wtorek, 2 maja 2017

Stare przeminęło, a nastało nowe...

Świat pełen jest grzeszników, każdy człowiek już rodzi się z grzeszna naturą, a duchowa śmierć jest powszechnym stanem świata. Jedynie odrodzenie czyni nas całkowicie sprawiedliwymi. Jednak myśląc o odrodzeniu zaczynamy się wahać i zastanawiać jak to jest możliwe. 
Nowe narodzenie ma czynić nas świętymi? 
W czasach, gdy świętość zarezerwowana jest tylko i wyłącznie dla tych, którzy cierpieli dla Ewangelii, dokonywali cudów, albo przypuszczalnie osiągnęli wyższy poziom moralny niż przeciętny "Ktosiek" ?
Zdecydowanie wolimy nazywać siebie wiernymi, chrześcijanami czy też ludźmi zbawionymi. A przecież określenie " święty " oznacza uświęcony lub oddzielony, przeznaczony dla Boga. 
Dlaczego taką trudność sprawia nam przyjęcie swojej świętości  (sprawiedliwosci)?
 Przecież Bóg używa tych właśnie określeń, mówiąc o tych, którzy są w Chrystusie. 
Być może dzieje się tak dlatego, że zdajemy sobie sprawę z naszych niedociągnięć i porażek, dlatego jest nam trudno czuć się dobrze, używając tych słów w odniesieniu do siebie. 
Kiedy pojawiamy się na tym świecie, nasz akt urodzenia oznajmia, że pochodzimy z rodziny Adama, z urodzenia i  z natury, a to oznacza, że jesteśmy duchowo martwi. 
Przez upadek Adama i Ewy, rasa ludzka, począwszy od pierwszych potomków, rodziła się duchowo martwa, a tym samym oddzielona od Boga. 
Przeważnie nie zdajemy sobie sprawy, z tego iż w żaden sposób nie uda nam się samodzielnie sprawić,  abyśmy duchowo ożyli. 
Możemy starać się zmienić nasze postępowanie, ale żaden wysiłek nie uwolni nas z przynależności do rodu Adama i nie sprawi, że będziemy odtąd należeli do Chrystusa. 
Adam został stworzony na Boże podobieństwo, ale synowie Adama urodzili się podobni do swojego ojca. 
Grzech Adama przyniósł potępienie dla nas wszystkich i sami nie możemy tego zmienić. 
Jezus powiedział Nikodemowi, że każdy człowiek tak naprawdę potrzebuje ponownie się narodzić. 
Jezus nie mówił, że Nikodem ma bardziej się postarać, aby polepszyć styl swojego życia. Tu nie chodzi o poprawę zachowania przystrojoną przeważnie w religijne piórka. 
Jezus pokazuje, że Bóg chce zmienić naszą naturę. 
Skoro rodzimy się niejako w Adamie, musimy urodzić się w kimś innym, aby nastąpiła autentyczna zmiana. 
"Bo jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostają ożywieni" 1 Kor 15:22 
Kiedy przyjmujemy Jezusa, to nie oznacza to przyjęcia pewnej doktryny  i nie chodzi tylko o to, że w nagrodę wstąpimy do nieba. 
W chwili, kiedy dana osoba składa swoją ufność w dzieło dokonane przez Chrystusa, przechodzi swojego rodzaju operację. Kiedy otrzymujemy zbawienie, zostajemy wyciągnięci z rodu Adama i przeniesieni do rodu Chrystusa. Bóg wkłada nowego ducha do naszego wnętrza. Duchowo rodzimy się na nowo. Nasze stare "ja" zostaje wymazane.  W naszym duchu jesteśmy nowym stworzeniem. 
To Bóg zmienił naszą duchową lokalizację,przeniósł nas z miejsca w Adamie do miejsca w Chrystusie. 
Z powodu naszego początkowego umiejscowienia w Adamie, byliśmy tacy jak Adam. 
Przez umiejscowienie nas w Chrystusie, stajemy się tacy jak Chrystus. Otrzymujemy duchowe życie i stajemy się sprawiedliwi w oczach Boga. 
Jesteśmy połączeni ze zmartwychwstałym Chrystusem, który dzisiaj zasiada po prawicy Ojca.
"On nas wraz z Chrystusem przywrócił do życia i wraz z Nim umieścił nas na wysokościach nieba" Ef 2:6 
Nie pogrążajmy się zatem w naszej niskiej samoocenie,  radujmy się z faktu, że zostaliśmy cudownie oczyszczeni w Chrystusie. Cieszmy się, że odzyskaliśmy relację z Ojcem, bezpośrednią relację. 
Pamiętajmy też, że istotą Ewangelii jest to, iż  Jezus Chrystus uczynił nowym stworzeniem każdego,  kto w Niego wierzy. Stare przeminęło, a nastało nowe. 
Od tej pory Słowo Boże będzie nas przemieniać. 
Od złego do dobrego, od słabości do siły, od niepokoju do pokoju. 
Słowo pozwoli nam przemienić naszą duszę i odnowić nasz umysł, abyśmy umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, a co nią nie jest, aby w pełni korzystać z Bożego błogosławieństwa. 

10 komentarzy:

  1. Piekne i kojace sa Twoje slowa Olimpio. Powolalas sie tylko na dwa wersety biblijne, ale jakze wazne i uczace nas pozytywnego spojrzenia na nasze zycie. Zbyt wiele smutku w ludziach, zbyt wiele krytyki dla siebie i dla innych. Tak niewiele wystarczy, aby uwierzyc, jak bardzo wazni jestesmy dla naszego Ojca Niebieskiego. Wystarczy dobrze zrozumiec te dwa cenne wersety i Twoje przemyslenie.
    Dziekuje Olimpio, zycze pieknego,
    spokojnego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezus żyje w nas, więc cieszmy się tego faktu...On daje pokój i umacnia w nas poczucie własnej wartości. Jesteśmy dla siebie zbyt surowi, bo taki wlasnie obraz nas samych odmalowała religijność, która skutecznie fałszuje obraz Boga, a także nas samych. Pozdrawiam Alenko wiosennie :)

      Usuń
    2. A wystarczyloby Olimpio wielu ludziom zastanowic sie nad jednym tylko faktem; wszystkie niemal wojny na swiecie maja podloze religijne. Dlaczego religianci ze soba wojuja? Poniewaz nie sa jednomyslni, kazdy ma innego boga, w imieniu ktorego zabija innych. Wystarczyloby nie isc w zaparte, lecz ruszyc glowa. Przeciez to nie boli :)
      Odpozdrawiam Cie Olimpio bardzo cieplutko :)

      Usuń
    3. No tak Alenko, zgadzam się z Tobą. Jednak uważam też, że w myśl tego, iż przecież Bóg jest miłością, powinniśmy ruszyć głową i zweryfikować swoje przekonania. Jeśli jest to Bóg, który w imię wiary pochwala zabijanie bliźniego, to coś jest nie tak? Tylko, że jak świat światem ludzie dla zaspokojenia swoich interesów, swoich niskich pobudek toczą spory i wojny, wykorzystując imię Boże. Spójrz na Muzułmanów i ich dżihad ...Prześledź zbrodnie jakich dopuścił się KK, który ma na swoich rękach krew większej liczby ofiar niż Niemcy hitlerowskie w czasie II wojny światowej. A wszystkich zbrodni dokonywano z imieniem Boga na ustach... Czy na pewno są to Boże kościoły? Pozdrawiam :)

      Usuń
    4. Się wtrącę.
      Nie jest prawdą, że KK dopuścił się więcej zbrodni niż Niemcy hitlerowskie. Liczby nie kłamią i choć jestem ateistą, któremu by to stwierdzenie pasowało jak ulał, jest to mit na potrzeby zdyskredytowania KK. Tu dodam, że protestantyzm też ma na "rękach" krew niewinnych.

      Usuń
  2. **Stare nie przeminęło!
    www.kochamylaure.pl/w-moim-sercu/zla-zmiana/

    Stwierdzenie,że Jezus został ukrzyżowany,może być historycznie prawdziwe,zważywszy,iż człowiek,którego nazywamy Jezusem z Nazaretu,mógł istnieć naprawdę.Rzymianie często skazywali na śmierć na krzyżu nawet za błahe przestępstwa,a większość biblistów-nawet ci,którzy są ateistami lub agnostykami,jak znany profesor religioznawstwa Bart Ehrman-uznaje,że tak faktycznie było.Natomiast teza,że Jezus umarł za nasze grzechy,jest przedmiotem wiary,bez choćby najmniejszej możliwości jej uzasadnienia naukowego.Gdzieś pośrodku lokuje się zmartwychwstanie Jezusa,które wprawdzie nie jest czymś absolutnie niemożliwym,niemniej byłoby cudem,gdyby było prawdą.Ale czy nią jest?Zasada proporcjonalności wymaga nadzwyczaj mocnych dowodów dla nadzwyczajnych tez.Z mniej więcej 100 miliardów ludzi,którzy żyli przed nami,wszyscy umarli i nikt nie powrócił do świata żywych,zatem stwierdzenie jakoby jeden powstał z grobu,jest tak nadzwyczajne,jak w ogóle może być.Czy dowody są współmierne z tym przekonaniem?
    Wg.filozofa Larry'ego Shapiro w jego książce"Mit o cudzie"-"dowody na zmartwychwstanie nie są w najmniejszym stopniu równie kompletne ani przekonujące,jak argumenty przedstawiane przez historyków na uzasadnienie przekonania o realności innych wydarzeń historycznych,takich jak zagłada Pompejów".
    Ponieważ cuda są znacznie mniej prawdopodobne od normalnych wydarzeń,jak wybuchy wulkanów,"argumenty niezbędne do wykazania,że naprawdę miały miejsce,muszą być wielokrotnie mocniejsze niż te,które przytaczamy na potwierdzenie typowych faktów historycznych.Ale nie są".
    A co z naocznymi świadkami?Być może"byli zabobonni lub łatwowierni"i widzieli to,co chcieli zobaczyć.
    "Niewykluczone,że opowiadali oni jedynie o odczuciu nawiązania więzi"duchowej"z Jezusem,a po dziesiątkach lat ich świadectwo zostało przekręcone,jakoby spotkali Jezusa w postaci cielesnej.Może też w oryginalnych ewangeliach nie było wcale wzmianek o zmartwychwstaniu i zostały dodane dopiero w późniejszych wiekach.Każdy z alternatywnych sposobów wytłumaczenia ewangelicznych opisów zmartwychwstania Jezusa jest o wiele bardziej prawdopodobny niż ewentualność,że Jezus faktycznie ożył po trzech dniach od swojej śmierci".

    Z zasady proporcjonalności wynika również,że powinno się wybierać wyjaśnienia bardziej,a nie mniej prawdopodobne.
    Zapewne dlatego Jezus nie odezwał się ani słowem,gdy Poncjusz Piłat rzekł do niego(Jan 18:38):"Cóż to jest prawda?"

    Bóg to życie.We Wszechświecie istnieją miliardy planet podobnych do Ziemi.
    Wg.rachunku prawdopodobieństwa życie może istnieć na milionach planet.

    Tyle powrotów ile wyjazdów życzę!!
    http://www.youtube.com/watch?v=W2QM_fqhYOU
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to może rozejrzyj się dokoła... Jezus żyje w nas, i dzisiaj też czyni cuda, uzdrawia, uwalnia...
      pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Mam odczucie, że religia nas poniża.
    Nie pogrążajmy się w naszej niskiej samoocenie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak Haniu, sprawia też, że nieustannie poddawani jesteśmy ocenie, aby wmówić nam nasza niedoskonałość... A wystarczy uświadomić sobie, że dzięki krzyżowi Jezusa, Bóg patrzy na nas kochającym wzrokiem.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Znalazłem kiedyś taki akapit, który sobie zapisałem: „Wiara ma w sobie potencjał do bycia ucieczką od rzeczywistości, od drugiego człowieka; potencjał do zamknięcia się w rytuałach, opowieściach o cukrowym Panu Jezusie i cudach - wszystko, by nie dotykać zbyt trudnych tematów, siebie, swoich ran. Wiara w takim wydaniu staje się religią, która zna odpowiedzi na wszystkie pytania, wyjaśnia wszelkie wątpliwości, która po cierpieniu drugiego człowieka prześlizguje się słowami: – ufaj, Bóg cię kocha”. To napisała kobieta, osoba głęboko wierząca. Oczywiście ważny tu jest kontekst całego jej artykułu, który mniej więcej odnosi się do sytuacji, kiedy nic nie jest tak oczywiste, a już na pewno ta miłość Boga do ludzi. Nie, nie chcę udowadniać, że jej (miłości) nie ma, w końcu ten „dogmat” jest kwintesencją wiary. Bo to nie jest tak, że jeśli ktoś jest święty (uświęcony lub oddzielony, przeznaczony dla Boga), jest bez winy (grzechu). To, co Ty nazywasz „Nowym Narodzeniem” jest niczym innym jak przyjęciem, takiej czy innej wiary. Już niejednokrotnie pisałem, że na podstawie tych samych, podobno świętych Ksiąg, powstało wiele różnych religii chrześcijańskich, ale nie znajdziesz na ziemi za życia arbitra, który stwierdzi swoim autorytetem, która jest właściwa, udowodni wyższość jednej nad drugą.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń