, że Biblia nie podaje ani jednego przykładu modlitwy do kogokolwiek innego niż Bóg... 
Modlitwa do Świętych czy Marii jest grzechem... Cześć i chwała należy się tylko Bogu ( I i II przykazanie)  Maria potrzebowała tak samo Zbawiciela, jak każdy z nas, Ona też była grzeszna. Sama nawet to wyznaje mówiąc: „Wielbi dusza moja Pana Zbawiciela mego” Ew. Łukasza 1:46-47 
A już nazywanie Marii Współodkupicielką czy Królową Niebios jest bałwochwalstwem... 
Bogu nie może się to podobać... 
Jestem pewna, że nie podoba się to  także samej Marii...

środa, 21 grudnia 2016

Na życzenia czas...

Za kilka dni będziemy przeżywać czas świętowania narodzin Syna Bożego... 
Życzę wszystkim Blogowiczom, aby w wigilijny wieczór rozbrzmiewały kolędy, aby płynęły wzajemnie życzenia, żeby wersety z Pisma Św. przypominały, jaki jest prawdziwy sens świętowania. 
Życzę pięknych spotkań w gronie najbliższych przy kolacji z karpiem, pierogami, barszczem i wszystkim, co tradycyjnie gości na Waszych stołach.  
Cieszcie się wzajemnie swoją obecnością i nie zapominajcie, że Jezus urodził się, aby oddać życie za każdego z nas...
Doceńmy tę piękną miłość i sprawmy, aby w ten świąteczny czas, właśnie Jezus był najważniejszym gościem w naszych domach i sercach...




"Mario, czy Ty wiesz?" Kuba Badach


Mary, Did You Know?" - Pentatonix

niedziela, 18 grudnia 2016

Jezus przyszedł do wszystkich...

Trzeci tydzień adwentu przypomina mi, że niebawem Święta Narodzin Jezusa. 
Czasami  mam wrażenie, że sedno świąt znajduje się na dalszym planie. Ważniejsze stają się prezenty, jedzenie i biesiadowanie przy stole. 
Gdy tak się nad tym zastanawiam, to jednak wszystko to ma sens, ponieważ przeszło 2000 lat temu stało się coś istotnego. 
Stało się coś ważnego. 
I tu chyba nawet nie wypada mówić: Wyłączcie muzykę, schowajcie jedzenie do lodówki, rozejdźcie się, a prezenty wręczajcie w inne dni. 
O nie! 
My w taki własnie sposób powinniśmy świętować, ale jednocześnie musimy wiedzieć i pamiętać dzięki komu to wszystko! 
Dlatego nie  wypraszajmy jubilata, ale złóżmy mu pokłon w podzięce. 
I pamiętajmy, że Jezus przyszedł do wszystkich, do chrześcijan, niewierzących, a także do wyznawców niechrześcijańskich, którzy Go nie uznają, Jezus przyszedł także do nich. 
Ubierzmy choinkę, mimo, ze niektórzy upierają się, że ma ona pogańskie źródła, ale przecież Pismo Św. wiele razy wspomina o symbolice drzewa. Sam Chrystus jest nazywany "Korzeniem Jessego” (Rzymian 15:12). Drzewo symbolizuje również błogosławieństwa Boże, które człowiek utracił wskutek upadku. W Chrystusie zostają one przywrócone. Mało tego - drzewa stworzył Bóg, stworzył je dla nas...
W przyszłym tygodniu muszę jeszcze pobiegać za prezentami dla najbliższych. Zawsze robię to z przyjemnością, mimo ze często słyszę, iż nie są one najważniejsze, ale co ciekawe - Bóg też dał nam prezent, najcenniejszy prezent – Siebie

środa, 14 grudnia 2016

Przestali wierzyć...

Zastanawiam się często, jak to jest, ze ludzie, którzy kiedyś uwierzyli w Jezusa, długie lata żyli w wierze, teraz już przestali... Ich wiara wygasła... Wypaliła się... 
Obecnie mówią o sobie z nieskrywaną dumą JESTEM  ATEISTĄ
 I tu przychodzą mi na myśl słowa Pawła z listu do Tymoteusza 4:7, których zapewne nie będzie dane wypowiedzieć każdemu z dzisiejszych wierzących  "Dobry bój stoczyłem, 
biegu dokonałem, 
wiarę zachowałem " 
Myślę sobie, że przyczyna takiego stanu rzeczy tkwi w tym, że w obecnych czasach stawia się znak równości pomiędzy religią i wiarą w Boga, co w moim mniemaniu jest sporym nadużyciem, żeby nie powiedzieć ignorancją. Mało tego, taki sposób myślenia jest wręcz krzywdzący dla ludzi prawdziwie wierzących. 
Do jednego worka wrzuca się ludzi mających żywą wiarę i ludzi religijnych, którzy na co dzień  żyją jak im się podoba. Albo co gorsze obłudę wplatają w Słowo Boze. Religia i wiara jednak nie oznaczają przecież tego samego. Co by nie mówić, poważnym błędem ateistów jest brak odróżniania ludzkiej religijności od prawdziwej wiary w Boga. No cóż, prawda jest taka, że chrześcijaństwo w wydaniu kościoła katolickiego w oczach postronnego obserwatora odpada w przedbiegach, nie wytrzymuje krytyki. Widoczna niespójność pobożnych haseł i deklaracji z praktyką życia, może raczej odpychać. 
O społecznym wydźwięku takowych zachowań Paweł mówi: Rzymian 2:19-24"Albowiem z waszej winy, jak napisano, poganie bluźnią imieniu Bożemu" 
Sam Jezus także napiętnował takie wypaczanie wiary Marek 7:6-8 "On zaś rzekł im: Dobrze Izajasz prorokował o was, obłudnikach, jak napisano. Lud ten czci mnie wargami, ale serca ich daleko jest ode mnie. Daremnie mi jednak cześć oddają, głosząc nauki, które są naukami ludzkimi. Przykazania Boże zaniedbujecie, a ludzkiej nauki się trzymacie." 
KK prezentuje szeroki wachlarz praktyk, które ze Słowem Bożym mało mają wspólnego, a są jedynie wymysłem ludzi. Generalnie, każdy wierzący jest utożsamiany z katolicyzmem i tu tkwi problem. 
Ja się na to nie zgadzam, ponieważ wierzę szczerze, ale nie jestem katoliczką. Natomiast z całą pewnością  jestem wierzącą biblijnie  chrześcijanką. Jeśli czegoś nie ma w Słowie Bożym, to ja tego nie kupuję... Izajasz 34:16"Badajcie Pismo Pana i czytajcie: Żadnej z tych rzeczy nie brak, żadna z nich nie pozostanie bez drugiej, gdyż usta Pana to nakazały i jego Duch je zgromadził" 
Błędem jest gdy ktoś mówi: "Istnieje tyle Biblii, trudno się w tym połapać...".Jednak Biblia jest tylko jedna, natomiast istnieje wiele jej tłumaczeń.  Każdy powinien dokonać wyboru konkretnego przekładu osobiście. Ja używam Biblii Warszawskiej (przekład Towarzystwa Biblijnego w Polsce) ponieważ jest bardziej przejrzysta niż np. Biblia Tysiąclecia. Jednak używam również pozostałych przekładów (Biblii Tysiąclecia i Gdańskiej) dla porównania. Czasami zdarza się, iż w jednym z przekładów został niewłaściwie przetłumaczony (nieadekwatnie do tekstu oryginału i kontekstu), wyraz lub zdanie, dlatego warto je wtedy porównać z innymi przekładami. Jednak czytać, studiować należy koniecznie, aby móc oddzielić ziarno od plew. 

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Zdecydowanie jednak wolę malarstwo...


Kraków jak zawsze żyje swoim życiem...
Lubię od czasu do czasu pospacerować starymi uliczkami...
Gdyby tak jeszcze nie było tych wszechobecnych tłumów...
Do odwiedzenia Kamienicy Szołajskich, zachęciła mnie Haneczka swoim wpisem na blogu.( Dzięki Haniu)  
Właśnie wystawiają tam prace Rodina i Dunikowskiego "Kobieta w polu widzenia"... 
Wystawa dzieł Rodina pierwszy raz gości w Polsce, pomyślałam, że warto byłoby zobaczyć je na własne oczy...
Rzeźba to trudny i ciężki kawałek chleba, wymaga nie lada wyobraźni...
"Rodin zachwycał się kobietami jako doskonałymi formami natury i często dążył do ujawnienia ich pierwotnej erotycznej siły. Dunikowski, bliższy naturalizmowi i symbolizmowi, rzeźbił ucieleśnione w kobietach siły natury".
Jesli miałabym napisac o moich odczuciach, to przyznam, że prace zrobiły na mnie wrażenie, ale raczej nie było jakichś wielkich achów i ochów... 
Hmmm... Chyba przydałoby mi się więcej pokory wobec kunsztu bądź co bądź światowej sławy rzeźbiarzy.
Zdecydowanie jednak wolę malarstwo....

 


czwartek, 1 grudnia 2016

Czy naprawdę nie było niczego ważniejszego do zrobienia?


Gdy czytam o pierwszym cudzie Jezusa w Kanie Galilejskiej, kiedy przemienia wodę w wino. Zastanawiam się dlaczego zaczął swoją posługę od takiego prozaicznego cudu... 
Czy naprawdę nie było niczego ważniejszego do zrobienia? 
Zapewne wielu chrześcijan zadaje sobie podobne pytanie... 
Trzej ewangeliści: Mateusz, Marek i Łukasz skupiają się stricte na cudach jakich dokonywał Jezus. Jan natomiast pisał inaczej, ponieważ mówił o cudach – znakach... Znaki miały głębszy sens, przepowiadały to, co dopiero miało nadejść. 
Wesele w Kanie Galilejskiej odbywało się trzeciego dnia (tak czytamy w Biblii) i moje skojarzenia prowadzą mnie do dnia zmartwychwstania, odkupienia człowieka (trzeciego dnia zmartwychwstał)
Myślę, że z rozmysłem Jezus wprowadza na ucztę weselną kamienne stągwie, które służyły do rytualnych obmyć, oczyszczeń. Jak wiadomo, znajdowały   się w nich wszelkie nieczystości. Brudne, zaplute stągwie, które mogą symbolizować grzesznych ludzi żyjących pod prawem. I co robi Jezus? Poleca napełnić je po brzegi wodą i przemienia w wino, dokonuje najlepszej przemiany, dokonuje oczyszczenia z grzechu, przemienia starego człowieka w nowego. Uczta weselna to zapewne także obraz odkupienia, obraz Wesela Baranka, na którą my chrześcijanie czekamy. Przemieniając wodę w wino... zamienia prawo(wodę) w łaskę(wino). 
Myślałeś kiedyś, dlaczego tych stągwi jest sześć? Być może symbolizują one człowieka (szóstego dnia Bóg stworzył człowieka), albo niedoskonałość, brak pełni... Warto zwrócić uwagę także na to, iż poleca On wypełnić stągwie po brzegi wodą. Skoro woda symbolizuje prawo, to Jezus jak wiemy z Ewangelii wypełnił prawo „po brzegi” Nie uchybił ani na jotę…Urodził się pod prawem, aby wykupić ludzi spod prawa. Wraz z Jego śmiercią, umiera stare, a zaczyna obowiązywać Nowe Przymierze. Hebrajczyków 8:10-12 „Prawa moje włożę w ich umysły i na sercach ich wypiszę je. I będę im Bogiem, a oni będą moim ludem. Będę łaskawy na nieprawości ich. A grzechów ich nie wspomnę więcej”
Wszystko się zmienia, gdy pojawia się na planie Jezus. Wniosek jest jeden: Nie możemy w dalszym ciągu żyć prawem i zwracać się do Jezusa. To jest brak konsekwencji… Chrześcijanie myślą, że będą sądzeni za swoje grzechy. 
- Nie!!! 
Czyż Jezus nie został już za nie osądzony? 
Jaki był werdykt? 
- Winny!!! 
Jaka była kara?
 - Śmierć! 
Co zrobił Jezus?
 - Umarł! 
Wszystkie nasze grzechy zostały załatwione raz na zawsze! 
Jezus powiedział "Ten kto we mnie wierzy, nie będzie sądzony" 
Ew. Jana 3:17-18 "Bo nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, lecz aby świat był przez niego zbawiony. Kto wierzy w niego, nie będzie sądzony; kto zaś nie wierzy, już jest osądzony dlatego, że nie uwierzył w imię jednorodzonego Syna Bożego"

Pisząc o cudzie-znaku w Kanie Galilejskiej warto zwrócić uwagę na słowa, jakie wypowiada Matka Jezusa do posługujących. Biblijna Maria  wysyła istotny komunikat, daje niezwykłą radę: „Zróbcie cokolwiek wam powie” Już na samym początku Maria kieruje nas w stronę Jezusa, poleca stawiać na pierwszym miejscu słowa, nauki Syna... Bo tylko wtedy nasza przemiana będzie możliwa. Jezus i tylko Jezus… Mnie to daje wiele do myślenia...