Zanim przejdę do sedna, chciałabym zdradzić, że autorem tego pięknego (użyczonego) zdjęcia tu po lewej, a i mnóstwa innych równie odlotowych, jest Wojciech Gotkiewicz - fotograf przyrody.
Wklejam link do bloga artysty: http://wojciechgotkiewicz.blogspot.com/
Zajrzyjcie koniecznie, bo naprawdę jest czym zachwycić oko i duszę...
Nie bez kozery wybrałam właśnie to zdjęcie...hmmm...
Jest ono dla mnie bardzo wymowne...
...Wiesz Basieńko, dzisiaj strasznie rozbolała mnie głowa. Miewam raz na jakiś czas okrutne bóle migrenowe. Nie życzę tego nikomu, ponieważ ból wyłącza człowieka na jakieś dwa, trzy dni z życia. W moim przypadku pulsujący ból, raz w jednym oku, raz w drugim jest nie do zniesienia. Przeszkadza mi wtedy światło i jakiekolwiek dźwięki. Zamykam się w ciemnym pokoju, faszeruję tabletkami przeciwbólowymi i czekam, aż mi przejdzie...
Niestety zazwyczaj nie przechodzi, albo ulga jest jedynie chwilowa. Niczym narkomanka pochłaniam kolejne pigułki, potem następne i kolejne i nastepne... Oczywiście, nie trudno się domyślić, że żołądek po kilku godzinach zaczyna się buntować i do uporczywego bólu dochodzą jeszcze wymioty, które meczą mnie przez dłuższy czas... Po trzech dniach męki, wracam do życia...
Dzisiaj jednak było inaczej... Rankiem, gdy tylko otworzyłam oczy, poczułam ten nieprzyjemny ból głowy, który nasilał się z każdą minutą.
-Jeny! Znowu się zaczyna! - pomyślałam z trwogą, gdyż dokładnie przecież znam dalszy rozwój sytuacji.
Jednak dzisiaj było inaczej...
Zapewne Duch Święty podsunął mi myśl: "Jezus poniósł na krzyż wszystkie nasze choroby", żebyś ty była zdrowa, choroba nie ma mocy w twoim życiu.
Ja w to wierzę, wierzę w to z całego serca...I natychmiast przypomniałam sobie słowa Jezusa Marek 11:23 "Zaprawdę powiadam wam: Ktokolwiek by rzekł tej górze: Wznieś się i rzuć się w morze, a nie wątpiłby w sercu swoim, lecz wierzył, że stanie się to, co mówi, spełni mu się".
Pierwszy raz w życiu z całą mocą wykrzyczałam do migreny (do mojego problemu, czyli do "góry")
-W imieniu Jezusa, wynocha z mojego życia! Jesteś tutaj nielegalnie. 2000 lat temu ranami i sińcami Jezusa zostałam uzdrowiona!
Oczywiście, już po chwili badałam moimi zmysłami, czy zadziało się wedle moich słów.
I co się okazało?
- Nic się nie zmieniło, ból jak trwał, tak trwa dalej...
Postanowiłam więc zignorować moje odczucia. Skoro Jezus poniósł nasze dolegliwości na krzyż, to w moim duchu wierzę w to bezgranicznie i bezwarunkowo. Zabrałam się za domowe porządki i już po chwili stwierdziłam, że ból ulotnił się jak przysłowiowa kamfora.
Jest godzina 21:57, a ja jestem uwolniona od bólu...
-Pan jest wielki! Dziękuję Ci Jezu za Twoje dzieło krzyża, w którym jest moje uzdrowienie!
Jezus przyprowadził nas do Ojca, przekazał prawdę w swoim słowie, abyśmy mieli życie. Imię Jezus rzuca na kolana wszelkie nasze boleści i troski, a Jego słowo jest dla mnie jedynym autorytetem.
Trzeba przyjąć tę duchową prawdę, a będziemy oglądać fizyczne jej efekty. Jak człowiek myśli w sercu swoim, taki jest...
My nie jesteśmy z tego świata, dlatego w duchu przyjmujemy prawdę Słowa Bożego, aby mogła ona wybrzmieć w fizycznym uzdrowieniu.
Jan 8:31-32
"Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: "Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli"
Od dzisiaj tą drogą zamierzam kroczyć, wsłuchując się w Słowo Jezusa i przyjmując je jako prawdę nadrzędną... A Ty Basieńko zrób z tym, co zechcesz...
Oliwio, Twoja wiara góry przenosi. Bardzo budujący post, Gdy go czytam wszystko wydaje się proste.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ciebie
Joeck
Bo ewangelia to prosty przekaz dla każdego, kto uwierzy.
UsuńPozdrowienia ślę :)
Wielkie dzięki za słowa otuchy. A ponieważ ból jeszcze trzyma, więc nie będę się rozpisywać. Moja modlitwa brzmi; Jezu ufam Tobie. Ojcze nasz...niech się stanie Twoja wola, a nie moja...
OdpowiedzUsuńdziękuję i pozdrawiam Basia
No tak Basieńko, z tym że Jego wola już się stała 2000 lat temu, trzeba tylko w to uwierzyć.
UsuńPozdrawiam :)
Jeżeli jej pomogła wiara w Jezusa, to cieszę się bardzo...
OdpowiedzUsuńPo co cierpieć skoro można nie cierpieć.
Pozdrawiam serdecznie :-)
Mi pomaga wiara w Jezusa i Jego niesamowite dzieło, jakiego dokonał na krzyżu.
UsuńPozdrawiam :)
Ze zdrowiem i w innych życiowych sytuacjach robię tak jak Olimpia i tak jak Basia, tylko przedtem pytam się Boga co się dzieje,lub ze odczuwam to czy tamto. Potem postępuje odpowiednio do przypadku. Bóg nie ma problemu kiedy zadajemy pytania i zawsze odpowiada. Jezeli ja nie rozeznaje Jego odpowiedzi to proszę kogoś w Chrystusie by mi pomógł. Tego kogoś Duch Święty mi wskaże. Zarówno Maryja jak i Pan Jezus wiedzieli na co się zgadzają. Pan Jezus uzdrawiał i uczył jak uniknąć pewnych problemów. W wielu przypadkach dawał instrukcje i osoba miała swoj współudział w uzdrowieniu. Jest nadpisanie w liście do Rzymian 8:28
OdpowiedzUsuń"A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani."
Olimpia, dziekuje za podzielenie się świadectwem i pozdrawiam serdecznie.
KnittingDays, według mnie nie da się pogodzić tego co robi w takich sytuacjach Basia, z tym co robię ja. Basia przyjmuje chorobę, a ja jej nie przyjmuję. Dlaczego? Dlatego, że wierzę, iż Jezus już na krzyżu już zapłacił cenę za moje zdrowie. On wszystkie nasze choroby zostawił na krzyżu, dlatego żadna dolegliwość nie ma prawa mnie dotykać.
UsuńPozdrawiam :)
Nie wyraziłam się jasno, przepraszam. Oczywiście wierze tak jak Ty, Olimpia,ze choroba nie jest od Boga ani Jego wola. Miałam na myśli ze zgadzam się z wola Boga jeżeli chodzi o sposób pozbycia się choroby. Przypuszczam, ze Basia, choćby za przykładem Maryi i Pana Jezusa dociekala jaka jest wola Boga,jeżeli chodzi o sposób uzdrowienia w jej sytuacji,zanim się z Jego wola zgodziła. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń"Przypuszczam, ze Basia, choćby za przykładem Maryi i Pana Jezusa dociekala jaka jest wola Boga,jeżeli chodzi o sposób uzdrowienia w jej sytuacji,zanim się z Jego wola zgodziła"
UsuńNie wiem KnittingDays, ale czy my naprawdę mamy dociekać woli Boga? Wydaje mi się, ze Jego wola jest jest nam znana i oczywista dla każdego wierzącego. Jeżeli już, to możemy sobie samym zadawać pytania, co takiego (nieciekawego) zrobiłem, że pozwoliłem "Złemu" na dostep do mnie.
Pozdrawiam serdecznie
Modlitwa Ojcze nasz...wyraźnie wskazuje nam drogę i nie potrzeba dociekania. Mamy po prostu zawierzyć woli Bożej względem nas, wszak kochający Ojciec wie najlepiej, co dla nas jest dobre. Modlitwa Jezusa w Ogrójcu;
OdpowiedzUsuń"Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech ominie mnie ten kielich" (Mt 26,39).
"Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Jednak nie Moja wola, lecz Twoja niech się stanie". "Godzina Getsemani" zmienia bieg dziejów świata. "Wszakże nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!" (Łk 22, 42). Wiele ufności wobec Ojca jest w tych słowach. Te słowa zapowiadają inne, które będą wypowiedziane na Golgocie;
"Ojcze,w Twoje ręce powierzam ducha mego" (Łk 23, 46) To jest dla nas wzór i przykład modlitwy w bólu, cierpieniu i osamotnieniu.
Basiu, piszesz: "wszak kochający Ojciec wie najlepiej, co dla nas jest dobre" No i tu zgadzam się z Tobą w zupełności, ale zauważ, że wszystko to, co jest dla nas dobre Jezus objawił nam w swoim Słowie. Zatem jeśli modlimy się zgodnie z Bożym Słowem, Pan zawsze na taką modlitwę odpowie. Dlaczego? Dlatego, że On jest zawsze wierny i nigdy nie zmienia swojego Słowa. Dlatego nie wybiera sobie, że tego uzdrowi, a tego zostawi chorego, jednemu da dobrobyt, a innego zignoruje.
UsuńDalej powołujesz się na słowa Jezusa, podczas modlitwy w Getsemane, ale chyba nie do końca je rozumiesz. Jezus wprawdzie mowi: "Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Jednak nie Moja wola, lecz Twoja niech się stanie". Ale pamietaj Basieńko, że On mówi to z pozycji człowieka przerażonego wizją swojej męczeńskiej śmierci, On przecież ze strachu pocił się krwią (tak bardzo musiał się uniżyć, aby ratować ludzi, aby doprowadzić ich do Ojca) On jest posłusznym synem, wypełnia doskonały plan. Niesie grzech, chorobę i każdą ludzką niedogodność na krzyż i na krzyżu to wszystko zostawia. Po co? Abyśmy od tej chwili mogli zacząć nowe, lepsze życie w Nim. Jezus jest Bogiem, który tu na Ziemi w ciele ludzkim i z własnej woli wydał się na mękę, aby nas odkupić. Ale czy to oznacza, że i my pełnimy tę samą rolę? My umieramy i cierpimy za całą ludzkość??? Oczywiście, że nie! Bo czym w takim razie byłaby ofiara Jezusa??? Jezus umierał w mękach po coś...Jego dzieło było doskonałe i skończone. Zrobił to dla nas, żeby nas odkupić od wszelkiego złego...Od wszelkiego złego Basieńko... Gdy się modlisz: "Panie jeśli zechcesz, to mnie uzdrowisz, a jeśli nie to pogodzę się z Twoją wolą", to zapominasz, że On zawsze chce Ciebie uzdrowić, gdyż Jezus pokonał grzech, chorobę i każdą śmierc. On cierpiał, abyśmy my cierpieć już nie musieli.
Zobacz Basiu, Jezus mówi, daję wam władzę na ziemi i to wy sami macie się przeciwstawiać wszelkiemu złemu, które nas dotyka. on dał nam miecz, broń do walki z szatanem. Tym mieczem jest Słowo Boże. Łuk.10:19, Marek 16:18
A przypomnij sobie Basiu, kuszenie Pana Jezusa na pustyni... On walczył ze "Złym" własnie przy pomocy tego miecza, czyli Słowa Bożego. Odpowiadał szatanowi wersetami z Pisma i zwyciężał raz po raz. I tak samo my mamy robić, rozprawiać się z każdą chorobą, z każdą dolegliwością w oparciu o to, co powiedział w tej konkretnej kwestii Jezus i wierzyć w to, co powiedział, gdyż On jest drogą, prawdą i zyciem...
Pozdrawiam :)
Byłam przy kilku osobach prawdziwie wierzących,które "Boże .Boże " w bólach okropnych wołały.Gdy cierpienie odbiera wszelką nadzieję ,zostają tylko słowa-„Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”
OdpowiedzUsuńGreto kochana, to nie tak, choroba nas niszczy i odbiera wszelką nadzieję. Jednak Jezus dał nam miecz do walki z nią i powiedział w jaki sposób tym mieczem wojować. Większość "wierzących" nie potrafi tego oręża używać. Tym orężem jest Słowo Boże, jednak nie da się używać czegoś, czego się nie zna.
UsuńPozdrawiam :)
Ja myślę, że każdy z nas rozumie, interpretuje słowa Jezusa po swojemu, bo każdy z nas jest na innym poziomie rozwoju duchowego. Nie ma lepszych i gorszych - jesteśmy po prostu inni. Ale stanowimy jedność i powinniśmy szanować się nawzajem, wszak wszyscy jesteśmy dziećmi Boga...
OdpowiedzUsuńNo tak Mario, ale czy na pewno wszyscy jesteśmy dziećmi Boga??? Jan. 1:12-13 określa jednoznacznie status dziecka Bożego: „Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego, którzy narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga." Czyli wszyscy, którzy uwierzyli, ale także narodzili się na nowo, ich duch został odnowiony.
UsuńMy nieustannie próbujemy coś interpretować, ale Ewangelia jest prosta, nie ma co tu komplikować, Duch Świety otwiera nasze oczy i oznajmia to wszystko, co powinniśmy wiedzieć, dzięki czemu mozemy wzrastać w wierze. Ewangelię trzeba przyjąć i cieszyć się, a także dziękować Jezusowi, za to wszystko, co dla nas uczynił. Ja wsłuchuję się w Jego Słowo, przyjmuję je, jako najprawdziwszą prawdę i odnoszę do każdej dziedziny mojego życia...
Pozdrawiam serdecznie :)
Miałem nie pisać, gdyż temat jest jakby zbyt osobisty, co według mnie wyklucza polemikę. Mógłbym najwyżej stwierdzić „skoro tak uważasz...”, ale to z kolei była by z mojej strony hipokryzja, bo przecież mnie to nie przekonuje, tym bardziej, że o tym wiesz. Gdyby to było tak proste, można by zamknąć wszystkie szpitale, zwolnić wszystkich lekarzy i cały personel medyczny łącznie z przemysłem farmakologicznym. A że tak nie jest wystarczy już sam fakt – te migreny Cię jednak dopadają i jak ja mam uznać, że modlitwa i szczera wiara przed każdą chorobą i dolegliwością chroni?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
No nie Asmodeuszu, nie idźmy tak daleko odnośnie zamykania szpitali, zwalniania lekarzy czy, całego personelu medycznego łącznie z przemysłem farmaceutycznym. Napiszę tak: To wszystko ma sens, gdyż stanowi jedyne źródło pomocy medycznej dla ludzi niewierzącym, czy też dla tych wierzących, którzy nie umieją jeszcze korzystać z tego wszystkiego, co zawiera się w zbawieniu i nowym narodzeniu.
UsuńMigreny mnie dopadały i być może jeszcze nie raz dopadną, gdyż jestem tylko człowiekiem i niestety zdarza mi się, że dopuszczam do siebie "Złego" poprzez moje postępowanie. Jednak nie daję się już nabierać na jego kłamstwa odnośnie jakiejś mojej przypadłości, gdyż z każdym dniem wzrastam w wierze i w imieniu Jezusa rozprawiam się z każdą niemocą. Słowo Boże ma moc niepojętą. Szkoda tylko, że tak późno weszłam na prawdziwą drogę z Jezusem do Ojca Niebieskiego.
Pozdrawiam:)
Oczywiście, zamykanie szpitali to przesada, ale celowa. Ja już gdzieś pisałem, w mojej sali szpitalnej było na sześcioro. Ja niewierzący, trzech „letnich katolików” i dwóch głęboko wierzących, którzy kilka razy w ciągu dnia się modlili (jeden czytał Pismo Święte), i co drugi dzień przyjmowali komunię świętą. Statystycznie rzecz ujmując, można by wysnuć wniosek, że bycie ateistą najbardziej chroni przed chorobą ;))) Jeszcze to lepiej wypadało (na korzyść ateizmu) w ujęciu całego oddziału.
UsuńJeszcze raz powtórzę: to są tak osobiste sprawy, że trudno tu o polemikę. Masz takie spojrzenie na problem, Twoja sprawa, ale pozwól, że ja pozostanę przy swoim punkcie widzenia.
