A Ewangelia jest dla każdego...
jest prosta i przejrzysta...
jest prosta i przejrzysta...
To jest dobra nowina dla każdego...
Na wizyty kontrolne chodzę, a jakże ale tylko po to, aby potwierdzić moją pozytywną diagnozę... Dlaczego? Dlatego, że to wzmacnia i utwierdza moją wiarę...Hmmm... Wszyscy, którzy żyją w świecie, jakby nie mają innej alternatywy, dlatego leczą się u lekarzy. Ja żyję w Królestwie Bożym, więc mam moc, aby w imieniu Jezusa deptać po "wężach i skorpionach"
Widzisz... Jezus nasze choroby poniósł na krzyż Golgoty, On przeszło 2000 lat temu rozprawił się ze wszystkimi możliwymi chorobami tego świata...
Ja w to wierzę, a zatem każda niemoc, która wkracza w moje życie, słyszy ode mnie stanowcze NIE !!! Nie zgadzam się na chorobę, jednocześnie zgadzając się z Bożym Słowem, z Bożą prawdą, a ona mówi: Iz.53:4-5 "Lecz on nasze choroby nosił, nasze cierpienia wziął na siebie. A my mniemaliśmy, że jest zraniony, przez Boga zbity i umęczony. Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a JEGO RANAMI JESTEŚMY ULECZENI".
Ja po prostu sięgam po Bożą moc we mnie (Duch Św.), 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu mam do niej dostęp, dlatego, że jestem dzieckiem Bożym. Duch Święty we mnie mieszka i nie dlatego, że jestem jakaś wyjątkowa...
Nie! On jest dla każdego, kto zechce Go przyjąć, przez wiarę w Jezusa Chrystusa.
Psalm 53 "Mówi głupi w sercu swoim - Nie ma Boga"
Hmmm... A skoro nie ma Boga, jedynie w lekarzu nadzieja...
No cóż....Każdy z nas ma wolny wybór...
A jeśli okaże się ,że Jesteś chora ? To przestaniesz wierzyć ? Twoja wiara osłabnie ?
OdpowiedzUsuńJeśli okaże się, że jestem chora, to stanę do walki ze "złym". Z uporem maniaczki będę powtarzała: Zabieraj łapy od mojego zdrowia! Nie masz do mnie dostępu! Jezus 2000 lat temu umarła za tę chorobę! Jezus pokonał "złego" na krzyżu, zadał mu śmiertelną ranę. Choroba jet nielegalna! Jestem zdrowa! I będę pewna, że Duch Święty zadziała, bo tak mówi Słowo Boże To proste! Musisz się tylko zgodzić z Bożym Słowem. Mało tego, atakuj diabła Bożą prawdą zawartą w Biblii. Traktuj ją jako jedyną i ostateczną. Krzyż Jezusa jest doskonały!
UsuńPozdrawiam :)
Za komentarz niech posłużą wybrane fragmenty pięknego Psalmu 22:
OdpowiedzUsuń2 Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?
Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku.
3 Boże mój, wołam przez dzień, a nie odpowiadasz,
[wołam] i nocą, a nie zaznaję pokoju. (...)
7 Ja zaś jestem robak, a nie człowiek,
pośmiewisko ludzkie i wzgardzony u ludu.
8 Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą,
rozwierają wargi, potrząsają głową (...)
10 Ty mnie zaiste wydobyłeś z matczynego łona;
Ty mnie czyniłeś bezpiecznym u piersi mej matki.
11 Tobie mnie poruczono przed urodzeniem,
Ty jesteś moim Bogiem od łona mojej matki,
12 Nie stój z dala ode mnie, bo klęska jest blisko,
a nie ma wspomożyciela. (...)
14 Rozwierają przeciwko mnie swoje paszcze,
jak lew drapieżny i ryczący.
15 Rozlany jestem jak woda
i rozłączają się wszystkie moje kości;
jak wosk się staje moje serce,
we wnętrzu moim topnieje.
16 Moje gardło suche jak skorupa,
język mój przywiera do podniebienia,
kładziesz mnie w prochu śmierci.
17 Bo [sfora] psów mnie opada,
osacza mnie zgraja złoczyńców.
Przebodli ręce i nogi moje,
18 policzyć mogę wszystkie moje kości.
A oni się wpatrują, sycą mym widokiem;
19 moje szaty dzielą między siebie
i los rzucają o moją suknię.
20 Ty zaś, o Panie, nie stój z daleka;
Pomocy moja, spiesz mi na ratunek!
