Powodem, dla którego postanowiłam napisać tego posta, był
cykl artykułów jednej z moich ulubionych blogerek. Zainspirowały mnie jej opowieści
„Nie z tego świata”. Przedziwne zdarzenia przez nią opisywane, przypomniały mi, że ja
też jakiś czas temu przeżyłam coś niesamowitego.
Historia, o której chcę opowiedzieć miała miejsce jakieś
8 lat temu. Joanna, moja serdeczna znajoma, była osobą niezwykle pogodnego usposobienia i wszędzie, gdzie się
pojawiała wnosiła ze sobą jakas taka bardzo pozytywna energie. Spędzałyśmy ze
sobą sporo czasu, omawiając " sprawy świata tego”, czyli krótko ujmując
gadałyśmy o wszystkim, co nam ślina na języki przyniosła. Nie muszę chyba dodawać, że bawiłyśmy się przy tym przednio. Któregoś razu temat poprowadził nas
w stronę życia po śmierci. Zastanawiałyśmy się, jak to jest gdy człowiek
odchodzi. Co dzieje się z nami po śmierci. Czy dusza żyje
dalej? Na zakończenie naszych rozważań Joanna z promiennym uśmiechem na twarzy,
a może trochę z przekąsem oznajmiła:
- Jeśli umrę przed Tobą, to obiecuję, że zjawię się u
Ciebie i opowiem ci jak się sprawy mają na tamtym świecie.
Słowa Joanny odebrałam z przymrużeniem oka i wrzuciłam
gdzieś na samo dno mojej osobistej szuflady.
Nie minął miesiąc, gdy stała się rzecz niespodziewana.
Joanna odeszła. Uczyniła to tak po prostu z dnia na dzień.
Gdy zatelefonował do mnie jej mąż, przekazując mi tę
okrutną wiadomość, nieomal zemdlałam. Jak ? Co? Kiedy? To niemożliwe! Jaki
wylew? Co ty mówisz?
Wyłączyłam telefon, usiadłam na łóżku, długo i beznamiętnie
wpatrywałam się w mozaikę paneli na podłodze w mojej sypialni… Nie mogłam ruszyć się z miejsca. Moja dusza
cierpiała katusze, moje serce łkało, a myśli paraliżowały mój umysł.
Joanna odeszła cichutko, odeszła znienacka, opuściła ten
ziemski padół tak po prostu, po angielsku wymknęła się ukradkiem…Długo nie mogłam przeboleć tej straty, czekając kiedy „Czas zagoi
moje rany”…
Kilka tygodni później, pewnej zimowej nocy, nie mogłam
zasnąć. Jakieś takie przejmujące zimno nie dawało mi spokoju. Stopy miałam jak
sople lodu. Cóż było robić?…Wygramoliłam się z łóżka i wyjęłam z komody ciepłe,
wełniane ( babcine) skarpety. Wsunęłam je na stopy i błyskawicznie znalazłam się
pod kołdrę. Chwilę potem odpłynęłam…
„…Jestem gdzieś na cudownej, zielonej łące, oblanej
niezliczoną ilością przeróżnych roślin, kwiatów. Ich kolory wprawiają mnie w podziw
i zachwyt. Niekończący się wielobarwny dywan, olśniewa swoją urodą i
intensywnością barw (Niczym zachwycające i niezwykle plastyczne kadry z głośnego
filmu Vincenta Warda „Między piekłem, a niebem”) Nad bezmiarem kwiecia, rozlewa
się błękitne, bezchmurne, słoneczne niebo. Nie jest ani gorąco, ani chłodno –
tak w sam raz. Joanna leży na trawie, w turkusowej, nieomal przeźroczystej sukience, trzymając w dłoniach
słomkowy kapelusz, przewiązany pomarańczową wstążką.
-Jestem – woła do mnie – jestem, tak jak obiecałam.
Zobacz jak tu jest bajecznie. Tu teraz mieszkam…Tu jest mój dom…Jest mi tak
dobrze… Spójrz ile mam miejsca do spania, nie muszę się już gnieść z Andrzejem
( maż Joanny) na tej naszej wąskiej wersalce…No chodź tu do mnie. Zdejmij te
ciepłe skarpeciochy i wskakuj.
Uczyniłam tak jak chciała. Razem biegałyśmy po łące.
Kręciłyśmy kółka, trzymając się za ręce. Kwiatowy dywan delikatnie uginał się i
leciutko kołysał. To było niezwykle przyjemne uczucie, a uroda tego bajecznego
miejsca niewątpliwie mnie zachwycała…”
Gdy rankiem otworzyłam oczy, wspomnienia senne były jeszcze
takie świeże, takie namacalne. Na moich stopach nie było babcinych skarpetek,
leżały zwinięte w kłębek nieopodal łóżka...
Czułam jakiś taki błogi, wewnętrzny spokój, bo chyba uświadomiłam
sobie, że właśnie odebrałam wiadomość od Pana, który pokazał mi nowe życie Joanny – „Sprawy na tamtym świecie
mają się świetnie”…
I co Ty na to?
Aaaa, wychodzi na to, że sny są jednak kolorowe…
Aaaa, wychodzi na to, że sny są jednak kolorowe…
Przeszłam 2 razy śmierć kliniczną, pierwsza to niezupełnie śmierć kliniczna, w zasadzie zatrzymanie akcji serca przy narkozie. Druga jak najbardziej, ustały wszelkie funkcje życiowe. Druga miała miejsce przy koronarografii. Przy pierwszej leciałam tunelem a wokół jakieś iskierki, które prowadziły mnie do nieżyjącego dziadka. Podczas drugiej nie było nic, zupełnie nic, pustka, żadnej pamięci, żadnych fruwań po tunelach .... pustka. Zwyczajna nicość. Pani profesor, która spisywała te dane (oczywiście za moją zgodą) wyjaśniła mi, ze za pierwszym razem mózg pracował, żył i tworzył sobie projekcje, natomiast ta druga to już prawdziwa śmierć. Pewnie rozczaruję Cię bardzo, ale to co ludzie opisują jako podróż w zaświaty to tworzy żyjący jeszcze mózg.
OdpowiedzUsuńKiedy przestaje pracować, chociażby na chwilę nie ma żadnych wrażeń, żadnych projekcji, po prostu stajemy się niczym.
to jest uproszczenie nie przeżyłam to tego nie ma a książka ,,dowód,, , a Maria Sima i dysze czyśćcowe , gloria polo, Vasulla , uzdrowienia i miliony tym podobnych ,życie po życiu istnieje lub nie ale lepiej się o tym nie przekonać po śmierci bo wtedy będzie już za późno na bycie lepszym a jeżeli nie ma nic to też nic nie tracimy ale jeśli jest Bóg i życie wieczne możemy stracić wszystko będąc złym człowiekiem pozdrawiam
UsuńCzyśćca nie ma kochanie i nigdy go nie było... Katolicki wymysł na to, w jaki sposób wyciągnąć kasę od wiernych... Co do Boga to masz rację ale nie do końca chodzi tu o bycie dobrym człowiekiem - i to jest właśnie uproszczenie - sieć, w którą naiwnie wpadamy... Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńTwoje ostatnie zdanie odbiera nadzieję. W chwili, gdy piszę moja teściowa ( najwspanialszy człowiek jakiego znam) wlaśnie po dzisiejszej koronarografi walczy o życie... A ja walczę z moimi przekonaniami...Tyle tylko mogę w tym momencie napisać...
OdpowiedzUsuńOdebrałaś wiadomość! Dobrą wiadomość. Tego jestem pewna na 100%. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńNie ma innej możliwości. Pozdrawiam
UsuńDzisiejszy wieczór spędzam na czytaniu kolejny raz Twoich postów. W życiu nic nie dzieje się przypadkiem, zatem.... czytam i rozważam.
Usuń***
Doświadczyłam kilka takich wiadomości.Miałam podobne odczucia. Niesamowite.
Pamiętam jak odeszła moja mama, śniła mi się później podobnie choć nie na łące, a w naszym rodzinnym mieszkaniu. Półtora miesiąca temu zginął mój zięć potrącony przez jeden samochód, kierowca zwiał, drugi najechał i dobił po prostu. :( Dochodzenie ciągle trwa, szukają tego pierwszego.. Chciałabym wiedzieć że jest mu tam dobrze, niewyjaśnione sprawy nie dają nam spokoju. Śnił mi się, ale tak jakby nigdy nie odszedł. tak normalnie. Idę stąd, bo wspomnienia wracają..
OdpowiedzUsuńWiadomości z zaświatów zawsze przychodzą do nas, ale my nie zawsze wiemy jak odebrać tę pocztę, jak ją odczytać, zinterpretować. Wyczekujemy nie wiadomo na jaki niesamoiwity znak, a to być może bardzo subtelny przekaz: ptak, motyl, zadziwiajaco piękny kwiat, zapach czy sen, ktore niespdziewanie nas zachwycą. Musisz tylko otworzyć umysł i serce. Pozdrawiam
UsuńOsobiscie mysle, ze kreujemy siebie ten inny swiat, by po prostu oblaskawic smierc.
OdpowiedzUsuńDla mnie nasza energia idzie w jakims kierynku, moze te swiaty rownolegle? przestrzenie?
Kiedys sie przekonam, w najwlasciwszym czasie:)
Kiedy chorowała moja babcia przyśnił mi się sen w którym odwiedziłam ją w szpitalu. Spytałam jak się ma a ona na to że dziś wychodzi że szpitala, byłam bardzo zdziwiona a babcia poprosiła abym zabrała ją do domu. Oczywiście zgodziłam się i spakowałyśmy jej rzeczy, martwiło mnie tylko że ma bardzo spuchniete nogi. Zabrałam ją do domu. Obudziłam się taka szczęśliwa i spokojna ale gdy weszłam do pokoju rodziców zabaczyłam jak Tato rozmawia przez telefon z kimś ze szpitala bo Babcia odeszła w nocy...
OdpowiedzUsuńjestem na maym rozstaju dróg...moje zycie przewrocilo sie osatnio do góry nogami...Spotkalo mnie dwa dni temu cos dziwnego...dostalam wiadomosc na fb od nieznajomej osoby, zarejestrowanej zagranica ze zdjeciem malej jasnowlosej dziewczynki. W wiadomosci bylo napisane zebym niczym sie nie przejmowala i usmiechcla sie codziennie i zawsze, otaczala sie dobrymi ludzmi i wtedy zawsze bede czula sie szczesliwa i bezpieczna ...poczulam ulge...zrobilo mi sie pewniej i lepiej na sercu. Zapisalam ta wiadomosc na kartce, chcialam na drugi dzien wrocic na ten profil...jednak zniknął...poprostu go nie ma.Nie wiem dlaczego ale czuje ze byla to wiadomosc od kogos z gory...
OdpowiedzUsuńNapisze tylko ze istnieje drugie zycie to zycie kiedy nasze cialo umiera. Wiem to od 7 Roku zycia az po dzis a za tydzien koncze 50 lat . Boje sie smierc jak kazdy ale wierze i jestem w 100% przekonania ze tamten swiat istnieja...
OdpowiedzUsuń