Pozdrawiam ;)
No cóż Asmodeuszu, mnie nasuwa się jednak trochę inny wniosek, a mianowicie taki, że Katolicy totalnie przeczą Bożemu Słowu, robia wszystko inaczej niż nauczał Jezus. Nie są, podobnie jak niewierzący ludzmi narodzonymi na nowo. A Jezus powiedział wyraźnie: Ew. Jana 3:3-7 „Odpowiadając Jezus, rzekł mu (Nikodemowi): Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego" koniec - kropka! Wiara w połaczeniu ze Słowem Bożym to klucz do Królestwa Bożego. Gdyż wierzyć w Jezusa, to nie tylko miec przekonanie, że był,że umarł i zmartwychwstał, ale także wierzyć w to wszystko czego nauczał. Katolicy bardziej chyba oddają się w opiekę Marii, która ani jednym słowem do tego nie zachęcała, niż Jezusowi, który mówił o tym nieustannie. Oczywiście myślą, że są najbliżej celu, ale niestety są bardzo daleko, mniemam że o wiele dalej niż Ty- ateista. Skupiają się na obrzędowości i tradycji, a one nie mają żadnego znaczenia, bo oddalają od żywego Boga. Ale to jest mój punk wiedzenia.
UsuńPozdrawiam :)
Faryzeusz i celnik w nas
Usuń"Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony" (Łk 18,9-14).
Jezus w swoich naukach był bezkompromisowy. Dlaczego miałabym pisać coś w co zupełnie nie wierzę. (Tylko po to, żeby sprawić przyjemność Tobie Basiu czy Tobie podobnym?) Moj blog to miejsce, gdzie sporo piszę na temat mojej wiary. Piszę także po to, aby otwierać ludziom oczy, aby nie dać się omamić tym, co zupełnie nie jest wpisane w naukę Jezusa. Zdaję sobie sprawę z tego, że Katolicy, to najwieksza społeczność wyznaniowa i wielu z nich nie podoba się to, co piszę. Ale zapewniam Ciebie Basieńko, że ogromna ich liczba (może także dzieki takim niepokornym ludziom, jak ja) odnajduje prawdziwą, niezakłamaną relację z Bogiem. Otwierają swoje oczy na prawdę Bożego Słowa. Moim obowiązkiem jest mówić o tym w słowie i w piśmie, sam Jezus tak właśnie nauczał. A dla mnie Jego słowo jest ponad wszystkie inne słowa świata.
UsuńNie na ilości wyznawców prawdziwa wiara stoi, ale na jakości i podążaniu za Bożym Słowem. Wszystko inne to śmieci, które oddalają od Boga.
Mat. 7:13-14 " Wchodźcie przez ciasną bramę, bo przestronna brama i szeroka ta droga, która wiedzie do zguby, a wielu jest tych, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna brama i wąska droga wiodąca do życia! Nieliczni są ci, którzy ją znajdują"
NIELICZNI SĄ CI, KTÓRZY JĄ ZNAJDUJĄ !!!! Rozważ te słowa Basieńko...
Pozdrawiam :)
Nie chcę brać udziału w dyskusji... Ale pozwolę sobie na moje krótkie przemyślenie- myślę, że "narodzić się na nowo" to oczyścić swoje serce tak głęboko, aby stało się ono tą prawdziwą świątynią. Nikt nie powinien uważać się za lepszego od innych. Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, a wszelkich podziałów dokonali sami ludzie i niestety robią to nadal
OdpowiedzUsuńMario, ale człowiek nie jest w stanie sam oczyścić swojego serca. do tego potrzebuje Jezusa i mocy Jego ducha Świetego. Ludzkie starania są na nic, jeśli Duch Świety nie prowadzi. A On prowadzi nas zawsze w oparciu o prawdę Słowa Bożego.
UsuńZ tego, co piszesz wynika, że nie powinniśmy podejmować się ewangelizacji, niechaj każdy wyznaje co tam sobie chce, czy tak? Ale Boże Słowo naucza inaczej. Jezus wielokrotnie mówił: Idzcie na cały świat, głoście ewangelię, chrzcijcie, uzdrawiajcie chorych... Marek 16:15-18"Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie".