-006.jpg)
Bóg istnieje, ale inaczej..............Mój adres email: werolim88@gmail.com
czwartek, 27 lutego 2014
DO ZAJADANIA PĄCZKÓW PRZYSTĄP !
-006.jpg)
A GDYBY BÓG BYŁ JEDNYM Z NAS, TAKIM NIEDOŁĘGĄ, JAK JEDEN Z NAS ?
Jest taka świetna piosenka
Joan Osborne, w której pyta ona „A gdyby Bóg był jednym z nas? Takim niedołęgą jak
jeden z nas”. Jeszcze w dalszym ciągu słowa tej piosenki bulwersują niektórych.
Ja ją uwielbiam, ponieważ dla mnie Bóg to my wszyscy, bez wyjątku i bez wzgledu na to, kim i jacy jesteśmy...
Jeśli Bóg miałby mieć imię, jak miałoby ono brzmieć ?
I jak byś się do niego zwracał?
Gdyby wasze twarze spotkały się w całej jego chwale,
co chciałbyś wiedzieć, gdybyś mógł zadać mu tylko jedno pytanie ?
Tak, tak Bóg jest wspaniały, tak, tak Bóg jest dobry
tak, tak, tak
Co, gdyby Bóg był jednym z nas,
tylko zwykłym, niedołęgą, jednym z nas.
Tylko nieznajomym w autobusie,
próbującym przebyć drogę do domu
Gdyby Bóg miał twarz, jak miałaby ona wyglądać ?
I co chciałbyś zobaczyć,
skoro oznaczałoby to, że musiałbyś wierzyć
w rzeczy takie jak niebo, Jezus, wszyscy święci i w każde z proroctw ?
Tak, tak Bóg jest wspaniały, tak, tak Bóg jest dobry
tak, tak, tak
Co, gdyby Bóg był jednym z nas?
Tylko zwykłym niedołęgą, jednym z nas.
Tylko nieznajomym w autobusie,
próbującym przebyć drogę do domu.
On próbuje znaleźć drogę do domu.
Wrócić do nieba, gdzie jest zupełnie sam,
gdzie nikt nie dzwoni, może z wyjątkiem papieża z Rzymu
Tak, tak, Bóg jest wspaniały, tak, tak, Bóg jest dobry
tak, tak, tak
Co, gdyby Bóg był jednym z nas?
Tylko zwykłym niedołęgą, jednym z nas
Tylko nieznajomym w autobusie,
próbującym przebyć drogę do domu
On próbuje wrócić do domu
Wraca do nieba, gdzie jest zupełnie sam
On tylko próbuje dotrzeć do domu,
gdzie nikt nie dzwoni, może z wyjątkiem papieża z Rzymu
wtorek, 25 lutego 2014
KIJ W MROWISKO...
Ostatnio, w wolnych chwilach wróciłam do rozczytywania się w „Rozmowach z
Bogiem” Nealea Donalda Walscha. Prawda jest taka, że swojego czasy wersety tych
trzech części stanowiły dla mnie zimny prysznic i zaczęły rozwiewać złudzenia,
jakimi karmiłam się do tej pory. Być może dzięki tej lekturze, dawno temu
rozpoczęłam kolejny etap mojego duchowego rozwoju. Dla jednych to bzdury, dla
innych esencja prawdy o Bogu i wszechświecie, która otwiera nowe horyzonty,
wzbudza emocje:
A jeśli o emocjach, to załączam ciekawy fragment:
„…Nikt nie wyczuwa cyklu życia lepiej niż kobiety. Całe
nasze życie płynie swoim rytmem, jesteśmy z nim zestrojone. Potrafimy poddać
się „biegowi życia”. W przeciwieństwie do
mężczyzn, którzy raczej opierają się lub prą, a nawet próbują regulować bieg
życia. Kobiety doświadczają go, a następnie naginają się do niego, powstaje
harmonia. Kobieta słyszy melodię kwiatów, którą niesie wiatr. Dostrzega piękno tego,
co niewidoczne. Wyczuwa, czego domaga się życie. Wie, kiedy jest czas na bieg i
czas na odpoczynek, czas na śmiech i czas na płacz, czas na opór i na poddanie
się. Kobiety przeważnie opuszczają swe ciała z wdziękiem. Mężczyźni na ogół
buntują się. Bycie mężczyzną to poligon doświadczalny, okres próby. Gdy jesteś
mężczyzną dostatecznie długo, gdy nacierpiałeś się wskutek własnej głupoty, gdy
zadałeś sobie dość bólu własnymi wytworami, gdy dostatecznie zraniłeś innych,
to czas na zmiany. Czas aby zaprzestać tego rodzaju zachowań, czas aby agresję
zastąpić rozumem, pogardę – współczuciem, zasadę zwyciężania – zrozumieniem, że
nie ma przegranych. Gdy nauczyłeś się, że „prawo pięści” to bezprawie, że moc
nie płynie z dominacji ale ze współpracy. Wtedy dojrzałeś do tego, aby być
kobietą. Gdy pojąłeś te wszystkie rzeczy, zasłużyłeś na pobyt w kobiecym ciele,
gdyż w końcu zrozumiałeś Jej istotę. To wcale nie znaczy, że kobieta jest czymś
lepszym. Kobieta jest czymś innym. Nie ma mowy tu o wartościowaniu na „lepsze”
czy „gorsze”. Jest to, co jest i czym Ty pragniesz być…”
No i co z waszymi emocjami?
Kij w mrowisko?
niedziela, 23 lutego 2014
TERAZ TO SOBIE JUŻ POLECIMY...
Dubaj, to pieniądze i luksus...
Dubaj to pieniądze, wieczne lato i luksusy. Mimo światowego kryzysu, Dubaj kwitnie. Wszyscy na pewno kojarzą sztucznie usypane wyspy palmowe, które stanowią wizytówkę kraju i już jakiś czas temu zostały okrzyknięte ósmym cudem świata.
Ale nie o samym Dubaju chcę pisać…
Rozbawiła mnie informacja na łamach Gazety Wyborczej i tu cytuję:
„…Już niedługo Dubaj będzie na wyciągnięcie ręki także dla Polaków, a to za sprawą Line Emirates, które uruchomią bezpośrednie, codzienne połączenie lotnicze między Dubajem a Warszawą…”
ON MNIE PRZYTULA NIEUSTANNIE...
Są dni, kiedy czujemy się straszliwie samotni, wydaje nam
się, że idziemy przez życie solo, bez wsparcia, bez miłości…
Często bywa tak, że gubimy swoją świadomość, albo nie
wiemy jak ją zachować.
Jak zachować świadomość? – Obdarzjamy nią innych, nie nawracając,
ale dając przykład. Bądźmy w ich życiu źródłem miłości, jaką jest Bóg. Ponieważ
to, czego użyczysz drugiemu, użyczasz sobie, gdyż wszyscy jesteśmy jednym.
„Czyń drugiemu tak, jakbyś chciał, żeby Tobie czyniono”
Był czas, kiedy bardzo potrzebowałam Bożego wsparcia.
Uwikłana w niezbyt kolorową rzeczywistość, szukałam drogi…Dokąd? Szukałam
odpowiedzi na wiele pytań…Czułam samotność, mimo, że wokół mnie kłębiły się
tabuny ludzi. Jakaś taka przygnębiająca codzienność, sprawiała, że jedyne co
odczuwałam, to bezsens życia, bezsens istnienia- zerowa motywacja do
czegokolwiek…Marazm…A w głowie nieustanie wypisywałam natarczywą myśl – „Po co
to wszystko?”, „Po co to wszystko?”
Gdy nad ranem otworzyłam oczy i bezsensownie
rozejrzałam się dokoła zrozumiałam, że w dalszym ciągu jest do dupy i ani
odrobinę lepiej…W ciszy wypowiadałam słowa: – Boże, jeśli naprawdę jesteś,
uczyń coś, abym mogła Ciebie poczuć, abym mogła uwierzyć, że naprawdę jesteś… Po twarzy spływały mi łzy, łzy bezradnosci i bezsilności...
Po
chwili poczułam wszechogarniające ciepło i jasność, które otuliły mnie jakby szalem…Ktoś…może coś przytulało
mnie do siebie. Czułam jak wtapiam się w to „ciało”, jak dopasowuję się do
jego ciepła i miękkości. Po chwili dominowała jedność, połączona z radością,
spokojem, przyjaźnią, zaufaniem…Błogość, przecudowna błogość – wszystkie najwspanialsze
uczucia tego i nie tego świata... Pragnęłam aby ta chwila trwała wiecznie, bo
czegoś równie pięknego nie przeżyłam jeszcze nigdy. Nigdy dotąd nie czułam się
tak bezpiecznie i tak dobrze.
Co to było? Nie
śmiem nawet tego wypowiedzieć, bo i po co? W każdym razie było to coś, co
sprawiło, że chce mi się żyć… Ilekroć wracam myślami do tego „czegoś” to czuję
ciepło, ktore rozlewa się w moim sercu…
Wiem... Teraz wiem, że Bóg przytula mnie nieustannie, jest obok, o krok…W
każdej chwili, kiedy się uśmiecham…Tak zwyczajnie jest ze mną… I nie mają sensu nawoływania, bo nie ma takiej potrzeby, On zawsze jest blisko...
wtorek, 18 lutego 2014
DOBRE RADY SĄ PO TO, ŻEBY JE DAWAĆ INNYM...
Dobre rady są po to, żeby dawać je innym…
Coś w nas jest takiego, że czujemy jakąś taką niechęć
do rad udzielanych nam przez innych.
Bywa też tak, iż sami prosimy o radę i
najczęściej słyszymy: - Ty rób, co chcesz, ale ja na twoim miejscu, zrobiłabym
to i tamto… (co oznacza: - Decyzję musisz podjąć sama, ale pamiętaj jak ci
radziłam…)
Tak naprawdę udzielając dobrych rad, uwzględniamy swój światopogląd,
przekonania i doświadczenia. Czasami rozsądek okazujemy tylko i wyłącznie w
odniesieniu do problemów innych ludzi. Doradzając drugiemu, sami nie
zrobilibyśmy tak samo.
Hmm…
Hmm…
Sama byłam świadkiem takiej sytuacji, gdy moja
znajoma udzielała dobrych rad swojej zamężnej córce, z rozwodem na czele, a
sama od lat tkwi w toksycznym i popapranym związku…No comment…
Celem dobrej rady jest pomaganie (tak przynajmniej
zakładam), jednak zdecydowanie łatwiej słucha się rad ludzi, którzy nie stawiają
wymagań i raczej promują łatwe
rozwiązania. Mądrość i rozwaga to zdecydowanie pojęcia przeterminowane. Zamiast
szukać rozwiązań mądrych i rozsądnych, my idziemy zwyczajnie na wagary…
Dopiero gdy grunt nam się wali pod nogami, szukamy pomysłu, przesiewamy przez nasze wewnętrzne sito wszystkie zasłyszane dobre rady. W rezultacie korzystamy tylko z tych banalnie prostych: żeby się nie narazić, aby nie daj Boże nie stracić, żeby się nie napracować. Skutek: Zazwyczaj jest gorzej niż było…
Dopiero gdy grunt nam się wali pod nogami, szukamy pomysłu, przesiewamy przez nasze wewnętrzne sito wszystkie zasłyszane dobre rady. W rezultacie korzystamy tylko z tych banalnie prostych: żeby się nie narazić, aby nie daj Boże nie stracić, żeby się nie napracować. Skutek: Zazwyczaj jest gorzej niż było…
O co chodzi z tymi dobrymi radami? Czy
ktoś kiedyś z takowych korzysta?
„Sobieradek” J
niedziela, 16 lutego 2014
JAKI DŁUG KARMICZNY?
Przeszukując strony internetowe, natknęłam się na
informację, powołującą się na przeróżne źródła odnośnie „Długu karmicznego” i
tu, podając za autorem czytamy:
„…Z tego co wyczytałem z innych źródeł dług
karmiczny to nic innego jak cos czego nie zrobiliśmy w poprzednim życiu i
dostaliśmy kolejną szansę w tym i jeśli tego nie dokończymy dług przechodzi na
następne wcielenie, a jeśli wszystko nam się uda i dokończymy tą sprawę czyli
spłacimy ten dług nie odrodzimy się już więcej i zakończy się nasza
reinkarnacja…”
Zupełnie nie zgadzam się z
tym twierdzeniem. Jaki dług? Nie mamy żadnego długu karmicznego. Niczego nie
musimy odrabiać. Niczego nie musimy poprawiać. Mamy wolną wolę i w zasadzie
sami decydujemy, a może raczej dusza decyduje… O czym? O tym, czy chce się
dalej rozwijać. Dusza podejmuje decyzję, czy wraca na Ziemię, czy też zostaje w
domu „Pana”. Ona decyduje, o chęci reinkarnacji. Jeśli uzna, że to już koniec
ziemskiej drogi, to w istocie jest to koniec. Dusza chce się doskonalić,
pragnie doznawać rzeczy niezwykłych, innych, nowych, ciekawych, pragnie
oświecenia, pragnie rozwoju. Chce zdobywać doświadczenie, ona chce ewaluować. Bóg
pragnie, abyśmy doświadczali siebie, abyśmy odkrywali kim naprawdę jesteśmy,
dzięki mocy jaką nam dał, mocy tworzenia. Bóg pragnie, aby cały proces
tworzenia był nieustanną radością, niekończącym się rozwojem. Bóg nie chce od
nas abyśmy wyrzekali się naszych wartości, tak długo, jak długo nam służą. Od
zarania czasów nasza dusza stawia przed nami wyzwanie, ona pragnie naszego przebudzenia
i realizacji wyższych celów. Jakich?...
Dusza pragnie miłości,
najbardziej wzniosłej, jaką można sobie wyobrazić. Oto cel duszy, doznanie
jedności ze wszystkim co jest. To powrót do prawdy, wybór tego wszystkiego, co
w nas najlepsze.
piątek, 14 lutego 2014
KOMERCYJNY KICZ, CZYLI WALENTYNKI...
Zaopatrzyłam się w odpowiednie na tą okazję gadżety, którymi pospiesznie obdarowałam swoich najbliższych.
Wracając wieczorową porą do domu, co krok wpadałam na zakochane,
wpatrzone w siebie pary młodych ludzi, z takimi czy innymi
walentynkowymi podarunkami w dłoniach. Z troską pomyślałam: - Całe szczęście,
ze pogoda w miarę znośna i mróz jakoś nie dokazuje, mimo że to przecież luty...
Corocznie jednak prześladuje mnie myśl, ze coś gubimy
bezpowrotnie. Coś nam umyka, odchodzi do lamusa…A to całe walentynkowe
zamieszanie to najzwyklejszy, komercyjny kicz…
„…Św. Walenty był biskupem w starożytnym Rzymie, lekarzem
i męczennikiem za wiarę, straconym 14 lutego 269 r. Podobno Walenty złamał
rozkaz cesarza i pobłogosławił śluby młodych legionistów, którym nie wolno było
zakładać rodzin. Został za to wtrącony do więzienia, gdzie zakochał się w
niewidomej córce strażnika. Legenda głosi, że pod wpływem tej miłości
dziewczyna odzyskała wzrok. W przeddzień
egzekucji Walenty napisał list do swojej ukochanej, który podpisał: „Od Twojego
Walentego” I tak kult Św. Walentego zaczął się rozprzestrzeniać. Wzmianki o nim
znaleźć można miedzy innymi w „Hamlecie” Williama Shekespearea. Kartki z
podpisem „Twój Walenty” zaczęto drukować w połowie XVIII w Anglii, a już za
chwilę rozwinęła się ich masowa produkcja.
Zastanawiam się dlaczego my Polacy tak bezkrytycznie i w pełnym
biegu kupiliśmy to całe walentynkowe święto. Przecież tak naprawdę nijak to się
nie wpisuje w naszą tradycję. Nota bene, nasz Św. Walenty był patronem chorych
i opiekunem w czasie zarazy. Gdzież tu zatem analogia?
Kochani, przecież my od jakichś 2000 lat mamy swoje
starosłowiańskie Święto Zakochanych…Noc
zwiastującą początek lata…
Noc Świętojańska ( Noc Kupały, Sobótka) obchodzona
przeważnie z 23 na 24 czerwca (najkrótsza noc w roku), związana z letnim
przesileniem Słońca. W tradycji słowiańskiej święto wody i ognia, miłości i
płodności, Słońca i Księżyca, młodości i radości. Zwyczaje i obrzędy
kultywowane w Noc Kupały, miały na celu zapewnienie zdrowia i urodzaju. W tym
dniu dokonywano oczyszczenia, skacząc przez ognisko czy dokonując obrzędu kąpieli.
Młode dziewczęta plotły wianki z kwiatów i czarodziejskich ziół ( bylicy,
szałwii, łopianu, dziewanny, ruty i dziurawca), a następnie wpinały w nie
płonące łuczywo i rzucały na wodę. Ze śpiewem i tańcem powierzały je falom rzek
i strumieni. Chłopcy za wszelką cenę usiłowali je wyłowić. Dziewczęta wróżyły
sobie o zamążpójściu. Ważne było, aby wianek wyłowił samotny chłopak, w
przeciwnym razie pannie wróżono, że nie znajdzie miłości przez kolejny rok. Podobnie
chłopak, jak nie złowi wianka, to też będzie samotny. Młode pary „spacerowały”
po lesie w poszukiwaniu kwiatu paproci, który podobno zakwita raz w roku, a
odnalezienie go wróżyło szczęście. Tańczono, śpiewano, uprawiano zaloty do
białego rana.
Moim skromnym zdaniem, takie świętowanie ma jakiś taki
głębszy wymiar i nie chcę nawet tworzyć porównań z nachalnymi, napuszonymi, skomercjalizowanymi
Walentynkami. Sztuczny twór naszej współczesności, ot co…
Czasami bywa, że gdzieniegdzie organizowane są imprezy z
okazji Nocy Kupały, warto w nich uczestniczyć. Dla mnie jest to za każdym razem
piękne, radosne przeżycie. A i czas jakby ciekawszy, bo zaczyna się lato,
ciepłe dni i noce, a dookoła wszystko kwitnie i cieszy oczy kolorami tęczy. Aaaa…i za moment wyczekiwanie przez kazdego wakacje. Hmm…Sama radość!!!
Młode pokolenie może odnowić tradycję Nocy
Świętojańskiej, trzeba tylko zacząć świętować, nic więcej…
poniedziałek, 10 lutego 2014
LIFE AFTER LIFE...
Od wielu lat ludzie badają wszelkie doniesienia na temat
śmierci klinicznej. Jednak wartość tych doniesień jest ograniczona, bo mimo
wszystko „kliniczni” nie umierają trwale, wracają do życia, nigdy nie
przekroczyli pewnego punktu i tak naprawdę nie wiedzą, co jest poza nim …
Z
zaciekawieniem obejrzałam film dokumentalny „Life after life” (Życie po życiu)
– jest tutaj
Daje wiele do myślenia, ale… komentarz zostawiam Tobie.
Daje wiele do myślenia, ale… komentarz zostawiam Tobie.
Stworzyłam listę pięknych i ciekawych, godnych obejrzenia
filmów fabularnych o tematyce „Życia po życiu” Może zechcesz dodać do niej
tytuły z Twojej osobistej szuflady. Zapraszam
SERCA I
DUSZE – Heard and Souls – Ron Underwood
Czwórka ludzi – Harrison (Charles Grodin), Penny (A. Woodard), Julia (Kyra Sedgwick) i Milo (Tom Sizemore) – ginie w wypadku autobusu, lecz nie trafiają w zaświaty. Ich dusze zostają związane z Thomasem (Robert Downey Jr.), który urodził się w chwili ich śmierci. Po latach pojawia się duch kierowcy autobusu, który oznajmia, że są potrzebni w niebie. Okazuje się, że mieli wykorzystać te 30 lat, by załatwić niedokończone sprawy. Dostają od kierowcy trochę czasu, by to naprawić. Każdy duch kolejno zdobywa władzę nad ciałem Thomasa, a to w konsekwencji prowadzi do wielu zabawnych sytuacji i nieporozumień, które Thomas musi później wyjaśniać…
Młodzi małżonkowie, Sam (Patrick Swayze) i Molly (Demi
Moore) są zgodną i kochającą się parą. Pewnego dnia Sam zostaje zastrzelony na
ulicy. Będąc już duchem, przekonuje się, że jego zabójstwo nie było
przypadkowe, a ukochanej grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Za wszelką cenę
próbuje ostrzec żonę. W tym celu nawiązuje kontakt ze spirytystką Odą Brown
(Whoopi Goldberg) Szalona Oda, początkowo niechętna zaprzyjaźnia się z duchem
sama i robi wszystko, aby uratować jego ukochaną żonę…
MIĘDZY PIEKŁEM
A NIEBEM – What Dreams May Come –
Vincent Ward
Podczas wakacji w malowniczej Szwajcarii Chris Nielsen
poznaje piękną Annie. Oboje zakochują się w sobie i wkrótce pobierają się. W
kilka lat później szczęśliwe małżeństwo dopada tragedia – dwójka ich dzieci
ginie w wypadku samochodowym. Annie przeżywa poważny kryzys, lecz z pomocą
Chrisa udaje jej się otrząsnąć po tragicznej śmierci dzieci. Oboje wciąż się kochają
i zawsze mogą na siebie wzajemnie liczyć w potrzebie. Annie prowadzi własną
galerię malarstwa. Chris pracuje jako lekarz, ale w wolnych chwilach pomaga
żonie w jej pracy. Poza prowadzeniem galerii Annie sama maluje obrazy i ma do
tego prawdziwy talent. W czasie organizowania kolejnej wystawy w jej życiu
zdarza się kolejna tragedia…
Grupka studentów medycyny podejmuje wyzwanie,
postanawiają przekonać się, co dzieje się z człowiekiem po śmierci. Ma im w tym
pomóc naukowe podejście. W tym celu przygotowują specjalną salę z wyposażeniem
reanimacyjnym. Następnie po kolei, przy pomocy leków, wprowadzają się w stan
śmierci. Dla każdego z nich jest to zupełnie inne osobiste doświadczenie, które
ma jednak wspólną cechę, wyciąga z zakamarków pamięci głęboko ukryte zdarzenia
sprzed lat…
NOSTALGIA ANIOŁA – Peter Jackson
Susie Salmon zostaje brutalnie zgwałcona i zamordowana
przez swojego sąsiada. To, co dzieje się po jej śmierci, obserwuje z nieba.
Spoglądając w dół snuje głosem czternastolatki koszmarną powieść, pełną
nadziei. Przez długie tygodnie po swojej śmierci Susie obserwuje życie, które
toczy się już bez niej. Przysłuchuje się pogłoskom na temat swojego zniknięcia,
współczuje rodzicom, którzy ciągle wierzą, że córka się odnajdzie. Susie
obserwuje, jak ten, który ją zamordował zaciera ślady zbrodni…
TYTUŁY ZASUGEROWANE W WASZYCH KOMENTARZACH:
PRZEBUDZENIE - AVAKE – Joby Harold
Clay (Hayden
Christensen) wiedzie szczęśliwe życie. Ma piękną narzeczoną (Jessica Alba),
dobrą pracę i dużo pieniędzy. Pewnego dnia dowiaduje się, że cierpi na
nieuleczalną chorobę serca. Może go uratować jedynie przeszczep. Po szybkim
ślubie z Sam okazuje się, że znaleziono dla niego nowe serce. Kiedy operacja
się zaczyna, Clay odkrywa, że nie został uśpiony. Widzi, słyszy i czuje, jednak
nic nie może zrobić, gdyż jest sparaliżowany. Z przerażeniem odkrywa, że jego
los już został przesądzony. Wydaje się, że jedyną osobą, na którą może liczyć,
jest jego żona...
SZÓSTY ZMYSŁ – THE SIXTH SENSE - M. Night Shyamalan
Do domu mieszkającego w Filadelfii psychiatry, dr. Malcolma Crowe (Bruce Willis) i jego żony Anny (Olivia Williams) włamuje się niezrównoważony psychicznie pacjent Vincent Gray (Donnie Wahlberg), który oskarża doktora o to, że nie potrafił udzielić mu pomocy. Strzela do niego, po czym odbiera sobie życie... Malcolm powoli dochodzi do siebie po zamachu na jego życie. Jego uwagę zwraca przypadek Cole'a Seara (Haley Joel Osment), ośmioletniego syna samotnie wychowywanego przez matkę, Lynn (Toni Collette). Cole jest niezwykle jak na swój wiek rozwinięty, ma obsesję na punkcie żołnierzyków i cierpi z powodu rozwodu rodziców. Ku swemu zdumieniu Malcolm odkrywa, że chłopiec posiadł tzw. "szósty zmysł", potrafi wyobrazić sobie, co zdarzyło się w danym miejscu przed wielu laty, a także widzi i słyszy umarłych.
Subskrybuj:
Posty (Atom)