21 Ocal od miecza moje życie,
z psich pazurów wyrwij moje jedyne dobro,
22 wybaw mnie od lwiej paszczęki
i od rogów bawolich - wysłuchaj mnie!
23 Będę głosił imię Twoje swym braciom
i chwalić Cię będę pośród zgromadzenia:
24 «Chwalcie Pana wy, co się Go boicie,
sławcie Go, całe potomstwo Jakuba;
bójcie się Go, całe potomstwo Izraela!”
Wystarczy lamentów człowieka ufnego w moc Boga, a dotkniętego tyloma nieszczęściami? Bardzo „podoba” mi się wers 24 z „bójcie się Go!!!”. Pozdrawiam, jak zwykle serdecznie.
Asmodeuszu, wers 24 "Bójcie się Go, całe potomstwo Izraela" odnosi się do Żydów, którzy Go nie rozpoznali, mimo iż cała Tora "krzyczała" na temat Jego przyjścia. To jest tzw. grzech niewybaczalny, ale my wiemy, że Bóg, nie zapomni o narodzie wybranym, przyjdzie czas pojednania. Hmmm...Bo Bóg jest dobry...
UsuńAsmodeuszu, jeśli nie masz Ducha Bożego, nie jesteś Jego, dlatego idziesz po uzdrowienie do świata. A człowiek nowo narodzony ma żyć w zwycięstwie, a zwycięstwo daje Duch Świety. Zobacz... Gdy na ziemi działał Jezus, wszystko działo się w mocy Ducha Świętego. To On, Duch Świety uciśnionych wypuszcza na wolność, daje ślepemu przejrzenie, On jest mocą żywego Boga tu na ziemi.
"Obudź się, który śpisz, a zajaśnieje Ci Jezus"
Pozdrawiam :)
Wciąż, z uporem maniaka, usiłujesz mi wmówić, że Ojciec i Syn to nie ten sam Bóg? Ten kardynalny błąd Twego rozumowania sprowadza Cię na manowce, bo Bóg jest j e d e n bez względu na postać jaką przyjmuje. Tym samym twierdzenie, że Izraelici mają się bać Boga, którego nie rozpoznali, jest zaprzeczeniem ich dotychczasowej wiary. Jezus nigdy od nich nie żądał chwały dla siebie, równej Bogu i Ty o tym kompletnie zapominasz. Naprawiał pewne błędy, mówił o sobie jako Synu bożym, w taki sposób, jak każdy wierzący może dziś powiedzieć o sobie – jest synem lub córką Boga. Dopiero Apostołowie w swych ewangeliach i św. Paweł w swoich listach zrobili z Jezusa Boga.
UsuńGdy na ziemi działał Jezus chorych, kalekich, opętanych nie brakowało, skąd inaczej znaleźliby się przy Jezusie? Gdyby było tak jak Ty tego chcesz, nie miałby kogo leczyć! A już tak zupełnie na marginesie, jakie w ogóle te uzdrowienia i wskrzeszenia miały znaczenie, skoro oni i tak umierali, bo od śmierci ciała nie uchroni nawet Bóg?! Ja widzę tylko jedno wytłumaczenie: kuglarskie sztuczki na poklask dla ciemnej gawiedzi. Takich uzdrowicieli w tamtych czasach było na pęczki. Dziś zresztą też ich nie brakuje...
Odwzajemniam pozdrowienia.
Przypomnę Ci tylko, że to własnie Jezus powiedział "Ja i Ojciec jedno jeseśmy" Może kiedyś tam czytywałes Pismo Święte, być może i teraz czasami do niego zagladasz, chociażby na potrzeby Twojego bloga. Każdy może czytać Słowo Boże, ale bez osobistego prowadzenia Ducha Świętego, bez Jego wkładu, Biblia jest szkodliwa, jest chlebem niejadalnym... Stąd się biorą wszelkie herezje, także te które Ty głosisz...Tylko Duch Święty może Ci objawić Boże prawa, bo to przecież Bóg - własnie On jest Twoim nauczycielem. On mówi do nas bardzo precyzyjnie, ale kto Go nie ma w swoim duchu, pojąć nie zdoła. Aby w jakikolwiek sposób zrozumieć Boga, trzeba się z Nim spotkać. To osobista relacja daje poznanie.
UsuńAsmodeuszu, nie pojmujesz jednej rzeczy, Jezus działał, uzdrawiał przed krzyżem. Ale to własnie krzyż jest punktem zwrotnym. Duch Święty zszedł na Ziemię i jest między nami, jest w nas - pełen mocy w działaniu.
Twoje słowa: "Ja widzę tylko jedno wytłumaczenie: kuglarskie sztuczki na poklask dla ciemnej gawiedzi" To co dla ciebie jest ciemnością, rozjaśnia moje i nie tylko moje życie...
Zgorzknienie i negowanie wszystkiego, co tylko daje się w jakikolwiek sposób zanegować, to też działanie diabelskiej opresji... On szuka zaczepienia w nas, a gdy dostaje zielone światło, wchodzi do życia krok za krokiem, kradnie, niszczy i wyżyna...
Ja tego nie rozumiem... Zgadzać się na chorobę i przedwczesną śmierć, gdy Jezus tylko czeka, abyś do Niego przyszedł po pełnię Bożego błogosławieństwa...
Asmodeuszu, zapytam wprost: Czy nigdy nie miałeś pragnienia zwrócenia się do Boga, chociażby z pytaniem: Boże, jeśli naprawdę jesteś - to przyjdź do mnie, ja chcę Ciebie poczuć, ja pragnę uwierzyć z mocą....Nigdy? Nawet w najgłębszej ciszy w dławiącej szczerości serca, w osobistej samotni??? Nigdy?
Pozdrawiam :)
Teraz ja z uporem maniaka przypomnę, bo pisałem kilkanaście razy na Twoim blogu – byłem wierzącym, pewnie wcale niemniej i nie krócej niż Ty, choć pewnie nieco inaczej. To lektura Biblii sprawiła przez swoje sprzeczności, że przestałem wierzyć. Pisałem Ci też, że przestałem wierzyć w moc Jezusa, gdy prosiłem o coś nie dla siebie, ale o odrobinę szczęśliwości dla kogoś, ktoś zasługiwał na zdecydowanie więcej. Umierała ta osoba w strasznym cierpieniu nigdy o Nim nie zapominając i do końca Mu ufając. O siebie i dla siebie o nic nie miałem odwagi prosić, uważałem się za maluczkiego, bo prawdziwie cierpiących i potrzebujących jest bez liku – i bez litości pozostawionych w swej wierze bez jakiegokolwiek wsparcia. Jeśli człowiek nie pomoże człowiekowi, nawet Twój wspaniały Bóg nic nie zmieni. Ja nie miałem potrzeby prosić o nic więcej niż tylko o zrozumienie. Powtórzę, o nic więcej!. Brałem życie takie jakie jest, nawet jeśli momentami było złe. Ale i to pytanie okazało się ułudą, ja jej nikomu nie odbieram, ale nich też nikt mnie na to nie próbuje nabrać. A któż to się godzi na chorobę i przedwczesną śmierć? To co piszesz na ten temat jest już chore. Chorobę i nie tylko przedwczesną śmierć mamy dzięki ciału, którym obdarzył na podobno Bóg.
UsuńPiszesz, że bez Ducha Świętego Biblia jest trucizną. I ja się z tym zgadzam. Skąd jednak gwarancja, że ten Twój Duch Święty nie jest wcieleniem Szatana? Bo czytasz Pismo bez przewodnika, który mógłby Ci wiele spraw wyjaśnić, na inne zwrócić uwagę. Nie przekonasz mnie stwierdzeniem: „bo ja to wiem”. Ja też wiem i mi nie wierzysz, zresztą wcale tego od Ciebie nie wymagam.
Jeszcze raz o krzyżu. Jakiż to punkt zwrotny? Możesz coś napisać na ten temat bez oklepanych sloganów? Pojęcie krzyża jest zaczerpnięte z religii faraonów, męka boga na krzyżu również, nie inaczej było ze zmartwychwstaniem. Nic nowego, zerżnięta bajeczka z mitologii egipskiej (i nie tylko), zresztą wcale nieprzypadkowo. Nic w historii ukrzyżowania Jezusa na krzyżu nie jest oryginalne, Olimpio, nic! Nawet odkupienie grzechów...
Tak szczerze, to właściwie nie wiem od czego mam zacząć i czy w ogóle warto zaczynać, aby ponownie nie zostać posądzoną o pychę i wywyższanie się ponad innych....Dlatego na wstępie zaznaczę, że to wszystko o czym napiszę jest moim wewnętrznym przekonaniem, opartym na Słowie Bożym. Ja tak wierzę i tysiące mi podobnych.
UsuńZ tego co piszesz wynika, iż zawiodłeś się na Stwórcy prosząc o ratunek dla bliskiej Ci wierzącej i oddanej Bogu osoby, a On nie przybył z pomocą... Hmmm...Jak ja rozumiem owo Boże milczenie: Kluczem otwierającym dostęp do wszystkich obietnic i błogosławieństw i działania w mocy Bożej jest nowe narodzenie człowieka. Mówił o tym Jezus Jana 3:3 „Jeśli się kto nie narodzi na nowo nie może wejsć do Królestwa Bożego”. To przez nowe narodzenie uzyskujemy własciwą relację z Bogiem. Musi się ono dokonać w człowieku, zanim będzie mógł korzystać z jakiegokolwiek dobrodziejstwa, o którym mówi Biblia. Ten, kto narodził się na nowo w niedługim czasie będzie miał zewnętrzne dowody dobrego życia, które jest właśnie konsekwencją nowego narodzenia. Myślę, że każdy „wierzący” powinien sprawdzić, upewnić się czy trwa we właściwej relacji z Bogiem. Nowe narodzenie jest odrodzeniem się ducha ludzkiego. Kiedy Adam i Ewa posłuchali diabła, wtedy stał się on ich duchowym ojcem, co znaczy , że ich duch miał odtąd naturę szatana. Na tym właśnie polega śmierć duchowa. Ta nowa natura człowieka zaczęła szybko manifestować się w rodzinie ludzkiej, co widzimy na przykładzie zbrodni jakiej dopuściła się Kain względem Abla. Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest to, że nie możemy stawać przed Bogiem tacy jacy jesteśmy. Adam został odsunięty od Drzewa Życia, ponieważ odrzucił Słowo Boże. Jezus przyszedł po to aby nas odkupić od duchowej śmierci. Aby narodzic się na nowo trzeba przyjść do Boga, wyznac Mu swoje grzechy, odwróć się od nich, ogłosić, że Jezus jest Twoim Panem i wierzyć w jego zbawcze dzieło, które miało miejsce na krzyżu, a dokona się Twoje nowe narodzenie. Dokona się natychmiastowo, bo to jest dar Boga przyjmowany w momencie, w którym uwierzymy. Twój duch zostaje odrodzony, a w jego wnętrzu już teraz mieszka Duch Święty, który działał będzie przez Ciebie w mocy Bożej. No i teraz dopiero możemy pójść dalej....
Tu nie chodzi o to, że mamy w modlitwie prosić Boga o zdrowie, czy o pomoc cierpiącemu w bólu. Bóg już to uczynił, my już mamy jego TAK zanim poprosimy... Tu chodzi o krok wiary, o samodzielne działanie w mocy Ducha Świętego.
Jeśli złodziej wyrwie Ci kluczyki od auta, właduje się na miejsce kierowcy i próbuje odjechać Twoim samochodem, to czy Ty klękasz przed samochodem i prosisz: Panie spraw aby ten jegomość oddał mi kluczyki i opuścił moje auto? No chyba nie!!!! Ty wyciągasz za fraki gagatka z auta i mówisz; Wynocha, ten samochód należy do mnie! Nie masz tu nic do szukania! Czyż nie tak powinno to wyglądać? Tak samo działamy w mocy Ducha Świętego: Mówimy do choroby, do bólu (do szatana) -Wynocha! Zabieraj łapy! Choroba nie ma tu racji bytu, bo Jezus zabrał ją ze sobą na krzyż. Ogłaszaj to, co mówi Słowo Boże! Ogłaszaj to w mocy i z przekonaniem! A będziesz oglądał to, co wypowiadasz!
To właśnie tak działa.... My nie mamy prosić, bo szatan został przez Jezusa śmiertelnie zraniony i osądzony. On oczywiście nieustannie będzie próbował nas nękać, ale my stajemy do walki z podniesionym czołem i zwyciężamy, bo tak powiedział Jezus! Kropka!
Pozdrawiam :)
Znowu nawet nie starasz się nawet zrozumieć. Skąd możesz wiedzieć, czy ja nie byłem wtedy tym właśnie nowonarodzonym w Duchu Świętym? Dlaczego oceniasz mnie a priori, nie mając ku temu żadnych przesłanek. Nie chcesz zrozumieć. To nie tyle była prośba (choć była, ale to jest kompletnie bez znaczenia), to było bezradne patrzenie na cierpienie osoby, która Mu w pełni ufała, która powierzyła Mu całe doczesne życie. I nie ma tu znaczenia, czy kochała Go po katolicku, czy po Twojemu, bo miłość do Niego nie opiera się na żadnych warunkach.
UsuńPorównanie z samochodem jest kompletnie bez sensu i nie na miejscu. Powiedz to osobie chorującej na raka z przerzutami, że ma wysiąść i wyrzucić go z organizmu. Powiedz to osobie, której kawałek po kawałeczku w strasznych męczarniach rak zżera organizm. Wreszcie powiedz takiej osobie, że nie ma w sobie Ducha Świętego, dlatego w cierpieniu umrze. Osobie, która całe życie w Niego bezgranicznie wierzyła. Jeśli tak postąpisz, to ja z pełnym przekonaniem powiem – nie ma w Tobie niczego dobrego, to Ciebie opętał diabeł, choć ja w niego też nie wierzę.
Jeszcze raz Ci przypomnę pierwsze słowa Ewangelii św. Jana: nic się nie mogło stworzyć bez woli Boga. Nawet zło.
Pozdrowienia odwzajemniam ;)
No to zapytam może tak: Skoro jesteś nowonarodzoną osobą, to żyjesz w mocy Ducha Świetego, czy w takim razie chociażby spróbowałeś zawalczyć z chorobą z całym autorytetem i mocą dziecka Bożego? Czy podjąłeś walkę? I nie mówię tu o wznoszeniu modłów do Boga, ale o osobistym chwytaniu byka z rogi i gromieniu choroby w imię Jezusa??? Bo to ma znaczenie Asmodeuszu, Musimy sobie zdać sprawę z tego, że Bóg mieszka w nas, w naszym nowonarodzonym duchu. To jest najlepsza wiadomość, jaką człowiek może otrzymać. Zbyt długie wpatrywanie się w nasze słabości, choroby, niemoc, ubostwo, doprowadza nas do stanu zwątpienia, niepewności, niewiary i duchowych niepowodzeń. Ta psychologia niedowiarstwa okrada nas z obfitego życia, ktore zaplanował dla nas Jezus. Jan 10:10 "Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości".
UsuńKiedy ja zrozumiałam, że dawca życia mieszka we mnie, ten sam, który wskrzesił Jezusa z martwych, Bóg dla którego niema nic niemożliwego, uswiadomiłam sobie, że żadna, ŻADNA niemoc nie ma prawa panować nade mną.
1 Jana 4:4 "Wy dzieci jesteście z Boga i zwyciężyliście ich, ponieważ większy jest Ten, który jest w was, od tego, który jest w świecie".
Co do diabła, to nie ma on do mnie dostępu, a jeśli próbuje włazić w moje życie - Słyszy ode mnie - stanowcze NIE! STOP! ANI KROKU DALEJ!
Pozdrawiam ciepło :)
Olimpio, obrażasz mój intelekt!!! Co to znaczy: „zawalczyć z chorobą z całym autorytetem i mocą dziecka Bożego” (sic!?) Polemizujesz chyba z niedorozwiniętym dzieckiem, bo raczej nie ze mną.
UsuńBy Ci zobrazować bezsens Twoich ogólnikowych hasełek nawiążę do przedstawionego przez Ciebie przykładu z samochodem, kiedy to złodziej zabiera Ci kluczyki. Będzie dobrze, jak tym złodziejem będzie chucherko, metr pięćdziesiąt w obcasach. A co zrobisz, jak to będzie drab dwa metry, sto pięćdziesiąt kilo wagi w dodatku z pistoletem w dłoni? Powiesz mu... precz! Jak dostaniesz między oczy, to może wtedy przejrzysz i skończy się na złamanym nosie i wybitym oku. O samochodzie zapomnij, zresztą, ze względu na stan zdrowia, prowadzenie jakiegokolwiek pojazdu będzie dla Ciebie niewskazane.
A teraz do sedna. Ja nie piszę o sobie, ja piszę o mojej najukochańszej babci, o swojej i jej bezradności i bezsiły w obliczu Pana, w którego, przede wszystkim dzięki niej, wierzyłem bezgranicznie. I nie próbuj oceniać mojej i jej wiary, bo nie masz do tego absolutnie żadnego prawa. Nie oceniaj chorego na raka, bo tego cierpienia nie doznałaś i obyś nigdy z nim do czynienia nie miała. Cierpienie jest beznamiętne, bezlitosne i bezsensowne, ale jest, i to dane nam przez naturę (wierzącym przez Boga) i nie pomogą Ci żadne zaklęcia, ani modły, ani Pismo Święte. Dopóki jesteś młoda i silna, pewnie dasz sobie z nim radę, niemniej pamiętaj, że tak nie musi być zawsze. Swoją dziwną pewność opierasz na tekstach, świadectwach chwały Zbawiciela sprzed dwóch tysięcy lat, mimo że przez te dwa tysiące ludzie cierpieli, cierpią i cierpieć będą nadal. Tak wygląda miłość Twojego Pana do swego wiernego (o niewiernym nie wspomnę) ludu.
Piszesz, że diabeł nie ma do Ciebie dostępu. Hmm, ja niczego nie przesądzam, ba!, ja jestem pewien, że faktycznie nie ma dostępu, choć nie dlatego, że nie może, że się skutecznie bronisz, a dlatego, że go nie ma w ogóle, ale zapewniam Cię, że wielu teologów, księży, kaznodziei uznałoby Cię za opętaną. A Ty niestety, bez względu na to jak bardzo będziesz zaprzeczać, im nie udowodnisz, że jest inaczej. Nie ma takiej możliwości, gdyż na dobrą sprawę nikt nie udowodni, że nie jest opętany. Taki paradoksik.
Pozdrawiam.
Asmodeuszu, ja w zadzie chyba nawet nie bardzo chcę komentować, to co piszesz... Działanie w mocy Ducha świętego, to przecież kwestia wiary... Jeśli nie wierzysz, odrzucisz właściwie wszystko, co ma jakikolwiek związek z mocą Ducha Świetego. I jeszcze jedno, ja niczego nie muszę udowadniać... Mogę jedynie napisać, że w moim i nie tylko moim przypadku to działa, działa w imieniu Jezusa. Imię Jezus oddziałuje w inny sposób niż Twoje, moje czy jakiekolwiek inne. Bóg wywyższył imię Jezusa - On je wyniósł, uwielbił i umieścił w nim całą chwałę nieba. Mówiąc w przenośni - wszystko, co posiada zdeponował w tym imieniu i dał Ci możliwość korzystania z niego. Jednak możesz działać w imieniu Jezusa tylko wtedy, gdy należysz do Bożej rodziny. Kiedy narodziłeś się na nowo, stałeś się członkiem Bożego Królestwa i Bożej rodziny. Rodzisz się na nowo, gdy zdecydujesz się pójść za Jezusem, gdy wierzysz w Jego dzieło krzyża i w to, czego nauczał.
UsuńJan 16:23-24 Jezus powiedział: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, da wam. Dotąd o nic nie prosiliście w imieniu moim; proście, a weźmiecie, aby radość wasza była zupełna".
Twoje słowa: "Swoją dziwną pewność opierasz na tekstach, świadectwach chwały Zbawiciela sprzed dwóch tysięcy lat, mimo że przez te dwa tysiące ludzie cierpieli, cierpią i cierpieć będą nadal". Ludzie cierpią, ponieważ brak im poznania, ponieważ nie działają w mocy Ducha Świętego, zachowują się tak, jakby wcale Go nie było, albo po prostu nigdy o Nim nie słyszeli... A On jest potężny, to Boży Duch, mieszkający w duchu nowo narodzonego człowieka. W Jego mocy z łatwością pokonasz przeciwności. Wody rozstąpią się i przejdziesz po suchej ziemi. Bóg zastawi przed Tobą stół na pustkowiu i utworzy drogi tam, gdzie ich nie ma... Gdziekolwiek pójdziesz w mocy Ducha Świętego, ludzie będą dotykani, życie innych zmieniane i chore ciała uzdrawiane. To działa Asmodeuszu...a Ty mi mówisz, że przekraczam ustalone granice, że diabeł mnie opętał...(chociaż jak piszesz nie wierzysz w jego istnienie)
A może po prostu spróbuj pójść za Jezusem i jeśli nie doświadczysz, tego wszystkiego czego ja doświadczam, z pokorą przyjmę Twoją krytykę... Jednak dopóki nie spróbujesz, nie zrozumiesz tego wszystkiego o czym piszę... Pozdrawiam :)
Pozdrawiam :)
Ja Ci na wstępie zaproponuję pewien kompromis. Nie będę oceniał Twojej wiary, nie pozwolę sobie na żadną drwinę, a Ty zapamiętasz raz na zawsze, że ja już swoją długą i pełną oddania „przygodę” z Jezusem mam za sobą. Bezpowrotnie. To, że nic z niej nie wyszło wynika z moich osobistych doświadczeń, które Ty nie masz prawa oceniać. Proponujesz mi bowiem wejść w tę samą ułudę, z której z takim trudem się wyrwałem, przy czym słowo „ułuda” jest moją osobistą i w pełni subiektywną oceną. Jak Ty traktujesz swoją wiarę, to Twoja sprawa, nie mam zamiaru Cię od niej odciągać. Jeśli się bowiem odnoszę do pewnych aspektów wiary, są to odniesienia ogólne, nie mające nic wspólnego z Twoim postrzeganiem. Masz prawo się z moim zdaniem nie zgadzać, ale nie masz prawa mi wmawiać, że zrobiłem coś źle, bo nie wiesz nic, ani co tak naprawdę zrobiłem, ani jak myślałem, ani jakie miałem doświadczenia, ani jakie wyciągałem wnioski.
UsuńJednak nie mogę uciec od pewnej przykrej refleksji. Czytając i próbując zrozumieć Twoje „zalecenia” dotyczące walki z chorobą, dochodzę do wniosku, że jest to pewien rodzaj znachorstwa. Mocne słowo, ale trudno mi znaleźć bardziej adekwatne. Wszyscy znachorzy, „mistrzowie” medycyny alternatywnej zalecają przestrzeganie swoich, i tylko swoich metod, odciągając chorych i cierpiących od jedynej racjonalnej metody leczenia, jaką jest fachowa pomoc lekarska. Efekty, o czym pisze prasa, niemal co miesiąc, są tragiczne. Powinnaś być świadoma, że o ile Ty masz prawo postępować jak chcesz, namawianie innych ludzi do zawierzenia swego zdrowia niematerialnym istotom, nawet jeśli to Jezus, de facto jest karalne, jest przestępstwem. A ponieważ ludzie są podatni na różne sugestie, nawet te najbardziej irracjonalne, powinnaś być też świadoma, jak bardzo niebezpieczne są Twoje teorie, nawet jeśli masz dobre intencje. Jeśli choć jedna osoba Ci uwierzy i przez to stanie się chociażby tylko kaleką, odpowiedzialność spadnie na Ciebie.
Warto, abyś zapoznała się z historią chrześcijaństwa. Miliony ludzi wierzyło w cudowną działalność Ducha Świętego i dopóki medycyna nie osiągnęła pewnego znacznego postępu, zdecydowana większość z nich umierała w męczarniach. Nieliczne i nie potwierdzone cudowne uzdrowienia tych faktów nie zmienią. Oni już umarli... pełni nadziei, która ich zawiodła. Jeśli stwierdzisz, że widać nie za mocno uwierzyli, to już nie ucieknę od wniosku – Twój Bóg jest najbardziej okrutną istotą we wszechświecie, a Ty chcesz mi wmówić, że On mnie kocha...
Pozdrawiam uznając, że ten wątek jest wyczerpany.
Każdy z nas ma wolny wybór i wolną wolę... Nikt tu nikogo do niczego nie zmusza... Nie jestem lekarzem, ale osobą głęboko wierzącą, o czym moi czytelnicy doskonale wiedzą...
UsuńCo do Boga, to wcale nie zamierzam Ci wmawiać, że On Ciebie kocha...Jak może Ciebie kochać, skoro nawet Ciebie nie zna...Wiem natomiast z całą pewnością, że bezgranicznie kocha mnie, tego jestem pewna i przy tym pozostanę, nie wdając się więcej z Tobą w jakąkolwiek dyskusję. Szkoda czasu i zapału, bo nie sposób się porozumieć, jeśli myślimy zupełnie innymi kategoriami...
Olimpio podziwiam Twoją mocną i szczerą wiarę.
OdpowiedzUsuńInni ludzie powinni uczyć się jej od Ciebie.
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Mario, tyle długich lat chodziłam w ciemności... Myślałam, że wierzę, bo tak uczył mnie KK... Aż wreszcie pewnego dnia poznałam Jezusa i odkryłam, że prawdziwa wiara to chodzenie z Bogiem na co dzień. Wróciłam do biblijnego chrześcijaństa, gdyż zrozumiałam, że Bóg nie używa do komunikacji z człowiekiem jakiejś religijnej organizacji. On komunikuje się z nami przez Ducha Świętego. Zrozumiałam, że zbawienie nie dotyczy tylko przyszłego pójścia do nieba po śmierci. Zbawienie to obfitość życia w każdej dziedzinie także tu na Ziemi. Zbawienie jest na każdy rodzaj potrzeby w jakiej się akurat znajduję. Wystarczy utożsamiać się z tym, co Bóg powiedział na temat mojego życia w swoim Słowie.
UsuńSerdeczności przesyłam
Bardzo interesujące są dyskusje pod Twoim postem.
OdpowiedzUsuńTworzy się z komentarzy jakby drugi post. Serdecznie pozdrawiam.
Heh...Masz rację, trochę chyba przydługie bywają te komentarze, ale czasami słowa same niosą... Serdeczności przesyłam :)
Usuń*Wyobraźcie sobie nicość,że niczego nie ma.No śmiało.I co widzicie?Ja widzę ciemną,pustą przestrzeń pozbawioną galaktyk,gwiazd i planet.Ale przecież nicość nie oznacza jedynie braku materii,nie ma wtedy również samej przestrzeni ani czasu.Nie ma ciemności.A tym bardziej żadnej żywej istoty,która byłaby w stanie cokolwiek obserwować.Po prostu nie ma niczego.Jeśli spróbujecie sobie to wyobrazić,dojdziecie do wniosku,że jest to niewykonalne.Powstaje więc pytanie:dlaczego istnieje coś,a nie nic?
OdpowiedzUsuńNicości nie da się pojąć.Jest w dosłownym sensie niewyobrażalna.
Nicość oznacza także nieistnienie Boga.W takim razie,jakie rodzaje bytów mogą stanowić owo"coś",poprzez zanegowanie którego określamy"nicość":fizyczne,
psychiczne,platońskie,duchowe i Bóg.Jeśli przez"nicość"rozumiemy tylko brak obiektów fizycznych i jakiejkolwiek materii,to wciąż dopuszczamy istnienie
ENERGII,z której powstać może MATERIA w sposób naturalny,zgodny z prawami rządzącymi światem.Z takiej"nicości"mogą tworzyć się wszechświaty.
Jeżeli przez"nicość rozumiemy,że nie ma żadnego bytu fizycznego,psychicznego,platońskiego ani pozafizycznego,to nie może istnieć żaden Bóg ani bogowie,co oznacza,że nie ma poza nicością innego bytu,który mógłby powołać cokolwiek do istnienia.To stoi z w sprzeczności z tezą teologii chrześcijańskiej,jakoby Bóg stworzył świat ex nihilo,czyli z"niczego"opartą na przykładzie cytatu biblijnego(Księga Rodzaju 1:1):"Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię".Mamy tu do czynienia z nieporozumieniem.Pierwszy wers Księgi Rodzaju w przekładzie powinien brzmieć"Na początku Bóg oddzielił niebo i ziemię".Od czego miałby je oddzielić nie jest tu powiedziane.
Wolimy religijne i antropiczne wyjaśnienia,jakoby Wszechświat został stworzony bądź precyzyjnie dopasowany pod kątem naszego istnienia,ponieważ
umieszczają człowieka ponownie w centrum wszystkiego.Taki antropocentryczny
Wszechświat byłby kosmosem dla nas.Jednakże 500 lat odkryć naukowych pokazało,że tak pod żadnym względem nie jest.Ten fakt narzuca perspektywę,w której konsekwencji rozważanie kwestii nicości,czy to w religijnym czy w naukowym kontekście,porusza nas do głębi.
"Nie z popiołu,ale z gwiazd powstałeś i w gwiazdy się obrócisz."
Pozdrawiam
Hmmm...Daruj, ale nawet nie wiem jakimi słowami miałabym skomentować, to o czym piszesz...Pozdrawiam :)
Usuń*W takim razie niech skomentuje to pani dr Danuta Adamska-Rutkowska:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=Z
Miłego tygodnia życzę:)
*Z...a reszta to nicość:)
UsuńZdVpi4_Zi1A
To przez te przelatujące w pobliżu Ziemi"skały od Boga".O 25% wzrosła
liczba przelatujących asteroid,komet i innego gruzu w Układzie Słonecznym.Czyżby"Nemesis"zbliżyła się do wewnętrznych części Układu Słonecznego i zaburza komety i asteroidy z Pasa Kuipera i Obłoku Oorta?Gdyby nie"odkurzacze",jakimi są gazowe olbrzymy-Jowisz i Saturn,bylibyśmy w dużych kłopotach.
:)
I tak jest prawda: "Wiara bez uczynków jest martwa" Z kolei O 6:5 czytamy "Gdyż miłości chcę, a nie ofiary, i poznania Boga, nie całopaleń". Izraelici rzekomo twierdzili, że zali Boga,ale swoimi uczynkami zaprzeczali ich twierdzeniu. Podobnie jest i teraz
OdpowiedzUsuńHmmm...Teraz to według mnie religia przesłania nam to co jest najistotniejsze... Przesłania nam prawdziwą, realną relację z Bogiem za posrednictwem Ducha Świętego. Religia to własnie martwe uczynki, nikomu do niczego niepotrzebne. Tradycja i obrzędowosć - taki jest teraz Chrystusowy kościół... Smutne... Pozdrawiam :)
UsuńNie mam ręki po wypadku drogowym, ale jako zbawiony mam nieskończenie więcej niż jakiś niezbawiony miliarder https://mieczduchapulawy.wordpress.com/2017/01/12/cudownie-ocalony-moje-bliskie-spotkanie-z-tirem/
OdpowiedzUsuń