Gdy przyszedł Jezus, przyniósł odkupienie tylko poprzez przyjęcie Jego ofiary. Czytając Stary Testament widzimy, że tu nie ma znaczenia jak szczerze pokutowałeś, znaczenie miało to, czy przyniosłeś ofiarę krwawą, która miała moc przebaczenia. Tak samo jest dzisiaj...Gdy patrzysz na ofiarę Jezusa, gdy przyjmujesz ją, wszystkie Twoje upadki, bez względu na to, czy skrupulatnie je wyznałeś, czy też nie - Bóg Ci wybacza wymazując Twoje grzechy.
Pan Jezus trzykrotnie mówi nam, że teraz obowiązuje nowe prawo i nowe przykazania. Jan 13:34-35 "Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali."
Musisz zdać sobie sprawę z tego, że jesteś umiłowanym dzieckiem Boga. On Ciebie kocha i podnosi z każdego Twojego upadku...każdego...
Jest taki werset w Biblii,
Ew. Jana 15:2 "Każdą latorośl, która we mnie nie wydaje owocu, odcina, a każdą, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc."
Przyznam szczerze, że takie własnie jednoznaczne tłumaczenie z greki zupełnie do mnie nie przemawia. To nie ma sensu...Szukam więc w grece innych znaczeń słowa "airei" i co znajduję?
- αιρει (airei) - (Strong 142) [vi Pres Act 3 Sg] zabiera (podnosi)
- Airei - w tłumaczeniu oznacza także "podnosi" I to ma sens... Bo czyż winogrono może zbudować swoją kiść leżąc na ziemi...Nie, ono musi wisieć, musi być uniesione, podniesione. Głupie by było, gdyby winoogrodnik po prostu odcinał leżące na ziemi pędy. Przecież byłoby to marnotrawstwo i pozbawianie siebie zarobku, dlatego podnosi je i podpiera. Czyż Bóg nie czyni podobnie???
- Nie bez kozery dał nam Bóg dzieci, abyśmy zrozumieli czym jest miłość bezwarunkowa. Gdy ziemski ojciec widzi, że jego dziecko własnie się przewróciło i pozdzierało kolana, biegnie i podnosi je, czyż nie??? Nasz Ojciec niebieski czyni podobnie...
- My ludzie nader często upadamy, nie jesteśmy w porządku, grzeszymy i może z trwogą myślimy, że zaraz Bóg nas odetnie. Jednak Bóg nie odcina, Bóg podnosi !!! On widząc, że Ty wciąż upadasz, że nie przynosisz owoców, podnosi Ciebie i dlatego my też powinniśmy podnosić innych, nie rozpamiętywać sprzeczek, kłótni...
- Podnosić, podnosić i jeszcze raz podnosić musimy każdego, kto upada także przeciwko nam...
These grapes are so vibrant and look so tasty! I love the photo that you took of them. Thanks for the share, hope you had a fantastic weekend. Keep up the posts.
OdpowiedzUsuńWorld of Animals
I also love the photo. I invite you to read my texts. I greet and I wish good days too :)
UsuńJeśli chodzi o winogrona, w tym roku wyjątkowo obrodziły i słodkie jak miód. W niecudowny sposób zamienię wodę w wino.
OdpowiedzUsuńPiszesz: „Musisz zdać sobie sprawę z tego, że jesteś umiłowanym dzieckiem Boga. On Ciebie kocha i podnosi z każdego Twojego upadku...każdego...”. Cóż, rozumiem, że to wersja optymistyczna. Za dużo nieszczęścia widziałem w swoim długim życiu, aby to „każdego: brać na serio.
Jest jeszcze jeden niuans. Ziemscy ojcowie w zdecydowanej większości chronią swoje dzieci przed upadkiem. Nie muszą wtedy pomagać im się podnieść i oszczędzają swoim dzieciom bólu.
Pięknie pozdrawiam ;)
Sprostowanie: "Każdego, kto należy do Niego" pozostali są póki co oddzieleni.
UsuńCo do dzieci Asmodeuszu, z tego co mi rzeczywistość podpowiada, z dzieciakami to już tak bywa, że na Twoich oczach rozkwaszą sobie nos, pozdzierają kolana, spadną z huśtawki, itd... Życie...
Pozdrawiam :)
Nawet ta wersja niczego nie zmienia. Mówię o tych, co należeli do Niego, gdyż tylko tacy mnie otaczali i otaczają
UsuńW drugim przypadku też mam na myśli prawdziwych ojców a nie ich karykatury, co z kumplami przy piwku, albo z dewotami w kościele i nie myślą o własnych dzieciach. Prawdziwy ojciec to taki, który strzeże dziecko jak własne oka w głowie.
Hmmm...a skąd ta pewność, że należą do Niego???
UsuńDalej...Asmodeuszu, nawet najbardziej troskliwy ojciec nie jest w stanie ustrzec swojego dziecka przed wszystkimi mniejszymi i większymi niebezpieczeństwami jakie na nie czyhają...
Sama pisałaś, że On nas wszystkich kocha(?)
UsuńRacja, człowiek-ojciec nie ustrzeże przed wszystkim, ale przynajmniej się stara, co widać i nie udaje, że jest absolutnie wszechmocnym.
Bóg jest wszechmocnym, nas kocha, ale tego akurat nie widać. Co byś powiedziała o ludzkim ojcu, który dla rzekomego szczęścia swoich dzieci idzie np. położyć się na tory kolejowe?
Bardzo mi się podoba to tłumaczenie. A nieszczęścia, no cóż. Nie można wszystkiego zwalać na Pana Boga. Po prostu niektóre fakty są wpisane w nasze życie. Mój zięć zginął zabity przez dwa samochody. Byc może miał gdzieś misję w innym życiu. Mamy przecież życie wieczne.
OdpowiedzUsuńNieszczęścia generują ludzie, Bóg dał nam wszystkim wolną wolę. On nie ingeruje, chyba że poprosisz o takową ingerencję.
UsuńPozdrawiam :)
Bóg nas podnosi, zdecydowanie podnosi, zawsze podnosi. Jesteśmy Jego ukochanymi niemowlakami nad którymi po prostu trzeba się pochylac i wspierać. Właśnie gdy upadamy to mamy tę pewność że On zawsze, z każdej sytuacji nas podniesie. Wazymy to swoje piwo bardzo często, ale On jest ponad tym wszystkim. On kocha nas bezwarunkowo, tak jak matka kocha swoje dzieci. Jest taki film "Ballada o Januszku",gdzie jak na dłoni widać kochające serce matki. Mimo wszelkich przeciwności i bólu- ona jest oddana, wspierająca i kochająca. Tak tez działa Bóg. Gdybyśmy z całą pewnością trwali w Jego miłości, "zły" przestały gmerac w naszym życiu. Ja to wszytko widzę w moim życiu, widzę i czuję jak miłość Jezusa mnie zmienia, zmieniajac zarazem rzeczywistosc która mnie otacza.
OdpowiedzUsuńJarek
Nie chcę być złośliwy, ale zmienia tę rzeczywistość tak od dwóch tys. lat i jest coraz gorzej...
Usuń@Asmodeusz
UsuńJeśli chodzi o mnie-jest zdecydowanie lepiej. Moje życie zmieniło się bardzo i w dalszym ciągu zmienia się. Jeśli Twoje nie zmienia się na lepsze, to może warto zapytać dlaczego?
Jarek
Wiesz, na swoje życie ja tez nie narzekam, ale nie zamykam się na siebie – patrzę na tę rzeczywistość, która dzieje się wokół mnie. Jak by nie było najbardziej narzeka Kościół...
UsuńPS. Rozumiem, że to taki zwyczaj, pewnie ludzi religijnych, ta małpa przed moim nickiem?
@Jarek
UsuńJezus nas podnosi, wspiera, otwiera nam wszystkie drzwi. Wystarczy iść za Jego Słowem, trwać w nim i pokładać nadzieję w Nim, bez napięcia, bez starania...Jestem świadoma tego, że sama nie dam rady, bo nic tak naprawdę nie zależy ode mnie, dlatego polegam na Jego łasce. Ja wierzę i przyjmuję. Po prostu ufam w doskonałą ofiarę Jezusa. A wtedy Bóg błogosławi na każdym kroku.
Pozdrawiam :)
Jeszcze kilka dni i sprawdzę, czy w winogronach w ogrodzie rodziców ocalało przed suszą choć jedno winogronko ...
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o podnoszenie, to natura nas podnosi, tak uważam. Sama doświadczyłam poprawy bez powodu w ciężkim czasie. Bo nie można się smucić w nieskończoność, nie jeśli trzeba jeszcze trochę pożyć. Cierpienie jest raczej przypadkiem, niż przeznaczeniem - jeśli tylko może nam się poprawiać, to nawet w ciężkiej chorobie organizm walczy, aby były lepsze dni. Jeśli coś tam wyznajemy, to przypiszemy poprawę jakimś duchom, bogom, ale wydaje mi się, że rodzaj tej wiary nie ma znaczenia. Ateistom też się poprawia, jeśli tylko może :)
Według mnie, cierpienie nie jest przypadkiem, często jest pokłosiem naszych suwerennych wcześniejszych działań i oddzieleniem od Boga.
UsuńHmmm...Teraz kiedy jestem w Jezusie, kiedy Mu ufam, gdy narodziłam się na nowo nie znam cierpienia...A Bóg błogosławi mi na każdym kroku.
Pozdrawiam :)
Czasem jest efektem działań, ale jeśli chodzi o choroby to loteria genetyczno-wypadkowa. Ogólnie ból ma ostrzegać przed niebezpieczeństwem, a gdy jesteśmy już ostrzeżeni tylko zawraca tyłek.
UsuńWydaje mi się więc, że mówisz o cierpieniu w sensie psychicznym. Jako ateistka też doznaję ulgi w cierpieniu. Samo przechodzi :)
Pozdrawiam sobotnio :)