W czasach, gdy w zasadzie nie było jeszcze telefonów, pewien "współczesny syn marnotrawny” wyjechał z domu...
Nie miał ochoty podporządkować się zasadom, jakie w nim panowały...
Zły i obrażony, opuścił swoich rodziców...
Nie odzywał się do nich przez dobrych kilka lat...
Jednak przyszedł czas, że ów syn zatęsknił...
Poczuł, że skrzywdził swoich najbliższych, że ich zasmucił i zranił...
Zrozumiał, że to on nie był w porządku.
Postanowił wrócić...
Hmm...Bał się jednak momentu spotkania.
Bał się, że zostanie odrzucony.
Wtedy wysłał list, w którym napisał:
“Chcę przyjechać, przepraszam was. Jeżeli mi wybaczacie, to dajcie mi znak. Gdy będę przejeżdżał pociągiem obok domu, to proszę abyście wywiesili prześcieradło, na znak ze mnie przyjmiecie i że mogę wrócić do domu”
I wyobraźcie sobie emocje tego człowieka...
Gdy zbliżał się do domu....
Gdy zaczynał wypatrywać umówionego znaku....
Gdy zbliżył się na tyle, żeby go dostrzec...
Wreszcie zobaczył, że cała posesja, wszystkie okna,wszystkie drzewa, były obwieszone prześcieradłami...
Tak...żeby przypadkiem nie przegapił, bo jedno mogłoby być mało widoczne….
Nie miał ochoty podporządkować się zasadom, jakie w nim panowały...
Zły i obrażony, opuścił swoich rodziców...
Nie odzywał się do nich przez dobrych kilka lat...
Jednak przyszedł czas, że ów syn zatęsknił...
Poczuł, że skrzywdził swoich najbliższych, że ich zasmucił i zranił...
Zrozumiał, że to on nie był w porządku.
Postanowił wrócić...
Hmm...Bał się jednak momentu spotkania.
Bał się, że zostanie odrzucony.
Wtedy wysłał list, w którym napisał:
“Chcę przyjechać, przepraszam was. Jeżeli mi wybaczacie, to dajcie mi znak. Gdy będę przejeżdżał pociągiem obok domu, to proszę abyście wywiesili prześcieradło, na znak ze mnie przyjmiecie i że mogę wrócić do domu”
I wyobraźcie sobie emocje tego człowieka...
Gdy zbliżał się do domu....
Gdy zaczynał wypatrywać umówionego znaku....
Gdy zbliżył się na tyle, żeby go dostrzec...
Wreszcie zobaczył, że cała posesja, wszystkie okna,wszystkie drzewa, były obwieszone prześcieradłami...
Tak...żeby przypadkiem nie przegapił, bo jedno mogłoby być mało widoczne….
Zawsze bardziej niż los syna marnotrawnego intrygował mnie los syna starszego.
OdpowiedzUsuńNo cóż... starszy brat nie potrafił cieszyć się radością ojca, tak i my często nie potrafimy ucieszyć się, kiedy Bóg zbawi alkoholika, kryminalistę, rozwodnika – To niesprawiedliwe myślimy... a może w imię tej naszej sprawiedliwości chcemy, aby żyli już do końca swych dni w cieniu swych pomyłek, złych decyzji, potknięć, czy grzechów młodości... Cóż... często tak to działa...
UsuńNie chodzi o to czy starszy brat się cieszył,czy nie.Starszy brat nie opuścił ojca,ciężko pracował,nie przepuścił wszystkiego
UsuńŁukasz 15,29 Lecz on odpowiedział ojcu: "Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. 30.Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę".
Nie przekonuje mnie odpowiedź ojca.
Czy nagradzając synów marnotrawnych,mamy prawo zapominać o synach,którzy przy nas trwali?
Właśnie przed chwileczką przeczytałam, że w Krakowie dziś nad ranem syn swoją matkę zamordował. Ech...
OdpowiedzUsuńTak, słyszałam... nie do uwierzenia...
UsuńTak z lekkim przekąsem: a może akurat faktycznie jakaś praczka (wtedy zawód wcale nie rzadki) miała wielkie pranie? :))))
OdpowiedzUsuńA już na poważnie. Wiesz, gdy ktoś, jako syn marnotrawny, ucieka od dobrej rodziny ciekawy świata, nie widzę w tym nic złego. I gdy rodzina go wita gdy wraca, wszystko jest ok. Żadnego w tym moralizatorskiego przesłania. Wystarczy jednak odwrócić przysłowiowego kota do góry ogonem. Bo jeśli uciekł od złej rodziny, gdzie awantury i mordobicie były na porządku dziennym, ja w taki szczęśliwy powrót nie wierzę. Może też być jeszcze inaczej. Ten marnotrawny opuszcza rodzinę, ograbiwszy ją przy okazji ze wszystkich dóbr. Wierzysz w to, że będzie witany otwartymi rękoma, gdy te dobra przepuści?
Pozdrawiam pięknie :)
Hmm... Mnie jak zwykle chodziło o miłość Bożą...Wszak zastanawiamy się często, czy Bóg zechce nas przyjąć do siebie... Czy jesteśmy godni...
UsuńNiepotrzebnie zapominamy, że On zawsze otwiera szeroko ramiona... I nie ma znaczenia co myślisz o sobie, co robiłeś wcześniej, kim byłeś...
A co do Twojego pytania, to odpowiedź brzmi: Tak, wierzę... i dziwię się, że w ogóle zadałeś takie pytanie...
Serdeczności :)
Witaj
OdpowiedzUsuńPrzebaczenie jest sztuką, ale i wielką odwagą, ale jeśli już- pomaga nam żyć !
Pozdrawiam mile w Nowym 2016 Roku:)
Kiedyś Piotr zapytał Jezusa: Ile razy można wybaczać, siedem ??? Jezus odpowiedział: Siedemdziesiąt siedem... (co oznaczało nieskończenie wiele, tyle ile będzie trzeba...Dziękuję za pozdrowienia i odpozdrawiam :)
UsuńMiłość wszystko potrafi...i wcale nie musi być rozsądna!
OdpowiedzUsuńMiłość tak pięknie wybacza... Pozdrawiam :)
Usuń