sobota, 10 listopada 2018

Kim trzeba być, żeby móc studiować Biblię?

No właśnie, kim trzeba być, żeby móc studiować Biblię? 
Człowiek odrodzony za pomocą Ducha Świętego otrzymuje objawienie, które uzdatnia go do poznania, do studiowania Pisma.  
Biblię prawdziwie mogą poznać jedynie ludzie duchowi. Człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, gdyż tylko duchowo można je rozsądzać. To właśnie dlatego my, ludzie duchowi często nie jesteśmy w stanie wyjaśnić ludziom zmysłowym, dlaczego działamy i wierzymy tak, a nie inaczej. Dzieje się tak ponieważ człowiek zmysłowy z założenia tego nie zrozumie, on nawet tego nie usłyszy, gdyż nie posiada zdolności poznawczych, które mamy tylko dzięki funkcjonującemu, nowemu duchowi. 
"Kto zaś z ludzi zna to, co ludzkie, jeżeli nie duch, który jest w człowieku? Podobnie i tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch Boży. Otóż myśmy nie otrzymali ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, dla poznania darów Bożych. A głosimy to nie uczonymi słowami ludzkiej mądrości, lecz pouczeni przez Ducha, przedkładając duchowe sprawy tym, którzy są z DuchaCzłowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić.  Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, lecz sam przez nikogo nie jest sądzonyKtóż więc poznał zamysł Pana tak, by Go mógł pouczać? My właśnie znamy zamysł Chrystusowy." (1Kor. 2:11-15)
I tu trzeba uświadomić sobie, że ludzie dzielą się na duchowych i cielesnych (zmysłowych), czyli na tych z odrodzonym, żywym duchem i tych, których duch jest martwy. Odrodzony człowiek, to żywy, odrodzony duch, dusza i ciało. Nieodrodzony to jedynie dusza,ciało i martwy duch. Jezus w rozmowie z Nikodemem powiedział: 
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego" (Ew. Jana 3:3) 
Trzeba się narodzić na nowo, aby otrzymać nowego, żywego ducha. "Stary" człowiek jest cielesny(zmysłowy), "Nowonarodzony"  jest duchowy. Duch ludzki odradza się tylko dzięki interwencji Ducha Świętego (Ducha Bożego) Gdy zewnętrzny nasz człowiek (zewnętrzna cielesna powłoka) niszczeje, ten wewnętrzny (duchowy) odnawia i wzmacnia się z każdym dniem, gdyż Moc Ducha Świętego jest przepotężna. Dlatego nasze poznanie Boga jest coraz lepsze. 
"I dam wam nowe serce i włożę nowego ducha do waszego wnętrza" (Ezech.36:26)
Dochodzę do wniosku, że dyskusja z ludźmi nienarodzonymi na nowo na temat Boga i wiary jest bezowocna, a nawet chyba pozbawiona sensu, gdyż bez odnowionego, żywego ducha nie posiadają oni w tej dziedzinie zdolności poznawczych. 

32 komentarze:

  1. Gdyby Biblia była instrukcją obsługi, każdy pobudowałby sobie co innego... Każdy by uważał, że właśnie to, o czym tam jest mowa.
    Sądzę, że nie w duchowości klucz, a w uniwersalizmie prawd, zawartych w Biblii. Im mniej dogmatyzmu, tym one bardziej widoczne...

    OdpowiedzUsuń
  2. @RademenesII
    Ja to rozumiem nieco inaczej. Biblia jest spójna, logiczna i zrozumiała ale tylko dla ludzi nowonarodzonych tak jak pisze Olimpia. Nie dojdziesz do faktycznego poznania jeśli Twój duch jest marywy. Sprawy wiary i Boga można właściwie rozpoznawać tylko duchowo, tam gdzie Duch Święty prowadzi. Innej możliwości nie ma, nie można czytać dla samego czytania, bo właśnie wtedy każdy dochodziły do wielorakich wniosków. Religia jest tu przeszkoda, ponieważ uczy bazowania na tradycji i wcześniej przyjętych dogmatach, które przesłaniaja prawdę. Religia to okulary które nie pozwalają pójść dalej, więc trzymasz się tego wszystkiego co przez lata ksztaltowalo twoje rozumienie "Bożych prawd"
    Biblia to nie jakaś tam książka, która przeczytasz i wiesz o czym mówi. Biblia to przesłanie Boga, który jest duchem do ludzi, którzy tego ducha posiadają. Martwy duch skazuje na przegraną, gdyż niczego nie zrozumiesz, niczego nie odkryjesz, ani jedno objawienie nie bedzie twoim udziałem. O tym właśnie pisze Paweł w 1 liście do Koryntian 2:11-15. Może pomyśl o tym.
    Jarek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Jarku
      Nie wiem, co rozumiesz przez słowo "nowonarodzony" - jakieś natchnienie przez Ducha św.?
      Jeśli tak, każdy odłam religii, a nawet pojedynczy człowiek może się poczuć tym "nowonarodzonym" i nagle uznać, że to ich duch ożył i objawił im prawdziwe znaczenie biblijnego tekstu, co zresztą się działo niemal od początku chrześcijaństwa, jeżeli zainteresuje Cię ten temat i sobie poczytasz o setkach sekt i odłamów. Każdy z nich był pełen współczucia a nawet wrogości dla tych, którzy słowo boże rozumieli według nich opatrznie.

      Nie da się nikogo przekonać, jeśli jego wiara jest niezachwiana, że jest błędna. Jest to impas, sytuacja bez wyjścia - która powoduje paradoks potrzeby religii, bez możliwość uporządkowania ludzkich relacji ze Stwórcą.

      I ja w taki plan Boga we własnej osobie nie wierzę, bo uznać bym go musiał za demiurga, manipulatora, który celowo wprowadza chaos.

      Usuń
    2. Chrzest wodny i chrzest Duchem Św. – być nowonarodzonym, znaczy umrzeć dla grzechów.
      Co to więcej znaczy: gdy przychodzisz do Jezusa ze skruszonym sercem, On Ci wybacza, wkłada nowego ducha do Twojego wnętrza i zsyła Ducha Świętego, który odtąd będzie Cię wspierał. Stajesz się nowym stworzeniem. Myślisz inaczej, działasz inaczej, zaczynasz naprawdę rozumieć Pismo i masz pokój z Bogiem, zaczynasz przemieniać swój umysł i duszę, odczuwasz spokój.

      Chrześcijaństwo opiera się na miłości, a nie na krytykowaniu tych, którzy myślą inaczej. Sekty i denominacje kościelne, to inna bajka okolona prawami nadanymi przez jakiegoś człowieka, choćby zwanego biskupem, a wszystko wiąże się z religijnością, z którą ewangeliczne Chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego. Bóg nie lubi religijności. ;)

      Usuń
    3. Już w stwierdzeniu, że tylko dzięki owemu "nowonarodzeniu" jest możliwe zrozumienie PŚ kryje się porażka. Wszystko opiera się na złudzeniu, że to akurat od tej chwili nastąpi jakiś przełom, że nagle wszystko staje się jasne i zrozumiałe. Piszesz że "Bóg nie lubi religijności", by za chwilę przejść do doznania na wskroś religijnego, jakim jest chrzest w Duchu Świętym - kolejny paradoks.
      Ale już dawno odkryłem, że im bardziej złożony system religijny, tym więcej w nim paradoksów.

      Usuń
    4. @Rademenes II
      Piszesz "Już w stwierdzeniu, że tylko dzięki owemu "nowonarodzeniu" jest możliwe zrozumienie PŚ kryje się porażka. Wszystko opiera się na złudzeniu, że to akurat od tej chwili nastąpi jakiś przełom, że nagle wszystko staje się jasne i zrozumiałe. " No widzisz, Ty tego nie przyjmujesz, ale tak właśnie to wygląda. Przełom przychodzi natychmiast po tym, jak oddasz swoje życie Jezusowi. To jest jak trzęsienie ziemi, jak rewolucja, która zmieni całe Twoje życie. Krok po kroku będziesz odkrywał, a Twoje poznanie będzie wzrastało. Co stoi na przeszkodzie abyś spróbował??? Spróbuj, przyjdź do Jezusa ze skruszonym sercem, a On objawi Ci się i pokaże Ci niesamowite rzeczy, o których teraz jeszcze nie wiesz.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    5. A co powiesz, jeśli Ci oznajmię, że złudzeniem jest życie przed chrztem? Nie musisz odpowiadać, domyślam się, co chcesz powiedzieć. Przecież twardo stąpasz po ziemi, jesteś rozsądnym facetem, wcale w to nie wątpię.
      Bardzo trudno to wyjaśnić nie korzystając z form mówiących o wierze. Bardzo trudno wyjaśnić to bez punktu widzenia człowieka wierzącego, komuś kto nie doświadczył niczego mistycznego. A może się mylę?

      Można powiedzieć, że na chrzcie cała religijność się kończy. No bo co więcej uważasz za religijność? (Przypominam, że mówię o wierze biblijnej.)

      Usuń
  3. Każdy może czytać Biblię, ale bez wiary, przeczyta ją jak zwykłą książkę pełną analogii i poezji. Znam wiele osób, które studiowały te księgi i naprawdę doskonale znają je od strony merytorycznej. Można powiedzieć, że znają lepiej niż ja.
    Ale czy rozumieją?

    Chrzest Duchem Świętym dał mi przede wszystkim rozumienie. Nie chodzi o wnikliwe studiowanie pisma z kilkoma tłumaczeniami na raz (polecam mimo wszystko), ale o to, co zostało ukryte przed niewierzącymi. I tego nijak nie da się wytłumaczyć somatycznym.

    I właśnie dotknęłaś sedna mojego problemu. Mam ochotę ustać w tym... a nie powinnam nigdy. Bo rozmowa na te tematy z niewierzącymi, przypomina rzucanie grochem o ścianę. I wcale mnie to nie dziwi. Ja też kiedyś przeczytałam (NT) jak książkę i nic z tego prawidłowo nie zrozumiałam, a jeszcze naleciałości katolickie psuły mi kompletnie rozumowanie Słowa.
    Stąd wiem, że Pismo chroni się przed niepowołanymi i ma ukrytą tajemnicę, w którą zmysłowy nie uwierzy, nawet jeśli bym ją szczegółowo zreferowała.
    I często poddaję się, ustaję... a nie powinno tak być. Dlatego że to my jesteśmy światłem. Ja, Ty czy pozostali bracia. Światłem rzuconym na zacienione drogi niewierzących.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, ja też jakiś czas temu czytałam Biblię jak typową książkę. Budziła ona we mnie wiele sprzecznych myśli. Mało tego, uznałam ją za bajki dla ludzi, którzy nie patrzą na świat i na życie realnie. Toczyłam słowne boje z każdym, kto próbował mi wyłożyć tematykę Boga i wiary. Jednak przyszedł czas, gdy spróbowałam przyjść do Jezusa. Nie wiem ile w tym było moich chęci, a ile interwencji Boga. Poczułam Jego dotyk, Jego obecność, miłość i dobroć. W efekcie przyszedł czas na chrzest wodny i Duchem Świętym. Z niewierzącej osoby, nagle stałam się osobą wierzącą, osobą która zapragnęła, aby poznawać Ojca. Dla mnie była to prawdziwa rewolucja, której efektem stało się studiowanie Biblii. Nikt mnie do tego nie namawiał, nikt mnie nie zmuszał, to działo się samo, było jakby pokłosiem mojego przyjścia do Jezusa. Teraz wiem więcej, rozumiem dużo więcej i mam tę pewność, że Duch Święty jeszcze nie jedno mi objawi.
      Jak zapewne zauważyłaś często spieram się na moim blogu z ludźmi "wiary", a także ateistami. Jednak ostatnio zrozumiałam, Duch Święty mi to pokazał, że próżna moja robota, ponieważ ludzie zmysłowi nie przyjmują moich słów, nie przyjmują biblijnych wersetów (nie rozumieją ich, albo też rozumieją je opacznie)
      Mam jednak dylemat, bo czyż Jezus nie polecił nam, wierzącym abyśmy głosili Dobrą Nowinę? Marka 16:15-16 "I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! 16 Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony".
      Myślę sobie, że powinniśmy głosić niewierzącym, oni powinni ją usłyszeć. Lecz jeśli tego nie przyjmują, trzeba odpuścić, pozostaje "otrzepać pył z sandałów" i pójść dalej.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Piękna historia. :)

      Głosić w porę i nie w porę. Ot co. Zmagałam się z podobnym problemem jak Ty i jedno co mi Duch pokazał, to aby nie ścigać się z niewierzącymi na wiedzę. Chodzi o to by pokazać swój duchowy punkt widzenia, a co z tym zrobi osoba duszewna, to jej własny, świadomy wybór.

      Usuń
  4. @Aniu,mogę się tylko podpisać pod Twoimi komentarzami, co czynię z radością.
    Jarek

    OdpowiedzUsuń
  5. podział ludzi na "duchowych" i "zmysłowych" ma pewien, jakiś tam sens, ale tak naprawdę, to wcale go nie ma... jest sztuczny, czysto umowny i jedyną jego wartością jest to, że jest o czym pogadać, gdy akurat nie ma innego pomysłu na temat rozmowy...
    natomiast jak najbardziej zgadzam się z Tobą w tym sensie, że istnieją stany umysłu, w których ktoś postrzega jakiś wytwór ludzkiego umysłu /np. jakiś zbiór zebranych w formie książki pism/ jako coś bardzo wyjątkowego, arcyważnego, zaś inni, których umysł nie jest w tym stanie, nie ma jak tego postrzegania doświadczyć... ale dyskusja o tym, który z tych stanów jest "lepszy", czy "gorszy" jest już przeważnie marnowaniem energii...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duchowość nie ma nic wspólnego ze stanem umysłu. Ciało i dusza (czyli umysł też) pod wpływem Ducha Świętego, który przemawia do ludzi duchowych jedynie poprzez ich nowego, żywego ducha oczywiście będą przemieniać umysł także, ale jest to proces jak mniemam długotrwały. Chociaż w sumie nie u każdego będzie przebiegał w takim samym tempie.
      Wiesz...wielokrotnie przekonałam się, że dyskusja z ludźmi zmysłowymi, jest bardzo trudna, gdyż nie przyjmują oni, a raczej nie są w stanie zrozumieć o czym mówię. I nie chodzi tu o intelekt, ale ducha, który jest martwy. Mogłabym porównać to do dialogu z nieboszczykiem, który po prostu nie słyszy co się do niego mówi, więc gdzież tu mowa o zrozumieniu. To są zupełnie inne horyzonty myślowe. Oczywiście nie jest moją intencją obrażanie Ciebie (o nie) Stwierdzam jedynie fakt, gdyż nie da się na poziomie umysłu zrozumieć rzeczy duchowych, albo rozumienie jest jedynie szczątkowe. A przecież Bóg jest duchem.
      Nigdy nie zastanawiałeś się nad istnieniem Boga? (tak pytam przez ciekawość) Ciekawa też jestem co spowodowało, że wykluczasz Jego istnienie, bo przecież w sposób empiryczny zbadać tego nie możesz. Ciekawa jestem zatem na czym tak naprawdę bazujesz??? Bo może się okazać, że jest to też tylko i wyłącznie Twoja "wiara" w nieistnienie Boga. A wtedy czym się różnisz ode mnie?
      Pozdrawiam serdecznie i myślę, że odpowiadajac nie zmarnujesz swojej energii:) :)

      Usuń
    2. czy jeśli wręczę Ci kwiatek /a chętnie to zrobię, gdy zaistnieje okazja, wynik jakiegoś splotu okoliczności/, a Ty się uśmiechniesz, to będzie to wydarzenie duchowe, czy zmysłowe?... tylko odpowiedz od razu, nie myśl o tym za dużo, a najlepiej wcale... bo gdy zaczniesz myśleć, to każda odpowiedź, którą mi udzielisz będzie błędna...
      ...
      to umysł właśnie tworzy rozróżnienie pomiędzy "duchowością" i "zmysłowością", definiuje te słowa, nadaje im znaczenia... akurat Ty nadałaś swoje znaczenie słowu "duchowość", powiązałaś je z pojęciem "Duch Święty" i nawet jest to niegłupie, bo akurat rozumiem to pojęcie, być może nawet czuję, ale tu mam kolejne pytanie: kto zajmuje się zmysłowością?... to akurat jest pytanie do pomyślenia, nie ma limitów czasowych na odpowiedź...
      ...
      coś wyjaśnijmy... to nie jest tak, że ja wierzę w nieistnienie Boga, czy kogoś innego w tym stylu... ja tylko nie wierzę w to istnienie... mam nadzieję, że widzisz tą różnicę, bo okazuje się nieraz, że nie każdy ją widzi... tym samym nie wykluczam tego istnienia... ale nie zastanawiam się nad tym, zaprzestałem tego już w wieku licealnym... zużyłem na to tyle energii, ile trzeba, po to by pojąć, że dalsze zastanawianie się byłoby faktycznie jej marnowaniem...
      ...
      spoko, luz, nie uważam, bym marnował /tu i teraz/ tą że właśnie energię na rozmawianie z Tobą... pozdrawiam równie serdecznie :)...

      Usuń
    3. @PKanalia
      Heh...Odnośnie kwiatka, jak dla mnie będzie to wydarzenie typowo zmysłowe i tu jakby pola do dyskusji nie ma. Jednak znowu wkrada się pojęcie wiary, a raczej człowieka wierzącego (oczywiście wierzącego biblijnie, gdyż za takowego się uważam) Z takiej to mojej perspektywy spróbuję wytłumaczyć. Człowiek wierzący to ciało, dusza i ożywiony, nowy duch. Jezus jak podaje Pismo zapowiedział, że po jego śmierci i zmartwychwstaniu nastąpi wylanie Ducha Świętego na Ziemię i tak się stało. Własnie ten Duch Swięty (Duch Boży) przemawia do nas nie inaczej jak tylko za pośrednictwem naszego odrodzonego ducha. Nie ma bezposredniego kontaktu z duszą i ciałem. On działa tylko przez ludzkiego ducha, a dopiero ten przemienia duszę, a dusza ciało. Ktoś , kto nie jest nowonarodzony za sprawą wiary w dzieło Jezusa na krzyżu nie posiada odrodzonego ducha, jego duch jest martwy, a zatem Duch Święty w żaden sposób nie może w nim działać.
      Myślę sobie, że Twój problem polega na tym, iż mylisz ducha ludzkiego z tzw. duchowością, która dla mnie jest pojęciem bardzo ogólnym i w zasadzie każdy mnoże inaczej tę duchowość rozumieć, przejawiać.
      Dusza to zmysłowość, uczucia, umysł itp. Ma ona jednak olbrzymie przełożenie właśnie na ciało-cielesność. Nie ma natomiast wpływu na naszego ducha, bo to duch ludzki wpływa na duszę, a dusza na ciało. Duch będzie zawsze czysty i święty mimo, że będziemy potykać się w ciele. On jest już na zawsze zapieczętowany przez Boga, jest czysty i niezmienny, dlatego Duch Święty poprzez naszego ducha objawia nam Boże sprawy i prowadzi w poznaniu przez Pismo Święte, przez duchowe przestrzenie, których nijak nie zrozumie i nie przyjmie człowiek duszewny, somatyczny. Bo do zrozumienia konieczny jest odrodzony, żywy duch. Trup jest głuchy.
      Skoro nie wierzysz w istnienie Boga, to tym samym wierzysz w to, że On nie istnieje. To jest tak czy siak tylko wiara, gdyż namacalnych dowodów nie masz.
      Co według Ciebie oznacza stwierdzenie: "Nie wykluczam istnienia Boga, ale nie zastanawiam się nad tym"? Dopuszczasz Jego istnienie, a jednak mało Ciebie to obchodzi? Szkoda Ci czasu i energii, aby aby Go poznać? A czas nieubłaganie płynie i wiedzie do kresu naszych dni. Myślisz o tym?
      Dużo pytań... Pozdrawiam :)

      Usuń
    4. faktycznie moja intuicja na temat pojęcia "Duch Święty" może nie mieć nic wspólnego z Twoim pojmowaniem i nic w tym dziwnego że nie ma, bo mój umysł takiej iluzji nie tworzy, więc moje "rozumiem, być może nawet czuję" to zapewne tylko inna iluzja, że odgadłem "o co z tym Duchem Świętym chodzi"...
      trochę się zgubiłem, bo najpierw piszesz o człowieku "duchowym" wyprowadzając tą jego duchowość z pojęcia "Ducha Świętego"... ale potem piszesz, że słowo "duchowość" można rozumieć rozmaicie... z tym akurat się zgadzam, co więcej może to być homonim dla jednej osoby... niemniej jednak wychodzi mi teraz to, co podejrzewałem wcześniej, że po prostu rozmawiamy o dwóch różnych "duchowościach"... biały proszek jest słony dla kogoś, kto spróbował soli, a słodki dla kogoś, kto spróbował cukru...
      tak więc przykład z kwiatkiem dotyczył mojego rozumienia słowa "duchowość", a według niego zmysłowość i duchowość są czymś nierozdzielnym...
      tak swoją drogą, to słowo "zmysłowość" też można rozumieć różnie, taki jest już ten język polski...
      ...
      wiara, że nie ma to naprawdę nie to samo, co brak wiary, że jest... brak wiary to nie jest inny rodzaj wiary... to jest tak, jak z dziurą w desce... dziura w desce to nieobecność drewna w tym miejscu, a nie kołek z innego materiału, który tą dziurę zatyka...
      ...
      każdy bóg 0osobowy), także ten zwany "Bóg" to wytwór umysłu, iluzja... są iluzje, które mogą istnieć w postaci realnej... z bogami jednak jest tak, że umysł nie jest w stanie dowieść, czy ona realnie istnieje, czy nie, a tym bardziej ogarnąć swoją percepcją, jeśli istnieje... czyli tak, czy owak, czy realnie istnieje, czy nie istnieje, to nie ma sensu zbyt poważnie zaprzątać tym sobie uwagi...
      zaś tak dokładniej, to w sumie nie chodzi o to, by nie tworzyć sobie żadnych iluzji, chodzi tylko o to, by się do nich nie przywiązywać, nie tworzyć sobie z nich problemu...
      pozdrawiam :)...

      Usuń
  6. Dzieci rozumieją ale "mądrym'nie jest to dane jednak to nie znaczy ,że jest coś przed kimś ukryte. Nic ukryte nie jest . Podział na ludzi , jaki pani wymyśliła jest tak samo bezwartościowy jak milion innych nazw jakie człowiek wymyśla by udawać przed sobą, przed innymi...Jest napisane, nie kradnij i jakie opasłe księgi powstały by powiedzieć, kradnij ...złodziejowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm...No coż ja tego podziału nie wymyśliłam, wystarczy czytać Pismo, aby takowy zaakceptować.
      "Kto zaś z ludzi zna to, co ludzkie, jeżeli nie duch, który jest w człowieku? Podobnie i tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch Boży. Otóż myśmy nie otrzymali ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, dla poznania darów Bożych. A głosimy to nie uczonymi słowami ludzkiej mądrości, lecz pouczeni przez Ducha, przedkładając duchowe sprawy tym, którzy są z Ducha. Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić. Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, lecz sam przez nikogo nie jest sądzony. Któż więc poznał zamysł Pana tak, by Go mógł pouczać? My właśnie znamy zamysł Chrystusowy." (1Kor. 2:11-15)

      Usuń
  7. To co pani pisze to jakieś brednie. W sekcie jakiejś może by się sprawdziło gdy wyznawcy naćpani ale patrząc zdroworozsadkowo-to brednie. Mnóstwo wielkich słów pustych jak wydmuszki. Może tak wrócić do podstaw...a wie pani co jest na początku ? co jest najważniejszym przykazaniem...tak na początek ? Jam jest najmądrzejsza i we mnie wszelka mądrość....czy jak to leciało....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowna Pani, jeśli to co piszę uważa Pani za brednie, proszę omijać mojego bloga szerokim łukiem (tak będzie chyba wygodniej i uczciwiej) Proponuję zajrzeć do Biblii i sprawdzić, czy aby na jej stronicach nie znajdzie Pani tego wszystkiego o czym piszę. Do jakich podstaw proponuje mi Pani powrót? Podstawy dawno mam już za sobą, teraz jedynie rosnę w wierze.
      "Na początku było Słowo..." Zamiast obrażać mnie i wypisywać jakieś dziwne rzeczy, może lepiej rzetelnie zagłebić się w Słowie Bożym. To co Pani tu wypisuje jest zlepkiem jakichś chaotycznych przemyśleń.

      Usuń
    2. Pani pisanie jest dla mnie szkołą manipulacji. Mam sobie darować naukę ? A co do początku, nie pytałam o historię a o prawo.
      Jeśli pisze pani prawdę, ja głupia nie jestem w stanie pani obrazić ale jeśli pani kłamie, będzie to bardzo proste.

      Usuń
    3. Dobry wieczór,

      pozwolę sobie włączyć się do dysputy, ponieważ przypomniałam sobie pewien komentarz u mnie na blogu (dość stary, nie wiem już jakiej daty był to post), że pani jest wierząca. Tym bardziej dziwi mnie pani stosunek do artykułu napisanego przez Olimpię, opartego w całości na Piśmie Św. i zaskakuje mnie ogólny stosunek do autorki. Ale na spokojnie i z uśmiechem spróbuję wspomnieć na słowa Jezusa (odnośnie tematu).

      Duch ożywia. Ciało nic nie pomaga. Słowa, które powiedziałem do was, są duchem i żywotem [J 6:63]

      To powiedział Jezus i dotyczy to także Biblii, która jest Słowem i należy odbierać ją w duchowy sposób. Bo te słowa są duchem i życiem.
      Żeby zrozumieć Słowa, które są Duchem, samemu trzeba stać się Duchem. A kto się narodził z Ducha, ten ma nową naturę. A wtedy człowiek ma w sobie nauczyciela, który prowadzi i tłumaczy.

      Odpowiedział Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego. Co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest. [J 3:5-6]

      Jezus często mówił w przypowieściach, ponieważ wcale nie chce stawiać kawy na ławę we wszystkim o czym mówił. Bo żeby ktoś narodził się z Ducha, musi najpierw obudzić pragnienie narodzenia się z Ducha. Pragnienie przyjęcia łaski. To ma służyć obudzeniu w człowieku głodu poznania Pana.

      Mt 13:10-13
      I przystąpiwszy uczniowie, rzekli mu: Dlaczego mówisz do nich w podobieństwach?
      A On, odpowiadając, rzekł: Wam [nowonarodzonym] dane jest znać tajemnice Królestwa Niebios, ale tamtym nie jest dane.
      Albowiem temu, kto ma, będzie dane i obfitować będzie; a temu kto nie ma, i to, co ma, będzie odjęte.
      Dlatego w podobieństwach do nich mówię, bo, patrząc, nie widzą, i słuchając, nie słyszą ani nie rozumieją.

      Myślę, że powyższe wyjaśnia najlepiej. :) I żeby dopełnić sprawy, to co Jezus później robił? Ano chrzcił, by ludzie mogli narodzić się na nowo.

      Potem Jezus poszedł wraz ze swymi uczniami do ziemi judzkiej i tam przebywał z nimi, i chrzcił. [J 3:22]

      Mam nadzieję, że udało mi się rozjaśnić tę kwestię,
      przesyłam pozdrowienia i błogosławieństwo.

      Usuń
    4. Pismo święte nie zawiera cytatów jakie pani przytoczyła. Jest bardzo podobnie ale nie tak ...skąd ta nieścisłość ? Może gdy wyjaśnimy to, ja postaram się odnieść do pani słów.

      Usuń
    5. Toż to zaskoczenie, trzymam Biblię na kolanach, cytując.
      Uprzejmie podaję swoje źródło:
      Zaręczam, że jest ona prawdziwa. Korzystałam z wydania warszawskiego. Studiuję Słowo korzystając także z Biblii Gdańskiej (Textus Receptus), Z Uwspółcześnionej Biblii Gdańskiej oraz Septuaginty Starego Testamentu.
      Mam nadzieję, że teraz wszystko się wyjaśniło. :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    6. Niestety nie. Pani cytaty nie są z Pisma Świętego . Nie wiem czy jest choć jedno słowo "podobieństwo" (w kontekście jaki pani przytoczyła) w całej Bibli...przykro mi ale widać nie mamy wspólnych źródeł więc o czym mamy rozmawiać...

      Usuń
    7. @kloszard
      Nie wiem z jakiej Biblii Pani korzysta, a może po prostu proszę podać jaki to przekład.
      Tak mi przyszło teraz do głowy, a może korzysta Pani z Biblii w przekładzie Nowego Świata, jeśli tak, to nie dziwi mnie dlaczego nie znajduje Pani w niej podanych przez Anię wersetów.

      Usuń
    8. ...teraz rozumiem. Wspomniałam o sekcie i nieświadoma trafiłam w sedno. Nie porozumiemy się bo pani opiera się na Biblii Swiadków Jehowy a ja na Biblii Tysiąclecia . Stąd te manipulacje i niejasności...

      Usuń
    9. Dzień dobry, witam w nowym dniu. :)

      Septuaginta oraz pozostałe, podane przeze mnie źródła, są Chrześcijańskimi wydaniami. Nie należę do żadnej denominacji kościelnej, nie mam nic wspólnego ze Świadkami Jehowy, nie należę też do żadnego ruchu egzegetów.

      Oryginał Nowego Testamentu jest napisany w języku Hebrajskim, a Nowego Testamentu w Grece. Cóż więc dziwnego, że mamy niejedno tłumaczenie na Polski? Filolodzy nadal doskonalą swoją pracę i dlatego mamy dostęp do tak ścisłych wersji w naszym ojczystym języku.

      Wystarczy odrobina inteligencji, żeby zobaczyć, że treści mówią o tym samym i żadne wydanie nie przeczy drugiemu.

      Myślę, że dalsza dyskusja nie ma sensu, bo zmieniła całkowicie front.
      Pozdrawiam i życzę więcej serdeczności.

      Usuń
    10. Nie jestem kompetentna by polemizować w temacie o którym nie mam wiedzy. Nie znam pani Biblii i przyznam ,że nie mam potrzeby poznawania. Podejrzewam że takie poszukiwania zrobiłyby mi sieczkę w głowie i doprowadziły do zjadania własnego ogona, który pewnie by mi wyrósł. Zostanę przy Biblii Tysiąclecia .
      Miło mi że spotykam kobietę obdarzoną wybitną inteligencją , której ja nie posiadam. Mój kiepski zasób wiedzy mówi mi że Przypowieść, nie ma nic z podobieństwem ale pani książki są mądrzejsze z pewnością. To że przytoczony cytat jest bez sensu-pani nie przeszkadza-mnie odpycha.
      Pozdrawiam serdecznie .

      Usuń
  8. Wydaje mi się, że Boga do końca nikt nie jest w stanie poznać, chyba, że będzie dane stanąć przed Nim. Jednak o naszym doświadczeniu raczej nikt się nie dowie (chyba, że dusze po śmierci jakoś mogą się ze sobą komunikować, czego chyba nikt nie zbadał jeszcze).

    Nie wiem jakim typem człowieka jestem, nie wiem czy narodziłem się na nowo. Jednak wiem, że chcę coś więcej zrozumieć z wiary, jakoś przejść o ,,jeden" krok dalej.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co oznacza być nowonarodzonym? pozwól, że zacytuję słowa komentarza Ani O., pieknie tłumaczy Ona owo nowe narodzenie:
      "Chrzest wodny i chrzest Duchem Św. – być nowonarodzonym, znaczy umrzeć dla grzechów.
      Co to więcej znaczy: gdy przychodzisz do Jezusa ze skruszonym sercem, On Ci wybacza, wkłada nowego ducha do Twojego wnętrza i zsyła Ducha Świętego, który odtąd będzie Cię wspierał. Stajesz się nowym stworzeniem. Myślisz inaczej, działasz inaczej, zaczynasz naprawdę rozumieć Pismo i masz pokój z Bogiem, zaczynasz przemieniać swój umysł i duszę, odczuwasz spokój".
      wiesz...Jeśli zrobisz choćby jeden krok w wierze, już nie będziesz chciał się zatrzymać i tego Ci z całego serca życzę.
      Pozdrawiam :)

      Usuń