wtorek, 18 lutego 2020

Kościół katolicki utrzymuje państwo polskie...heh...


Kościół idzie z duchem czasu. Nie masz na tacę? Zapłać kartą!

Dzisiaj na fejsie przeczytałam ciekawy wpis i aż zachodzę w głowę, jakich niestworzonych rzeczy można się czasami, mimochodem dowiedzieć... 
Na łamach fronda.pl niejaki ks. Wojciech Węgrzyniak  "uświadamia", że to nie państwo polskie utrzymuje kościół, ale jest dokładnie odwrotnie - Kościół utrzymuje państwo polskie
A oto fragment artykułu :
"...Musimy ustalić pojęcia i raz na zawsze zrozumieć, że Kościół to jest wspólnota ludzi a nie biskupi i księża. A skoro państwo składa się z obywateli, to znaczy, że państwo polskie z 90% składa się z Kościoła katolickiego. To Kościół płaci państwu polskiemu największe podatki i to Kościół w dużej mierze utrzymuje państwo polskie. Jeśli chcemy całkowitego rozdziału Kościoła od państwa, to nie ma problemu. Katolicy mogą przestać płacić podatki i zorganizować sobie swoje przedszkola, szkoły, uniwersytety, szpitale, straż, a nawet swoją policję. Z tych wszystkich podatków, które wpłacamy jako obywatele do państwa, zorganizujemy sobie spokojnie życie bez wypominania nam, że my tylko bierzemy od państwa". 
Tak nota bene, to spokojne życie już sobie zorganizowaliście drodzy książęta, ale jak widać zawsze warto pójść o krok dalej...
To by było na tyle...
link do artykułu:
 https://www.fronda.pl/a/panstwo-utrzymuje-kosciol-oto-cala-prawda-ks-wojciech-wegrzyniak,120704.html

22 komentarze:

  1. nie ma sensu dyskusja z tezą opartą na fałszu, a tym fałszem jest wspomniane 90%... faktyczna ilość wyznawców chrześcijaństwa w wersji katolickiej identyfikujących się ze swoim kościołem (K.Rz-kat.) nie przekracza 40%... reszta to: chrześcijanie innych odmian "zrzeszeni" w innych kościołach, wyznawcy religii niechrześcijańskich, osoby bezwyznaniowe /zwani niezbyt prawidłowo "ateistami"/ oraz tzw. "własnowiercy" czyli wierzący "po swojemu" nie poczuwający się do żadnej wspólnoty wiernych... procent tych ostatnich szacuje się na ok. 40% /z pewnym marginesem błędu/...
    uczciwe badania na ten temat przeprowadził kilka lat temu Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, ale szybko wycofał te dane z neta, gdyż są bardzo niewygodne politycznie dla macierzystej instytucji K.Rz-kat...
    ...
    okay, ale skąd tedy wziął się MIT na temat owych 90%?... tłumaczę i objaśniam:
    primo - takie dane podaje GUS na podstawie danych otrzymanych od K.Rz-kat. na temat ilości rytuałów przejścia /tzw. "chrzest"/ w tym konkretnym kościele... pomijając ich wiarygodność, to nie obrazują one liczby faktycznych wyznawców...
    secundo - wielu ludzi na pytanie o religię odpowiada "wierzący", co często jest mylnie rozumiane jako "katolik"... tak było na przykład podczas spisu powszechnego...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnie tak było podczas spisu powszechnego??
      W tych 90% jestem i ja - ateistka :)

      I właśnie dlatego nie rozumiem Kościoła - jego przedstawiciel, pan Węgrzyniak, twierdzi, że w takim razie katolicy mogą sobie organizować swoje własne przedszkola (itd itp puśćmy wodze fantazji) pokazując tym gest wzruszenia pani Lichockiej do państwa. Tymczasem coś tak prostego i klarownego jak bezpośrednie opodatkowanie wiernych na wybrany Kościół, co jednocześnie byłoby praktycznym wyznaniem wiary, jest w tym kraju-raju nie do przeprowadzenia. Oh, why? :)

      Usuń
    2. no, i właśnie na tym to polega, że gdyby wprowadzono podatek kościelny na zasadzie deklaracji na który dokładnie kościół /jest jakieś prawie 200 zarejestrowanych/ ktoś sobie życzy płacić, to wszystko by się wydało...
      co prawda na dany kościół niekoniecznie tylko wyznawca może wspierać, bo także sympatyk z innych powodów, ale mimo to byłby to obraz najbliższy prawdy o profilu wyznaniowym w Polsce...
      ...
      za spisem był kłopot taki, że wiele osób nie potrafiło dokładnie określić słowami swojego wyznania, a ankieterzy też byli słabo przeszkoleni, więc stąd wynikało to przełożenie:
      - Ja, tego, a bo ja wiem? No, wierzący jestem...
      - Znaczy pisać katolik?
      - A niech tam będzie.
      tak to wyglądało w wielu przypadkach...

      Usuń
    3. @Świechna
      Myślę, że KK boi się opodatkowania swoich wiernych, ponieważ okazałoby się pewnie, że o 90% społeczeństwa nie ma mowy. A poza tym spora cześć obecnych niby-Katolików na takie opodatkowanie nie wyraziłaby zgody. Myślę, że dodatkowo szkopuł tkwi także w tym, że w sytuacji opodatkowania wiernych dochody KK byłyby w sumie jawne, a tego duchowieństwo boi się jak diabeł święconej wody...
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    4. @PKanalia
      Jakiś czas temu też natknęłam się na badania Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego i tych badań faktycznie wynikało, że Katolicy to 38% społeczeństwa. (i mowa tu raczej o tych co chodzą do kościoła), a praktykujących wedle przyjętych zasad, czyli przyjmujących komunię św. jest zaledwie 17%.)
      Z Twoim uzasadnieniem przekonania katolików, że stanowią 90% społeczeństwa nie sposób się nie zgodzić. Pewnie jest tak jak piszesz.
      Ale skoro 90% to bujda, w takim układzie zasadne jest pytanie: Dlaczego tylko katolicka religia zawitała do polskich szkół??? Czy to nie jest jawna dyskryminacja pozostałych wyznań?

      Usuń
    5. Piotrze (i pozostali):

      Bez względu na to jak liczyć liczbę katolików w Polsce, de facto Węgrzyniak ma rację. Tak katolicy też utrzymują państwo swoimi podatkami. Jest jednak szkopuł tej pseudo logiki. Płacimy podatki nie dlatego, że jesteśmy wyznawcami jakieś religii, czy niewierzący, a dlatego, że jesteśmy obywatelami tego kraju.

      Usuń
  2. Dzień dobry
    Podobnego argumentu użył nasz proboszcz podczas rozmowy z przedstawicielami Rady Dzielnicy (czyli m.in. ze mną).
    Powiedział, że SKORO 95% mieszkańców to katolicy to Rada dzielnicy ma słuchać JEGO poleceń, bo to on reprezentuje te 95% mieszkańców!
    Po tej rozmowie już nigdy nie poszedłem do niego w żadnej sprawie oraz przestałem chodzić do tego kościoła (czyli poziom katolików spadł mu o 0,01%).
    Na szczęście proboszcz po kilku latach odszedł i już go nie ma!

    Pozdrawiam

    Krzysztof z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Krzysztofie, prawda jest taka, że duchowieństwo próbuje zawłaszczać wszystko, co da się zawłaszczyć. Wystarczy przyjrzeć się tym wszystkim uroczystościom święcenia budynków użyteczności publicznej, samochodów, wozów strażackich, samolotów, pomników, rzek, jezior i Bóg wie czego jeszcze. Oni wciskają się wszędzie...
      A z tym proboszczem, co odszedł, to bym się zanadto nie cieszyła, no chyba, że na jego miejsce przyszedł jakiś w miarę normalny, bo i tacy się przecież w tym kościele zdarzają.
      Serdeczności :)

      Usuń
    2. Dzień dobry
      Z proboszczami naszej parafii było dość ciekawie. Parafia jest dość młoda (c/a 25 lat) więc doświadczenia z proboszczami dają się ogarnąć i ocenić.
      Najpierw przybył proboszcz - budowniczy. Miasto dało grunt, on zaczął budowę i w ciągu kilku lat postawił (dzięki ofiarności parafian) kościół. Jako biznesmen był dobry, jako duszpasterz - taki sobie - poglądy i zachowanie jak w średniowiecznej wiosce, gdzie proboszcz był równy Bogu i JEGO słowa są słowami Boga. Po paru latach proboszcz-biznesmen awansował i poszedł na lepszą (dającą więcej kasy) parafię.
      Po nim przyszedł proboszcz - artysta. Miał chyba coś z głową, bo w czasie mszy potrafił odejść od ołtarza i robić zdjęcia wiernym. To ostatnie zresztą było przyczyną oburzenia części parafian, którzy napisali list do biskupa z prośbą o jego odwołanie. Miałem w tym swój mały udział, bo pomagałem redagować list do biskupa z powołaniem na odpowiednie przepisy prawa kanonicznego ;). Prośba wiernych zadziałała lepiej niż się spodziewałem, bo biskup (mający już wcześniej zatargi z proboszczem) odwołał go w trybie natychmiastowym!
      Po nim przyszedł proboszcz wierzący, który nie wtrąca się do polityki, zajmuje tylko religią. Poglądy ma wprawdzie przedsoborowe ale PRZYNAJMNIEJ nie agituje na mszach za "wiadomą" partią! A parafianie, mając teraz świadomość, że proboszcza da się odwołać, obserwują i są czujni ;)

      Pozdrawiam

      Krzysztof z Gdańska

      Usuń
    3. To pocieszające, że jednak normalni księża się zdarzają. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Doprawdy, nie macie Państwo niczego ciekawszego niż kopanie się z osłem w sutannie?
    Osiemnastowieczny poeta G. Dierżawin napisał [przepraszam za to moje tłumaczenie]:
    Osioł to osioł. Daję słowo.
    Choćbyś obsypał go gwiazdami,
    to tam, gdzie trzeba ruszyć głową,
    on będzie ryczał, strzygł uszami...

    Być może właśnie sobie życzy tej swoistej "komlementacji"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, wierszyk dobry, ale nie wiem czy za chwilę na Pana głowę nie wyleje się wiadro pomyj, zwłaszcza że powiedzenie: "Uderz w stół, a nożyce się odezwą" jest ciągle aktualne.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. To przykre, że niektórzy tak myślą.
    Bogactwa, które mają pochodzą od parafian i ofiarodawców.
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tylko rzecz w tym, że ofiarodawcą na rzecz K.Rz-kat jest też państwo i bynajmniej nie o Fundusz Kościelny /aczkolwiek też dyskusyjny/ tu chodzi, który (przynajmniej w teorii) dotyczy wszystkich zarejestrowanych kościołów...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. @Haniu, przykre, ale póki co jest jak jest i nawet najmniejszego światełka w tunelu nie widać.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. @PKanalia
    @PKanalia
    Z tymi zarejestrowanymi Katolikami to też jest jazda bez trzymanki, bo spróbuj się z tego kościoła wymiksować, a zobaczysz ile się nabiegasz. Wiem coś o tym, bo takową batalię jakiś czas temu toczyłam. Takie mają procedury, że w zasadzie i czołgiem nie przejedziesz nie mówiąc o tym, że przeciągają sprawę w nieskończoność. Najśmieszniejsze było jednak to, że gdy już mi się wydawało, że dobijam do brzegu, proboszcz mojej parafii oznajmił mi, że w kościelnych księgach będę figurowała, aż do ich zniszczenia, bo to nie jest żaden zapis administracyjny tylko po prostu zapis-świadectwo dotyczące chrztu w tym kościele. Reasumując, nie będąc już wierną tegoż kościoła, w statystykach będę ujmowana jeszcze długo...
    Paradoksem jest to, że dla mnie ten konkretny rodzaj chrztu (ochrzczona byłam jako niczego nieświadomy niemowlak) nie ma najmniejszego znaczenia, a jednak w tej konkretnej sytuacji stanowi barierę nie do sforsowania.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry
      Ilość ochrzczonych nie jest żadnym wskaźnikiem. Bo faktycznym katolikiem jest tylko ten, kto praktykuje swoją wiarę - chodzi na msze.
      Dlatego miernikiem ilości wiernych kościoła (już od jakiegoś czasu) jest wynik "liczenia wiernych".
      W chwili obecnej do kościołów KRK chodzi ok. 38% zarejestrowanych (ochrzczonych) czyli ok. 30% mieszkańców Polski. Jeśli uwzględnić, że dane mogą być zawyżone (słyszałem o przypadkach "zawyżania" wyników liczenia) to mamy w Polsce c/a 25-28% katolików. I o takich właśnie ilościach polskich katolików możemy dyskutować.

      Pozdrawiam

      Krzysztof z Gdańska

      Usuń
    2. No tak p. Krzysztofie wszystko się zgadza, lecz skoro mowa o 25-28%, to proszę mi wyjaśnić dlaczego w polskich szkołach naucza się jedynie katolickiej religii?

      Usuń
    3. z tą religią w szkołach to zaważyły /moim skromnym zdaniem/ takie czynniki, jak:
      - rola, jaką K.Rz-kat. odegrał podczas przemian w państwie w okolicach '89 roku...
      - najbardziej rozbudowane struktury w porównaniu z innymi kościołami /związkami wyznaniowymi/...
      - katocentryzm Polaków, odmiana chrystianocentryzmu... to polega na tym, że większość ma zerową wiedzę religioznawczą i gdy pada słowo "Bóg" lub "religia", to kojarzą ją tylko z jedną wybraną religią, tą najbardziej znaną medialnie... co ciekawe, mnóstwo katocentryków jest wśród osób bezwyznaniowych... jednego takiego (blogera) zresztą znamy :)
      ...
      tak przy okazji to jest ciekawy materiał:
      https://www.rpo.gov.pl/sites/default/files/BIULETYN%20RZECZNIKA%20PRAW%20OBYWATELSKICH%202015%20nr%206.pdf

      Usuń
  6. Niewielu polskich rzymskokatolików [ten pozorny neologizm tworzę, by nie obrazić wiernych Kościoła Polskokatolickiego] wierzy w bog. Oni wierzą w KSIĘDZA... Gdyby im ustroić w sutannę lub szaty liturgiczne sztachetę czy kołek w płocie - też będą z miejsca uniżeni... Fetyszyzm w pełnej postaci.
    A religii "naucza się", bo przecież ani jej się nie wyjaśnia, ani przybliża - na przykład wartości moralnych; nieszczególnie zresztą przestrzeganych, bo się za to płaci. PLA-CI... A święta Pekunia...tak przyjemnie pachnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słuszna uwaga terminologiczna, bo K.Rz-kat. i lansowana przezeń religia nie ma monopolu na słowo "katolicyzm"... ja znalazłem jeszcze Kościół Starokatolicki, Katolicki Kościół Narodowy, Reformowany Kościół Katolicki i nie wykluczam, że coś jeszcze jest, bo nie szukałem zbyt wnikliwie...

      Usuń